
W grudniową niedzielę 13 grudnia 1981 roku w telewizji i radio odczytano Polakom, że dla ich dobra wprowadza się w kraju stan wojenny. Na ulice wielkich miast wyjechały czołgi i wozy opancerzone. Największy w historii Polski ruch społeczny, którym była Solidarność, praktycznie w ciągu kilkunastu godzin przestał istnieć. Część działaczy, którzy z różnych przyczyn uniknęli więzień, przeszła do podziemia. Inni, szczególnie w tak mało znaczących ośrodkach jak Szczecinek, zostali osamotnieni, poddani brutalnym represjom.
Wraz z porannym świtem ulice Szczecinka obficie zasypane były śniegiem. Noc, w której w szeregu miastach polskich rozpoczęły się na wielką skalę aresztowania i polowanie na znaczących działaczy Solidarności, była mroźna i wietrzna, ale jeszcze bez śniegu. Późnym wieczorem w sobotę, w kaplicy sióstr Niepokalanek przy ul. Kościuszki odbyła się msza św. prowadzona przez nieznanego wtedy szerzej o. Tadeusza Rydzyka. Uczestniczyli w niej członkowie miejscowego Klubu Inteligencji Katolickiej. Wracali do domów tuż przed północą. Oprócz krążącej po mieście milicyjnej „nyski” i może jednego patrolu, nic się nie działo.
Jak wspomina Henryk Wiech, w późniejszym czasie komendant Milicji Obywatelskiej, a potem policji w Szczecinku, tej nocy w trybie alarmowym otrzymał wezwanie do stawienia się w komendzie. Na korytarzach kręciło się dużo nieznanych mu wcześniej ludzi, którzy „z miasta przywozili mieszkańców”. Kilka godzin potem widział, jak Borne Sulinowo, wtedy garnizon wojsk radzieckich, obstawione było żołnierzami.
- Mniej więcej co pięćdziesiąt metrów stał sołdat w pełnym uzbrojeniu. . Miasto było całkowicie zaciemnione. Nie było widać również świateł w oknach. Nie świeciła się ani jedna lampa uliczna. Za bramą wewnątrz Bornego stał transporter opancerzony z załogą. Z oddali słychać było ryk odpalanych i gaszonych silników czołgowych.
- Kiedy ogłoszono stan wojenny, postanowiliśmy wybrać z banku nasze związkowe pieniądze – wspominał Bolesław Stypa, ówczesny członek Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ Solidarność.
-Na koncie MKZ mieliśmy ok. 2 mln zł. Z tych pieniędzy wypłacaliśmy m. in. zasiłki. Upoważnienie do banku miało cztery, czy pięć osób. Część z nich została internowana. Ponieważ miałem upoważnienie, dlatego umówiłem się z koleżanką Teresą w banku PKO, aby pieniądze z konta wyjąć.
Wprawdzie był już poniedziałek, a stan wojenny wprowadzono poprzedniego dnia, ale pieniądze miały być nam wypłacone. Niestety, koleżanka nie przyszła i związkowe pieniądze przepadły...
Nakazy aresztowań wystawiano w Koszalinie. Internowano przewodniczącego Jana Zielińskiego, Józefa Wójtowicza, Tomasza Czarnika i Zygmunta Wanatowicza.
15 grudnia komisja Urzędu Miejskiego spisała w siedzibie Solidarności przy ul. Zamkowej wszystkie znajdujące się tam przedmioty. Po kilku dniach podstawiono dwie ciężarówki i z lokalu wszystko zostało wyrzucone, łącznie z grzejnikami c.o.
Tak w Szczecinku zaczął się stan wojenny.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wspomnienia 80-latka .. ~~ Niedziela 13 grudnia 1981 roku była dla mnie dniem pracującym. Akurat miałem dyżur kierownika zmianowego w firmie, czyli Mleczarni Szczecinek. Bo mleczarnie pracowały wówczas (a i teraz pewnie też) również w każdą niedzielę. Na dodatek zaspałem i jadąc dopiero przed siódmą (praca rozpoczynała się od 6**) taryfą do zakładu a jeszcze nie wiedząc o niczym, zastanawialiśmy się razem z kierowcą TAXI, czemu tyle mundurowych na ulicach. Szczególnie w okolicach Urzędów Państwowych i poczty. Dopiero portier z bramy zakładu uświadomił mnie w czym rzecz. Udałem się zaraz do mojego biura w Proszkowni, a tam na dziale płacz i lament kobiet, niektóre też dopiero w pracy dowiedziały się o Stanie Wojennym - różnie przecież rozumianym, tak na gorąco. Telefony nie działają, dobrze że miałem sprawne radio w biurze, to i zamiast pracować, przez jakiś czas nasłuchiwaliśmy komunikatów urzędowych – z przemówieniem Jaruzelskiego włącznie. Moja (byłem w niej kierownikiem) proszkownia mleka z opóźnieniem, lecz wróciła do normalnej pracy, ja przeszedłem się z kolei po wszystkich działach i zakamarkach – łącznie z kotłownią – i jako kierownik mogłem śmiało stwierdzić, że jak na razie, to wszystko gra. Niedługo po dziewiątej zjawił się Prezes Flor, weszliśmy do mojego biura na proszkowni mleka, i usłyszałem mniej więcej taki komunikat: Jego kolega – Komendant Powiatowy MO pozostawił do osobistej decyzji Prezesa – jako szefa firmy – moje ewentualne internowanie - lub nie -, dlatego tu jest. Ale stwierdza, że wszystko przebiega jak najnormalniej, więc ze spokojem wraca do miasta, by w pierwszym rzędzie powiadomić Komendanta, aby dał święty spokój i nie myślał o moim internowaniu. Znając Pana Prezesa, wierzyłem i wierzę że mówił prawdę .. Tutaj chciałem wspomnieć, że byłem zarówno założycielem, jak i przewodniczącym KZ NSZZ Solidarność w zakładzie pracy.