
felieton ukazał się w Temacie Szczecineckim 12.11.2015
Zimne wieczory i ranki, katar, łamanie w kościach, chrypa i grypa. To symptomy nadchodzącej zimy odczuwane przez najmłodszych jak i tych najstarszych. Zapewne dla równowagi, aby jak mawiał pewien kaowiec z kultowej komedii, było jeszcze bardziej optymistycznie, nakazano zegary cofnąć o godzinę. Jak oni to wyliczyli, że akurat od teraz zaczyna się czas zimowy, a letni nastąpi dopiero za pięć miesięcy tego nie sposób pojąć. To przykład jednej z wielu trapiących współczesną ludzkość głupot, z nieznanych powodów pieczołowicie konserwowanych od dziesiątków już lat niczym truchło Lenina. Dlaczego i komu, albo jakiej wpływowej grupie, zależy na tym, aby nasze biologiczne zegary rozregulowywać dwa razy w roku? Wielu uważa, że najgorszymi miesiącami w roku jest listopad i luty. Ten ostatni nie dość, że jakiś taki krótki, to na dodatek obrzydliwie zimny. A może by go wzorem zegarów przesunąć, przykładowo na maj i kwiecień? Będzie jeszcze bardziej optymistycznie niż z zegarami, a wiosną zapachnie nawet wtedy, gdy jeszcze cały świat przykrywać będzie gruba warstwa pośniegowego błota.
Tego rodzaju pomysły z przesunięciem czasu do perfekcji opanowały już hipermarkety. Ledwie skończyła się „promocja” z okazji Halloween (mimo zalegających stert ze zniczami, Wszystkich Świętych i Zaduszek to oni nie uznają), a już regały wypełniły się czerwono pakowanym towarem. Znakiem rozpoznawczym, oprócz czerwieni, jest krasnal w szlafmycy za to z siwą brodą. Znaczy, nadeszła „pora świąteczna”. To taki eufemizm. Chodzi oczywiście o mocno przyśpieszony okres związany z Bożym Narodzeniem i poprzedzającym go Adwentem. Rzecz jasna właściwa nazwa tego okresu, mając na względzie tzw. poprawność polityczną, jest niecenzuralna. Ponieważ jakoś trzeba było ten okres nazwać wyszło, że jest to czas przedświąteczny. Z tego też powodu czekoladki adwentowe (występują jedynie pod nazwą Adventskalender), które kiedyś ilustrowano scenami biblijnymi, zastąpiono teraz wizerunkami lalek Barbie i Spidermana. A wszystko w trosce o uczucia ateistów, a może przedstawicieli innych religii, którzy jak na razie nasz kraj omijają (i bardzo dobrze) szerokim łukiem.
Poprawność nade wszystko. Już ładnych kilka lat temu niepoprawnym został, mieszkający w Afryce, murzynek Bambo. O jego istnieniu dowiadywało się każde polskie dziecko już na początku pierwszej klasy. Teraz tuwimowski wierszyk można poznać co najwyżej na tajnych kompletach.
Całe szczęście, że naukowcy od społecznej inżynierii odkryli w porę jego szkodliwy charakter, zastępując go wampirami, urwanymi głowami, tudzież tułowiami z malowniczo dyndającymi kawałkami żył, żeber i mięśni. Złą czarownicę, która tuczyła słodyczami Jasia i Małgosię, aby następnie je schrupać, zastąpiono rozkładającymi się trupami. Przykładem jest importowany Halloween. Tego już uczą w przedszkolach i pierwszych klasach podstawówek. No może nie we wszystkich, ale na razie tylko w takich bardziej postępowych.
W tym miejscu powiem coś, na co wielu postępaków może się oburzyć. Otóż w naszych ślicznych okolicznościach przyrody, zwyczaj ów pojawił się już w średniowieczu. Jak głoszą kroniki historyczne, w Gwdzie tamtejsi mieszkańcy umarlakom przed ich pochówkiem, aby ich nie straszyli, przebijali osinowym kołkiem serce, a uciętą głowę umieszczali pod nogami. Ponoć skutek był gwarantowany, a ileż przy tym było dobrej zabawy. Przypomnę, że działo się to mocno wcześniej niż promowany współczesny Halloween.
Co roku w przededniu Wszystkich Świętych, późnym wieczorem do bram, furtek i drzwi domostw pukają dzieci – uczniowie postępowych szkół. Otworzysz drzwi - dobrze. Nie otworzysz, pomalują ci klamkę, albo chlusną czerwoną emulsją – będzie teraz pamiątka na lata. Po prawdzie, to i tak szczęście cię spotyka. W ramach świetnej zabawy, za okazaną niechęć (o wrogości nawet nie wspominam), mogli przecież powybijać szyby w oknach, wyrwać drzwi z zawiasów lub choćby pomalować elewację sprejem. A tak miło i kulturalnie zapaćkają emulsją pół trotuaru łącznie z płotem i merdającym ogonem psem.
Tak sobie nieprawomyślnie myślę, że postęp mimo wyasfaltowanych uliczek przez mój brak zrozumienia, ma jednak drogę wyboistą. Moja wina, mogłem sobie wybrać jako miejsce zamieszkania jakiś szałas pod lasem koniecznie z gliniastą drogą. Przynajmniej miałbym złudzenie, że średniowieczne obyczaje dawno już minęły.
Jerzy Gasiul
PS. Zwolennikom Halloween polecam wzorem dawnych mieszkańców Gwdy, znacznie lepszą zabawę. Zatem osinowy kołek w dłoń i... hajda na cmentarz.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie