
W związku z bardzo smutną informacją, jaka dotarła do nas w poniedziałek, 4.11, przypominamy archiwalną rozmowę Jerzego Gasiula, redaktora naczelnego Tematu z Andrzejem Modrzejewskim, dyrektorem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku.
W tych dniach Generalny Inspektor Weterynaryjny poinformował o kolejnych dwóch ogniskach ASF tym razem w województwie lubelskim i warmińsko-mazurskim. Jak sytuacja wygląda w naszych lasach, w których są też tablice ostrzegawcze.
- Do nas ASF jeszcze nie dotarł na szczęście, ale uważam, że to i tak kwestia czasu. Na pewno dojdzie i mało tego - jeszcze przekroczy Odrę.
To jest nieuchronne?
- Tak. W latach 60-tych ASF wędrował od strony Hiszpanii, przez Francję i Włochy. Szukaliśmy w archiwach, w jaki sposób tamta epidemia została wygaszona... Ten ASF, który do nas dotarł w 2014 r. był z Gruzji, gdzie pierwsze przypadki zanotowano w 2007 r. Szedł przez całą Rosję i Białoruś. Zanim dotarł do nas trwało to siedem lat. Generalnie to nieuchronne. To jest zaraza. W średniowieczu taką zarazą byłą dżuma lub cholera. Można ograniczyć występowanie, wydłużyć czas zanim dojdzie, ale jest to nie do opanowania.
O takim zagrożeniu można wyczytać na tablicach rozwieszonych przed lasem, aby resztki żywności wyrzucać do pojemników...
- I to jest większe zagrożenie – dystrybucja żywności. Ludziom to nie zagraża" ale przenosi się dość szybko. Niech na parkingu ktoś wyrzuci kanapki do kosza, dzik je znajdzie bardzo szybko. Dziki przychodzą do śmietników... Ostatnio apelujemy do mieszkańców i turystów, żeby rozpakowanego jedzenia nie wrzucać do śmietników przy lasach.
Czy dzików jest za dużo?
- Już nie. Trwa redukcja dzików. Docelowo ma być 1 dzik na 10 km kwadratowych. Na terenie naszej dyrekcji ten poziom już został osiągnięty, ale bez uwzględnienia przyrostu.
Co to oznaczy?
- Dziki się rozmnażają i w marcu – kwietniu z jednej lochy jest 7-8 małych. Poziom redukowany jest jesienią, później przybywa ich nawet sześciokrotnie. I teraz znowu przez cały rok trzeba prowadzić odstrzały, żeby wszystko wyrównać. Skąd pomysł na strzelanie? Jeśli zostanie jeden dzik na 10 km kwadratowych, to ma małe szanse spotkać się z drugim dzikiem, żeby go zarazić ASF. Choroba działa błyskawicznie. Od kontaktu do zarażenia to tylko dwa dni. To jest ciężka walka i tu chyba z ASF nie wygramy.
Oprócz myśliwych pogłowie dzikich zwierząt świetnie także regulują wilki. Ponoć jest ich na terenie naszej dyrekcji już całkiem sporo?
- Mamy właśnie z nimi kłopot. Usiłujemy je policzyć. Oczywiście, wzbudziło to olbrzymie oburzenie ekologów. Zarzuca się nam, że pewnie chcemy odstrzeliwać i w ogóle po co je liczyć. A tu chodzi o opracowanie nowoczesnego systemu liczenia zwierząt. To jest aplikacja na komórki. Gdy jakiś myśliwy lub leśnik zauważy zwierzę, sygnalizuje to przez komórkę. A to jest zbierane i liczone w centrum. Szacujemy, że jest u nas około 900 wilków – to jest bardzo dużo.
Jak zostały policzone? W końcu to dość ruchliwe zwierzę...
- Leśnicy siedzą jednak w lesie i widzą. Jak jest więcej wilków to nie wiadomo czy z tego ,czy sąsiedniego nadleśnictwa. Oczywiście, zdarzają się pomyłki, ale każdy leśniczy swój teren zna.
Czy wilk bardzo zagraża dzikim zwierzętom?
- Dzika zwierzyna jest jego podstawowym pożywieniem. Na południu Polski atakują nawet krowy. To są pojedyncze przypadki. U nas trzy - cztery dni temu koło Barwic 5 czy 6 wilków zaatakowało stado owiec.
Toż to cała wataha?
- Bo wilk głównie w watahach żyje.
Czy wilk może zaatakować człowieka?
- Tak
To z powodu wilków lepiej nie wchodzić do lasu?
Z tego powodu nie będzie zakazu wstępu. Zdarzało się, że wilki zaatakowały człowieka, ale nie u nas. Atakują ludzi, ale nie u nas na szczęście.
Jak się trzeba w takim przypadku zachować?
- Szczerze mówiąc, nie wiem (śmiech). Nie mam żadnego doświadczenia z wilkiem. Wilki są tak ostrożne, że na sam widok człowieka uciekają. Nie wiem co się stało na południu kraju, że wilki zaatakowały dzieci. Sto czy dwieście lat temu tego rodzaju przypadki zdarzały się nagminnie.
Czy zakaz wstępu do lasu coś zmieni?
Nie sądzę. Jest to jedyne zwierzę drapieżne, które może człowieka zaatakować.
Dlaczego jest pod ochroną?
Wilków było bardzo mało. Przez dziesięciolecia nie mieliśmy na naszym terenie ani jednego wilka. Teraz pozostaje pytanie- nie czy, ale kiedy przystąpi się do odstrzału. Tak sądzę. Z resztą, pojęcie zwierzęcia pod ochroną jest płynne. Proszę sobie przypomnieć na przykład słynny przypadek chronionego w Polsce żubra, który miał nieszczęście dostać się na stronę niemiecką i od razu został odstrzelony. Dlaczego – bo to jest niebezpieczne zwierzę. Może spowodować wypadek drogowy. Żubr, jak się poczuje zagrożony, może człowieka zaatakować. Taki przypadek był w Rzeczenicy, kiedy rolnik chciał przegonić go traktorem, to żubr ciągnik mu przewrócił. To są stworzenia niebezpieczne. One ładnie się prezentują tylko na obrazkach.
To co się dzieje? Do niedawna wilk był tylko w bajkach, żubr na obrazku z Puszczy Białowieskiej, a wszędzie były tylko lisy i sarny.
- To powrót natury. Wilki wilkami, ale bardzo duże stado żubrów jest pod Drawskiem. Widziano je także w Świerczynie i pod Złocieńcem. Zaskakujące? To jest po prostu powrót do natury. To samo dzieje się z bobrami. U nas bobrów nie było. Musieliśmy je nawet sprowadzać. Bóbr potrafi wejść nawet do uprawy ogrodzonej i narobić szkody. Nie ma na nich sposobu.
Leśnicy prowadzą swoje "projekty rozwojowe". Trudnią się bartnictwem, sprzedażą dziczyzny... Czy to leśnikom jest potrzebne do czegoś?
- Leśnicy pewnie by bez tego też żyli, tylko że chodzi o coś więcej. Chodzi o to, aby rozreklamować Lasy. Ten skup zwierzyny i sprzedaż bezpośrednia jest po to, aby pokazać, że z lasu jest nie tylko drewno i jagody. W tej chwili w Polsce są jednie dwa punkty sprzedaży dziczyzny – przy dyrekcji generalnej i w Katowicach. U nas nie wiem, czy będą, bo mamy dużo myśliwych. Większość strzela dziki na własny użytek. Próbujemy, to oczywiste. Nie wymaga to dużego zaangażowania kapitału, to raczej naturalne działania. Przy okazji ,zamiast zwierzynę sprzedawać na rynki zagraniczne, możemy zrobić to na miejscu. To samo dotyczy pszczelarstwa, ale takiego "dzikiego". Miód pochodzi z barci drzewnych. Taka barć istnieje w Karniszewicach. Na razie to eksperyment, ale zdecydowanie rozwojowy. Chcemy pokazać, że można coś takiego robić.
Schodząc na Ziemię: Czy istnieje w tej chwili zagrożenie pożarowe w lasach?
- Bardzo duże. Tylko w maju mieliśmy tyle pożarów, co w całym zeszłym roku. Na szczęście, są "łapane" w zarodku. W tym roku mieliśmy jeden taki większy pożar – w okolicach Bobolic spaliło się ok. 3 ha. Jak dotąd się udaje. Z wysokich wież mamy pod dokładną obserwacją cały teren, zauważenie dymu to dosłownie moment.
Do lasu na razie można wchodzić, chociaż sucho?
Tylko po co? (śmiech). Ani jagód, ani grzybów, no chyba że z dziewczyną. Są za to kleszcze. Jest ich bardzo dużo. Pogryzienia mają już charakter masowy, a trzeba pamiętać, że w tej chwili jakieś 60 proc. ukąszeń kleszczy kończy się boreliozą. Jak bardzo poważna jest to choroba, chyba nikomu nie muszę wyjaśniać.
"Dary Lasu". To największa, coroczna impreza Lasów Państwowych w Szczecinku.
- W tym roku odbędzie się nie na placu koncertowym na os. Zachód, a na muszli koncertowej w parku miejskim. Podczas tej imprezy pokazujemy, co robią leśnicy, czym się interesują... Pojawią się pawilony edukacyjne, rzeźbiarze, którzy używają tylko pił spalinowych, bractwo kurkowe, ułani. Jak zawsze czekają występy artystyczne, dużo konkursów i pyszny bigos.
Będzie można się poczęstować mięsem z dzika?
- Mięsa z dzika nie będzie.
A z czego?
Ze świni.
Dzikiej świni?
- Nie. Będzie mięso wieprzowe, które i tak w bigosie nikt nie rozpozna z jakiego zwierzęcia.
Będzie taż część historyczna?
- To jest okazja. Obchodzimy w tym roku 100-lecie odzyskania niepodległości, ale będzie bardziej współcześnie, niż historycznie.
Słyszałem, że uprawia Pan pewien specyficzny sport?
- O, tak. Od 12 roku życia gram w brydża i to już ponad pół wieku (śmiech). Siedzący sport, ale sport. I ma nawet swoje olimpiady. W 1994 roku byłem nawet Mistrzem Polski Leśników. Startuję regularnie i jakoś staram się wypaść. W zeszłym roku zająłem siódme miejsce. Ważne, że bliżej pierwszego niż ostatniego miejsca. Lubię być skupiony, dlatego w samochodzie wożę wyłącznie dwie płyty Leonarda Cohena. To mój ukochany pieśniarz.
Rozmawiał: Jerzy Gasiul
Wywiad został wyemitowany w 909 wydaniu Tematu Szczecineckiego, 8 sierpnia 2018.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Najwyzszy czas rozpoczac odstrzal wilkow
Dokładnie wilków jest ponad stan jednak proszę sobie wyobrazić co będzie jeżeli braknie im pożywienia ??? Będą atakować ludzi albo z drugiej strony będą podchodzić pod gospodarstwa rolne a już było kilka przypadków