
W roku 2017 PKS Szczecinek trafił pod skrzydła PKS Koszalin. Mówiąc krótko, powiatowa spółka została sprzedana za 3.8 mln zł. Pozostało po niej jednak wielkie zadłużenie, które miało być w jak największej wysokości spłacone z majątku firmy.
Historia ratowania i upadku szczecineckiego PKS jest długa. Warto przypomnieć, że o złych symptomach mówiono już w roku 2013. W firmie, po dwukrotnych zmianach na fotelu prezesa, w ciągu kilku lat wszystko skończyło się na mnóstwie oczekiwań i zadłużeniu spółki, sięgającym 14 mln zł.
Część zadłużenia spółki stanowiły kredyty. Majątkiem spółki i jej likwidacją zajął się syndyk masy upadłościowej. Wśród kredytów jednak znajdowały się trzy, których poręczycielem był samorząd powiatowy: jeden obrotowy i dwa kredyty inwestycyjne.
Tylko mała część z nich (550 tys. zł) została spłacona z majątku spółki. Do spłacenia, w ramach poręczenia, pozostały 3 mln zł. Co się stało z tą częścią zadłużenia?
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wzywam Jakuba Hardi Douglasa radnego Wojewódzkiego do pokazania Jakie były jego zadania podczas pracy dla PKS Szczecinek Jakie były jego obowiązki jaką wykonywał pracę w jakiej ilości godzin Ile zarabiał. Niech przedstawi dlaczego właśnie jego zatrudniono jakie miał doświadczenie w tej branży. Czy nie zachodził konflikty interesów między ojcem na stanowisku burmistrza a synem zatrudniony w spółce powiatowej
MYLISZ SIĘ W ,, PO "NIGDY NIE MA KONFLIKTU INTERESÓW TYLKO ILE DLA MNIE BĘDZIE
To samo w PGK - pomysl ze sprzedawaniem ciagnikow Ursusa to kolejny ze wspanialych pomyslow Kuby. I kolejna wpadka.
Kto poręczał, zarząd czy radni? Do ich wysłać komornika lub do ówczesnej koalicji PO/PS.
Całe zło związane z PKSem wywodzi się z głowy lokalnego Nikodema Dyzmy, gdzie powstał szalony pomysł połączenia Komunikacji Miejskiej z PKSem. Wybrali opcję fatalną - zrujnować KM, żeby PKS ją wessał. Potem PKS sprywatyzować, kupić i żyć za nie swoje pieniądze. Wszystko walnęło, bo nie mieli pojęcia o rynku przewozów pasażerskich, tak, jakby krawiec zabrał się za budowę samolotu. PKS upadł, bo nie miał szans na przeżycie, a KM skopana, pobijana, do dziś liże rany.
Cały kraj jest zadłużony, zadłuża się dalej, ciekawe kto za to odpowiada?