
Od kilku tygodni cały kraj musi funkcjonować w nowej rzeczywistości, z obostrzeniami i zakazami w roli głównej. W związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, szczególne zasady obowiązują również w przychodniach. Jak się jednak okazuje, w Szczecinku nie każdy traktuję sprawę poważnie.
Chodzi o przychodnię ulokowaną przy szpitalu przy ul. Kościuszki. Jak się dowiadujemy, co prawda od razu na wejściu znajduje się płyn do dezynfekcji dłoni, jedna z pielęgniarek mierzy temperaturę wchodzących do środka pacjentów, a kolejna informuje ich o utrzymywaniu bezpiecznej odległości (1,5 m) od siebie, jednak większy problem pojawia się już podczas oczekiwania na swoją wizytę na przykład do pulmonologa.
- Panie zabrały na poczekalni część krzeseł, aby ludzie nie siedzieli jeden koło drugiego. Mimo to, pacjenci i tak sobie krzesełka przynoszą i siedzą "gęsto" koło siebie, zupełnie nic nie robiąc sobie z panującej sytuacji epidemiologicznej. Część z nich nawet nie ma maseczki ochronnej
- słyszymy od Czytelnika.
- Poinformowałem telefonicznie Straż Miejską o zaistniałej sytuacji. Powiedziano mi, że centrum walki z koronawirusem znajduje się w policji, zatem tam też zadzwoniłem. Tam dostałem odpowiedź, że "zweryfikują sprawę". Skontaktowałem się ponadto z działem epidemiologicznym Sanepidu, pani powiedziała, że oni nic więcej nie mogą zrobić, oprócz poinformowania o sprawie pani prezes. I że obostrzenia są już powoli w kraju znoszone
- dodaje zbulwersowany Czytelnik, który jednocześnie przełożył jedną ze swoich wizyt w tej poradni.
Warto przy tym wszystkim pamiętać, że do pulmonologa trafiają osoby z chorobami układu oddechowego.
Patryk Witczuk
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tak się chłopina zapędził w donosicielstwie, a tu klapa. Powinien nasz Guliani wysłać na niego swych pretorian, jak kilka lat temu na Światkach. Może by rozumu nabrał. Ludzie, gdyby był u nas jakiś tam wirus, miało już dawno byłoby rozłożone na łopatki w tym państwie z dykty.
Trzeba było wynieść swoje krzesełko do pomieszczenia obok. Jak widać wszczynanie awantur nic nie daje.
następny który ślepo wierzy w tv
Zamiast dzwonić na policję, trzeba było zawiadomić panią prezes szpitala. Może nie wie, ze pacjenci są umawiani zbyt często.
DWA METRY!! A że służby nie reagują? Proste. Pełowska mieścina. Zaraz stare kodziary będą protestować, że maski trzeba nosić.
Ta osoba nie robila awantury, nie donosila, tylko starala sie zadbac o sowje bezpieczenstwo i bezpieczenstwo ludzi bezmyslnych. Im dluzej ludzie beda bezmyslni tym dluzej bedzie to trwalo. Wirus przenosi sie wlasnie przez lekcewazanie zasad, a potem placza ze firmy stoja i pracy nie ma, bo bohaterowie chodza bez masek, nie przestrzegaja zasad bezpiecznej odelglosci. A jak ktorys zachoruje to nagle przychodzi otrzezwienie, to juz nie jest gdzie daleko to jest kolo nas, kazy moze umrzec.
Nic dziwnego, ze gosc nie wytrzymal. Kazdy kto doswiadczyl tych konsultacji...wie jak to jest zyc w miasteczku na uboczu swiata medycznego. Brakuje specjalizacji tu na miejscu! Lekarz jest wspanialy, ale trzeba takich tu, blizej. Tam sie czeka do nocy. Godzinami na tych krzeselkach. Sport nie jest najwazniejszy, sa tez inne dziedziny zycia miasta, ktorymi warto sie "zajac" bardziej. Wlasnie upokarzajace czekanie na pomoc lekarska jest taka dziedzina...
Głos wołającego na puszczy.....
Za taki stan rzeczy odpowiadamy sami. Mamy np. wizytę na 13 ,ale już jesteśmy w pzrychodni o 11, bo może kogoś spotkamy , będzie z kim ponarzekać na tłok w poczekalni. Tacy jesteśmy.
Szkoda tylko że w tym przypadku Pani która mierzyła temperaturę nie "kontrolowała" ilu pacjentów weszło do przychodni, lub nie robiły tego pielęgniarki-rejstratorki które wydawały numerki.
PRAWDA