
Naszą stałą Czytelniczkę, Ewę D. bardzo proszę o cierpliwość – na pewno odpowiem na Pani językowe wątpliwości i to już niebawem, w kolejnym odcinku Byczej łączki, obiecuję. Uczniom Gimnazjum nr 1 przyznaję rację – w dołączonej do listu kserokopii tekstu prasowego jest oczywiście błąd ortograficzny. Cząstkę „nie” z imiesłowami przymiotnikowymi, zarówno czynnymi (zakończonymi na –ący), jak i biernymi (–ny, –ty), niezależnie od ich znaczenia piszemy razem, więc – nieuszyty, nieumyty, niesiedzący. Chyba, że imiesłów w zdaniu wyraźnie przeciwstawia się innemu imiesłowowi, np. nie uszyty, ale utkany, nie dotyczy to jednak wspomnianego tekstu. Dopowiedzmy też, że jest to reguła stosunkowo nowa, wprowadzona przez Radę Języka Polskiego PAN w 1997 roku, stąd i może nieświadomie popełniane błędy.
W każdym mieście, zwłaszcza z turystycznymi aspiracjami, deptak powinien być miejscem szczególnym – pisze Henryk G. – tu się najczęściej spaceruje, odpoczywa, gasi pragnienie w letnich kawiarenkach itp. Tak przynajmniej powinno być, ale czy u nas w Szczecinku tak właśnie jest? – pyta Czytelnik i po chwili sam sobie odpowiada, że niekoniecznie. Po Bohaterów Warszawy od lat kręci się, mówiąc najoględniej, szemrane towarzystwo, na jednym i drugim deptaku prawie codziennie narażeni jesteśmy na nieuniknione i raczej nachalne spotkania z komiwojażerami zachwalającymi prawie za darmo rozdawane towary. Nie każdemu się to podoba, a prawie wszystkim przeszkadza – dodaje Henryk G.
Pozostańmy jeszcze przy deptaku – za sprawą sygnału od Czesława T., który dość krytycznie ocenia tamtejszy uliczny handel. Szczególnie w upalne i wietrzne dni owocowo-warzywne stragany przy byłym SzOK-u, CCC czy sprzedaż nowalijek z tzw. murków to, zdaniem Czytelnika, poważne niedopatrzenie i nieporozumienie, nie mówiąc już o handlowaniu tam domowym pieczywem, masłem, smalcem i czym tam jeszcze. Nie sądzę przy tym, by uprawiano tam handlową samowolkę – dopowiada nasz Czytelnik – ktoś więc musiał wyrazić na to zgodę. Czy słusznie?
Pisaliście niedawno w Temacie o fatalnym dojeździe do bunkra, niewątpliwej atrakcji turystycznej znajdującej się tuż za rogatkami miasta w kierunku Trzesieki – mówią znajomi Czytelnicy – Rzeczywiście, o ile sam plac przed potężnym bunkrem i dojazd doń z głównej drogi bardziej przypominają klepisko, to wyjazd stamtąd na ruchliwą szosę barwicko-połczyńską jest bardzo niebezpieczny. Krzaki i zarośla rosnące na poboczu poważnie ograniczają widoczność tak z jednej jak i z drugiej strony, a jakby i tego było mało, to trzeba jeszcze nie lada zabiegów, by wydostać się z piachu na jezdnię.
Posiadacze aut o nieco niższym zawieszeniu powinni zdecydowanie unikać przejażdżki ulicą Jagiełły – mówi nasz zmotoryzowany Czytelnik – Garby spowalniające jazdę samochodem są tu chyba najwyższe w mieście, więc ograniczenie szybkości do 20 km i tak jest iluzją, bo rzadko kto decyduje się pokonać ów garbaty tor przeszkód szybciej niż połowa szybkości tu nakazanej. A i tak co rusz skrzypią miski, rury i inne spodnie akcesoria przejeżdżających tu samochodów. Jasne, że można unikać nadmiernie nastroszonej ulicznymi garbami Jagiełły, ale co mają powiedzieć ci, którzy muszą tędy jeździć i to czasami kilka razy dziennie. Jeżdżą i psioczą, jak nasz Czytelnik.
Na przełomie maja i czerwca jakiś czas przebywałam u znajomych w Stargardzie Szczecińskim. – pisze Anna S. – Kilkakrotnie też odwiedzałam tamtejsze targowisko miejskie i mimo woli porównywałam je do naszego, coraz bardziej obskurnego, które ponoć nawet już miało nie funkcjonować. Zacznijmy od tego, że ... nie ma porównania, bowiem stargardzki rynek jest zadbany, dobrze utrzymany, słowem – widać tam rękę gospodarza, nie to co u nas. A tyle było niedawno zapewnień, obietnic i co, ano dalej handlujemy na połamanych stołach, w rozpadających się budach, w zaduchu, kurzu i ogólnym bałaganie. Mowa oczywiście o „targowisku” przy Cieślaka, w cudzysłowie, bo to jak na ironię – dodaje Czytelniczka. Dopowiedzmy od siebie, że ten cudzysłów to i tak za dużo jak na komentarz!
Dość dawno nie byłem w okolicach wieży Bismarcka – mówi Paweł J. z Zachodu – i tym bardziej miłe zaskoczenie, teren nad jeziorem uporządkowany, brzeg oczyszczony, wydzielone miejsce na ognisko czy grillowanie, ławeczki, kilka stołów. Przyglądałem się nawet z zazdrością, bo też chcielibyśmy mieć w „naszej” części nadjeziornego brzegu podobnie zorganizowane miejsce, a przecież są tu niedaleko nas takie, choćby i kwadrat – twierdzi Czytelnik, którego oczywiście wspieramy.
Już za tydzień wakacje! Ponad siedemdziesiąt dni wolnych od szkolnych obowiązków – testów, klasówek, sprawdzianów, dyktand, zakuwania, czytania... No, może z tym czytaniem lekko przesadziłem, po dobrą książkę warto sięgnąć też w czasie wakacji. Organizatorzy tegorocznego lata w mieście zapowiadają, że dzieciarnia będzie mogła do woli korzystać z lokalnej bazy sportowo-rekreacyjnej. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w praktyce, sprawdzimy i obiecujemy, że temat ten na pewno zagości w spacerkowej rubryce. A w ogóle niech te wakacje będą tak przyjemne i atrakcyjne, jak i długie. Nie tylko dla szkolnej dziatwy, także dla nauczycieli, co i nie bez znaczenia.
(ur)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie