
Taka miłość zdarza się niezwykle rzadko. On poszedłby za nią wszędzie, ona dba o szukanie dla nich jedzenia, odwdzięczając się za opiekę. Przez pół roku szukało ich bardzo wiele osób. Mowa o dwóch bezdomnych psach – Elvisie i Eulali, które od jesieni 2014 roku widywane były we wschodniej części miasta.
- Można o nich powiedzieć psy-widma. Podobno zostały wyrzucone z samochodu. Początkowo koczowały przy ul. Przemysłowej, spotykane najczęściej bardzo wczesnym rankiem. Później ona gdzieś zniknęła, pojawiła się na wylotówce do Piły, a jego ludzie widywali na ul. Szczecińskiej, Toruńskiej, Gdańskiej… I my, pracownicy schroniska, i funkcjonariusze ze Straży Miejskiej cały czas ich szukaliśmy, ale na darmo – mówi Danuta Kadela, szefowa Schroniska PGK. - Kiedy tylko widziały człowieka, który chce się do nich zbliżyć, uciekały gdzieś w las. Później zaczęły się telefony z ul. Fabrycznej. Ludzie widzieli duże psy i dzwonili do nas bojąc się, że są agresywne. Byliśmy tam kilkukrotnie, jednak nie udało nam się ich spotkać. Widzieliśmy je raz, ale od razu uciekły.
Okazało się, że z czasem jedna mieszkanka ul. Fabrycznej zyskała zaufanie tej czworonożnej pary, zapewniając im codziennie pełną miskę. - Pani, która dokarmiała je przy swojej posesji opowiadała, że najpierw pojawiała się ona. Kiedy już widziała jedzenie, zaczynała szczekać i wtedy przychodził on. Zjadali i uciekali. Powoli zaczęła je oswajać, aż któregoś dnia Eulalia weszła na posesję, dała się złapać od razu i zabraliśmy ją do schroniska – wspomina Danuta Kadela.
Jej psi „chłopak”, który nie pozwolił się schwytać, przez całą noc chodził w pobliżu domu, gdzie ostatni raz widział swoją partnerkę, wyjąc okrutnie i szczekając. Nad ranem, nie mogąc wytrzymać z tęsknoty, wszedł na posesję i również dał sobie założyć smycz. W tym czasie Eulalia, która trafiła do schroniska, siedziała osowiała w kącie, nie podchodząc nawet do miski.
– Najpierw umieściliśmy ją w boksie. Od razu się schowała, nie jadła, nie piła, tylko siedziała w budzie. On z kolei całą noc wył wniebogłosy, aż rano przyszedł szukać swojej „dziewczyny” i pozwolił nam się zabrać. Na początku siedział w innym boksie, ale też był osowiały, nie łapał żadnego kontaktu z otoczeniem. Dopiero kiedy je połączyliśmy – pełnia psiego szczęścia! Zaczęły się cieszyć, jeść, wychodzić z budy. Jeszcze na wolności najpierw zjawiała się ona i kiedy widziała jedzenie, to szczekała i wtedy przychodził on. Tak samo jest w schronisku. Dopóki ona się nie naje, on nie zaczyna jeść. Niesamowite, jak te psy są ze sobą związane emocjonalnie. Taka miłość zdarza się bardzo rzadko.
Obecnie psia para zamieszkała w dużym boksie. Elvis już się zaaklimatyzował i zaledwie po paru dniach traktuje schronisko jak dom. Eulalia jeszcze jest nieufna wobec ludzi. Młode psiaki wkrótce zostaną poddane kastracji i sterylizacji. Po kwarantannie będą mogły pójść do adopcji. Warunek? Takiej psiej miłości nie wolno rozdzielać, więc powinny iść w „dwupaku”. Póki co czworonogi dochodzą do siebie, ciesząc się dachem nad głową, pełną miską i oczywiście własnym towarzystwem.
(mg)
Foto: Schronisko w Szczecinku
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie