
W 1640 roku księżna Jadwiga podjęła bardzo ważną dla dalszej egzystencji miasta decyzję. W miejscu dotychczasowej szkoły miejskiej, znajdującej się przy ówczesnej Predigerstrasse - Kaznodziejskiej, tuż pod bokiem kościoła św. Mikołaja, powołano drugie w tej części Pomorza gimnazjum.
W tym celu księżna utworzyła fundację, wnosząc doń 10300 florenów. Z tej sumy, co roku fundowano 4 uczniom pochodzącym ze szlachty i 5 od mieszczan stypendia. Jadwiga zastrzegła sobie, że w przypadku niewłaściwego wykorzystania funduszy pieniądze powinny być przeznaczone uniwersytetowi w Helmstadt.
W 1642 na Szczecinek najechała wataha złożona z polskiej szlachty z powiatu wałeckiego. Przewodzili jej niejaki Turno i Pigłowski z Czarnkowa. Dzięki czujności załogi w ostatniej chwili podniesiono zamkowy most. Nieproszeni goście nie mając dostatecznych sił, zamku wprawdzie nie tknęli, ale za to splądrowali miasto.
Rok po tym wydarzeniu, miasto i zamek, obsadził oddział Krokowskiego - najemnika służącego początkowo Szwedom. Kiedy jednak wojenna fortuna ich opuściła, pan Krokowski przypomniał sobie o swoim pochodzeniu i zorganizował całkiem pokaźny oddział, który łupił okoliczne wsie i miasteczka. Główna kwatera znajdowała się pod Białogardem, a na szczecineckim zamku pozostawił jedynie 300 osobowy oddział. Polacy długo miejsca tutaj nie zagrzali. Wkrótce miasto zostało zaatakowane przez Szwedów w sile 900 koni. Zwycięzcy wzięli do niewoli 80 żołnierzy Krokowskiego, reszta zaś uciekła lub zginęła w walce.
Szczecinecki zamek zaczął powoli podupadać już po śmierci księżnej Jadwigi. W 1648 Pomorze Zachodnie zostało podzielone pomiędzy Szwecję i Brandenburgię. Ostatecznie, w maju 1653 roku, w wyniku układu podpisanego w Szczecinie, elektor brandenburski stał się właścicielem znacznej części Pomorza, w tym pogranicznej ziemi szczecineckiej. Nastąpiła epoka Hohenzollernów, a wraz z nią upadek szczecineckiego zamku.
W latach 1657-1660 miasto przeżyło kilka polskich najazdów. W 1657 roku tutejsi obrabowali, uchodzącej przed Szwedami, karocę żony króla Jana Kazimierza. Królowa wprawdzie uciekała, ale w odwecie Polacy złupili miasto, biorąc przy tym do niewoli starostę Hertzberga. Wypuszczono go na wolność, dopiero po wpłaceniu przez rodzinę 2 tys. złotych talarów.
Jak wynika z protokołów dotyczących kontrolnych przeglądów zamku z 1661 i 1667 roku, stan techniczny budził wiele zastrzeżeń. Od 1686 roku część skrzydła bramnego używano jako magazynu zboża, a nawet jako stodoły na siano. Pod koniec XVII wieku tę część zamku mocno przebudowano, likwidując dotychczasowy wystrój renesansowo - barokowy.
Z dokumentów wynika, że w 1676 roku mieszkańcy skarżyli się na sąsiadów Polaków, którzy jak to ujęto, zapraszali się na gościnę do zamku, żądając bez zażenowania obroku dla koni, spędzając tam nieraz po dwa i więcej dni. Z bardziej znanych postaci przebywał tutaj starosta Potalicki. Pan starosta zjechał tutaj razem z żoną i 18 służącymi, i zamieszkał w zamkowych komnatach. Razem z nim do miasta przywiedziono 18 koni, 100 sztuk bydła i 2 tys. owiec. Tutejsi próbowali go wyprosić, proponując mu wyjazd do Kołobrzegu - bezskutecznie. W sumie pan starosta zabawił sześć lat, aż do 11 września 1708 roku. Ale nie dość na tym. W tym samym czasie "po świeże powietrze" przyjechał również wielki książę litewski kanclerz Radziwiłł, a razem z nim 40 osób. Kiedy doprowadzone do rozpaczy władze miasta, zaproponowały mu przeniesienie się na wieś, książę srodze rozsierdzony nakazał zająć majątek i pieniądze burmistrza Sonnenberga.
W 1690 roku skrzydło południowe zwane też domem Filipa, pozbawiono jednej kondygnacji. Wyburzono także wieżę, w której znajdowało się więzienie i apteka. Z dokumentu z 1736 roku wynika, że w tym czasie w zamku pozostały jedynie dwa skrzydła południowe, skrzydło rycerskie - zwane też domem Filipa oraz skrzydło bramne, zwane domem Ulricha. Podczas wojny siedmioletniej (1756-1763) budynki zostały poważnie uszkodzone. Zrabowano z nich wszystkie okna, drzwi a nawet klamry w kominach. Efekt był taki, że budynek się zawalił i w 1780 roku uprzątnięto po nim sterty gruzów. Część cegieł użyto do odbudowy wieży i kościoła św. Mikołaja.
W latach sześćdziesiątych na zamku zainstalowała się manufaktura produkująca gorsety i damskie torebki, zaś w latach 1780 - 1793 manufaktura wełnianych pasów brzusznych i sakiewek. Stało się to za przyczyną króla pruskiego Fryderyka Wielkiego, który będąc w 1776 roku w Grudziądzu podpatrzył, jak tam się to robi i w następnym roku polecił sprowadzić do Szczecinka polskich mistrzów tkackich. Od strony zachodniej uruchomiono w tym czasie farbiarnię. W czerwcu 1780 roku Fryderyk zajechał do Szczecinka, zapoznając się z dopiero co uruchomioną fabryczką oraz postępem robót przy obniżaniu poziomu, przylegających do miasta, jezior.
W latach 1778 - 1786 obniżono wody Wielimia i Trzesiecka, uzyskując 18 tys. morgów ziemi pod uprawę. Ostatnie obniżenie wód jeziornych przeprowadzono w 1892 roku. W sumie poziom jeziora obniżono o około 3 metry. Obniżenie miało katastrofalny wpływ na stan fundamentów skrzydła rycerskiego. Cały zamek posadowiony został na drewnianym ruszcie i setkach drewnianych pali. Kiedy drewniana konstrukcja znajdowała się pod wodą, nic jej nie groziło. Obniżenie wody spowodowało szybką destrukcję. Ostatecznie dom rycerski uratował inż. R. Schreiber, zastępując skorodowaną drewnianą konstrukcję kamieniem.
Jerzy Gasiul
Na ilustracji: Widok na skrzydło północne (od strony ul. Zamkowej) na początku XX w. W tym czasie w miejscu dzisiejszej parkowej alejki pomiędzy zamkiem a ul. Zamkową (do wysokości dz. ul. Ordona) rozpościerał się jeszcze drewniany pomost. Pod nim płynęła jedna z odnóg Niezdobnej. Skrzydło radykalnie odmieniło swój wygląd po przebudowie w latach 1936-1937.
Ciąg dalszy w następnym, 580 numerze „Tematu”.
Czytaj pozostałe odcinki - dostępne bez opłaty
Odcinek 2
Odcinek 3
Odcinek 4
Odcinek 5
Odcinek 6
Odcinek 7
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!