Reklama

Sto lat plaży. Niech nam żyje „płatna”

Początek letniego sezonu, to doskonała okazja, aby skreślić kilka zdań o dziejach naszego sztandarowego kąpieliska, którym jest plaża przy ul. Mickiewicza. 

Tego lata (2025) - koniec czerwca - miejska plaża jeszcze jest nieczynna. Być może wynika to nie z pogody, a z tego, że dopiero zakończył się remont pomostów. Drewniane deski zastąpiono kompozytowymi nieporównanie trwalszymi i odporniejszymi na warunki atmosferyczne. 

Na początek cofnijmy jednak do lat sześćdziesiątych. Pretekstem do tego niechaj będzie widokówka pochodząca z prywatnych zasobów autora. Została wydana przez RUCH ok. 1963 roku w olbrzymim, jak na dzisiejsze możliwości sprzedażowe, nakładzie 2 tys. sztuk. W tamtym czasie plaża „Lechia”, bo tak ją oficjalnie nazywano, cieszyła się znacznie większym powodzeniem niż dzisiaj i to pomimo tego, że była płatna. Jej wygląd wtedy jeszcze niewiele odbiegał od tego z okresu międzywojnia. 

Prawdopodobnie na plaży nie było już trampoliny. Za to istniały jeszcze drewniane pomosty tworzące mały i duży basen. Kąpielisko - drewniane obiekty objęte są dzisiaj ochroną konserwatorską - jest stosunkowo młode. Plażę od parku oddzielał wysoki parkan z drewnianych bali, który nie tylko chronił, dając większy komfort przed ciekawskim wzrokiem spacerowiczów, co przede wszystkim osłaniał plażowiczów przed zimnym powiewem północno - wschodniego wiatru. Płot jakiś czas potem rozebrano zastępując ogrodzeniem ze stalowych ram z siatką i dzięki temu od strony parku odsłonił się widok na jezioro. 

W tamtym czasie przy nieistniejącym już pirsie dla kajakarzy, znajdowała się kawiarenka z dużym podcieniem. Potem budynek zmienił swoje przeznaczenie i stał się przechowalnią kajaków. Tak jak niegdyś, w podcieniu z rzędem drewnianych słupów kryją się kabiny.

Jak wspomniałem w tym czasie na plażę obowiązywał bilet wstępu. Być może właśnie dlatego, wcale nie mniejszym powodzeniem, cieszyła się oddalona zaledwie o kilkadziesiąt metrów plaża Darzboru. Tam wpuszczano bez biletów. Wprawdzie plaża nie była tak rozległa jak ta, ale można było skorzystać z pomostu, do którego przybijały klubowe(!) żaglówki. Dzisiaj to teren wykupiony przez Krono, na którym od kilkunastu lat porasta jedynie dorodne zielsko. 

Do przedwojennego Neustetin’a przylgnęła nazwa luftkurort. Oto zdjęcie z 1929 roku. 

Określenie to nie było nadużyciem, choć z dzisiejszego punktu widzenia, wydaje się wręcz ogromnym nadużyciem. Otóż, oprócz czystej wody kuracjuszom, a także turystom, miasto oferowało przede wszystkim świeże i nieskażone żadnymi fabrycznymi „odchodami” powietrze. 

Zanim nasze sztandarowe kąpielisko uzyskało swoją dzisiejszą świetność, musiało upłynąć wiele lat. Najgorsze były lata 80. i 90. To właśnie wtedy, którejś wiosny wszystkie już mocno sfatygowane pomosty zostały kompletnie zdewastowane przez wiatr i topniejący lód. Zdjęcie z 2001 roku dokumentuje stan plażowych pomostów po bieżących naprawach. 

Pierwszą zmianą, nadzwyczaj kontrowersyjną, była budowa w 2008 r. od wschodniej strony potężnego hangaru dla wodnych tramwajów. 

Dlaczego akurat tutaj w tak eksponowanym miejscu? Ponieważ zwyciężyła, jak to w socjalizmie nazywano i tak już zostało tzw. „gospodarska optyka”. A cóż to takiego? Otóż chodzi o dozór. Na plaży po prostu wyszło taniej. 

Ale kto teraz po tym czasie o tym pamięta? Komu dzisiaj po latach wpadłoby do głowy, że hangar, który nie dość, że zasłania widok na jezioro i tor narciarski, na tle nowych pomostów i wyciągu prezentuje się (dosłownie!) jak wół przy karecie. Na domiar złego, aby mogły opuścić go statki (po to go przecież wybudowano) należy przecież wstrzymywać działanie wyciągu. 

Niezwykle odważnym przedsięwzięciem było budowa 106 metrowego pomostu z liczącym ok. 1100 m długości wyciągiem narciarskim. O ile ulokowanie całej infrastruktury przy kąpielisku nie zdeprecjonowało obiektu, to można byłoby się zastanowić, czy aby na pewno lokalizacja w najszerszym miejscu Trzesiecka toru narciarskiego można uznać za najlepszą. 

Z pewnością najciekawsze ze względów architektonicznych są wybudowane w owalnym kształcie plażowe pomosty. Obiekt wybudowano w 2014 roku. Cała konstrukcja odporna na wyjątkowo szkodliwy wiatry zachodnie wsparta została na stalowych, wypełnionych betonem rurach. W skład niezwykle malowniczo prezentującego się obiektu, wchodzi m.in.  basen, słoneczne tarasy oraz zadaszone biegnące półkoliście pomosty spacerowe. Jedynym mankamentem obiektu jest to, że go za mało wyeksponowano. Wciśnięty został niemal na styk pomiędzy wyciąg, a tramwajowy hangar. 

A co ze „starą” plażą? Nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć, ale jest to jedyny tego typu obiekt o drewnianej konstrukcji  nie tylko na terenie miasta, a może nawet na całym Pomorzu. Jego rodowód sięga stu lat. Od strony parku wygląda jak jeden wielki parkan, pokryty ułożonymi w jodełkę listewkami. Elewacja, choć notorycznie dewastowana, prezentuje się tak jak przed laty. Prawą stronę parkanu, za którym kryją się zupełnie już dzisiaj nikomu niepotrzebne kabiny, od północy flankuje rotunda (zdjęcie archiwalne) ze stożkowym dachem. W jej wnętrzu mieści się plażowa toaleta i jest to jedyny obiekt, który od początku zachował swoją pierwotną funkcję. 

Na południowym skraju ulokowano pawilon, niegdyś z podcieniem i tarasem od strony plaży. To tu mieściła się plażowa kawiarenka, którą po latach zamieniono na magazyn. 

Najstarszym, do dzisiaj zachowanym dokumentem dotyczącym plaży jest… niemiecka mapa agronomiczna pochodząca z 1893 roku. 

Dokument przechowywany jest w Archiwum Kartograficznym Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jego analiza jest niezwykle fascynująca. Na podstawie mapy można sobie dokładnie odczytać rozwój przestrzenny miasta i co najważniejsze, z racji lokalizacji na bagnistym przesmyku pomiędzy dwoma, dużymi jeziorami, liczne ograniczenia związane z budową miejskiej infrastruktury. Wbrew przeciwnościom i ograniczeniom narzuconym przez naturę, miasto mimo wszystko się rozwijało. Dzięki budowie połączeń kolejowych z pięciu kierunków i dużej stacji węzłowej na dalekich peryferiach, możliwa była nawet realizacja inwestycji w znacznie dogodniejszych niż do tej pory warunkach gruntowo-wodnych.  

W tym czasie zwarta, miejska zabudowa od strony wschodniej kończyła się przy skrzyżowaniu ul. Wyszyńskiego Armii Krajowej i Pileckiego. W polu, przy nowej brukowanej drodze prowadzącej w kierunku dworca kolejowego, stał budynek dyrekcji kolejowej – dz. przychodnia przy ul. Warcisława IV. 

Podejdźmy jednak  bliżej jeziornego brzegu. Na wysokości dz. ul. Kamińskiego, pośród trzcinowiska można było dojrzeć niewielką wysepkę. Powstała, podobnie zresztą jak jej siostry rozsiane po całym jeziorze, dopiero po zakończonych w 1892 roku pracach melioracyjnych związanych z obniżeniem poziomu okolicznych jezior i pozyskaniem gruntów pod łąki i pastwiska. Wprawdzie od brzegu dzieli ją zaledwie kilkanaście metrów, ale cały przyległy teren wielką, podmokłą łąkę od brzegu porośniętą dorodną trzciną, tatarakiem i krzewami. W 1914 roku miejsce, na którym znajduje się dzisiejsza plaża widziana z dzwonnicy kościoła Mariackiego właśnie tak się prezentowała. 

To był czas powolnego budowania parku na terenach, które do tej pory znajdowały się pod wodą. Najpierw powstała parkowa enklawa przy dzisiejszej ul. Ordona. Nie było jeszcze nawet mowy o Ogrodzie Różanym przy zamku, a na urządzone tereny zielone przy plaży miejskiej trzeba było poczekać jeszcze dwadzieścia kilka lat.

W wyniku dość radykalnego obniżenia poziomu wód jeziornych największe zmiany zaszły na południe od Wyspy Zamkowej przy wypływie Niezdobnej oraz w miejscu dzisiejszego stadionu. To właśnie w tych latach znikł na zawsze cały archipelag malutkich jezior, ciągnących się od Dzików i Turowa w kierunku Szczecinka. Radykalnie swoją powierzchnię zmniejszyło jez. Remierzewo, dalej Dzikie, następnie śródpolne, otoczone wysokimi zaroślami Kopiel, znikły resztki po dawnym jeziorze przy Turowie. Pozostało jedynie kilka bezimiennych dzisiaj oczek w pobliżu Sitna na śródpolnych dolinkach, a pośród nich miniaturowe Rybno, Rokitna, a także otoczone lasami Lipno na przedpolach miasta. Pozostał po nich jedynie wodny ciek, który trudno odróżnić od rowu melioracyjnego – Lipowy Potok. W tej chwili najlepiej prezentuje się odcinek przy Domu Seniora. W tym też miejscu koryto zostało mocno poszerzone. Dalej, jak przed laty, przecina nasyp kolejowy wpadając do Trzesiecka u podnóża Marientronu. 

Pierwotne ukształtowanie jeziornego brzegu od strony miasta niewiele miało wspólnego z tym, co znamy dzisiaj. Kształt i zasięg Trzesiecka widać doskonale właśnie na mapie. Tam gdzie sięgała woda- zalegają warstwy ziemi piaszczystej, przemieszanej z humusem i torfem. Największe pokłady, to obszar znajdujący się na zapleczu, do dzisiaj niezbudowanego, terenu przy ul. Limanowskiego oraz Banku PeKaO, a także w miejscu stadionu. 

Plaża miejska usytuowana właśnie w tym miejscu pojawiła się ok. 1926 roku. 

To w tym czasie znikła wysepka, a błotnisty brzeg zastąpił nadbałtycki piasek sprowadzony pociągiem z Kołobrzegu. Pewnie tego rodzaju postępowanie dzisiaj byłoby mało możliwe, że nie wspomnę także o protestach tzw. „ekologów”. Co ciekawe, inwestycja rozpoczęła się w tym czasie, kiedy Niemcy powoli zaczynały wychodzić z kryzysu gospodarczego – szalała inflacja, a miasta drukowały zastępcze pieniądze. 

Falmilienbad bo tak nazwano nowe kąpielisko zostało rozbudowane w 1931 r. Taką informację można odnaleźć na stronach książki, której autorem jest F. Stallter „Der Kreis Neustettin”. Z kolei w „Dziejach Szczecinka” R. Gazińskiego widnieje rok 1934. Jest to tym bardziej niezrozumiałe, ponieważ autor… powołuje się właśnie na opracowanie Stelltera. Gwoli ścisłości dodam, że w tym czasie w mieście - nie licząc tego na Mysiej Wyspie, powstały dwa inne kąpieliska (Freibad) – dz. plaża wojskowa oraz przy stadionie miejskim (Darzbór dz. tereny Krono). Znikło zato to najstarsze jeszcze z XIX wiecznym rodowodem ulokowane przy Wyspie Łabędziej. 

Po rozbudowie, zaczęła już funkcjonować nowa nazwa Blücherbad. Nazwa pochodziła od patrona dz. ul. Mickiewicza – pruskiego feldmarszałka mieszkającego w Szczecinku w latach 1764-1770, w domu przy Rynku (pl. Wolności) pod trójką.  

Kąpielisko przy Blücherstrasse było niezwykle popularne. Stało się to za przyczyną nie tylko nadmorskiego piasku, ale także możliwości kąpieli w dwóch basenach, zjeżdżalni, trampoliny oraz kabin dla plażowiczów mieszczących się w liczącej ok. 95 metrów długości nadbrzeżnej zabudowy. 

 Cdn. 

Jerzy Gasiul 

Zdjęcia z okresu międzywojnia pochodzą ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Szczecinku. 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 29/06/2025 21:25
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Józef - niezalogowany 2025-06-29 13:24:54

    Ten hangar na statki nie powinien w żadnym wypadku być w tym miejscu ale niestety nie tylko w PRL ale po zmianach ustrojowych również różni bezmyślni wizjonerzy zeszpecili nam miasto.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Taks - niezalogowany 2025-06-29 14:06:05

    Panie Jerzy, przed plotem z siatki, był parkan betonowy. Super artykuł. Pozdrawiam i czekam na kolejne.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    leń - niezalogowany 2025-07-16 09:24:19

    też jestem zdania że najlepiej było nic nie robic

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do