
Na pierwszy rzut oka wygląda jak relikt z planu filmowego. A jednak – radziecki GAZ z 1944 roku nie tylko nie gnije pod plandeką, czekając na ten jeden weekend w roku, w którym zobaczy światło dzienne, ale codziennie toczy się po ulicach Szczecinka. I wzbudza niemałą sensację. Przechodnie obracają głowy, machają, kierowcy nie wierzą oczom.
– Ja tym autem jeżdżę 30 lat. Tyle się ze mną przetułało po różnych garażach, polach, plandekach i jakoś przetrwało
– mówi mi pan Lechosław Więcek, właściciel auta.
Auto jest niemal w całości oryginalne. Silnik benzynowy 2.4 M20, wskaźnik paliwa bez pokazywania litrów (po co wiedzieć), tylko z literą „P” jak „pełen”, bardzo rzadki, oryginalny licznik i… krzywa kierownica. Taka konstrukcja.
– Kierownica jest krzywa, żeby się zmieściła. To taka ruska myśl technologiczna – tak miało być
– śmieje się właściciel.
Czapajew nie ma drzwi, ale ma coś, czego nie znajdziesz w nowoczesnych SUV-ach – duszę. Ludzie go zatrzymują, chcą się przejechać, pytają ile pali.
– Tyle co wlejesz, tyle spali. 12, 14, 16 litrów, zależy od nogi
– mówi.
Części? Kiedyś problem. Dziś wystarczy Internet. Można coś zawsze gdzieś dostać. A jak nie, to się dorabia.
A co z historią auta?
– Mało mnie to interesuje, jeśli chodzi o jego dokładne losy. Jest mój, służy mi i mojej rodzinie. To członek rodziny.
I to w wieku seniora, ma bowiem 80 lat. I corocznie przechodzi przeglądy techniczne, nie jest zarejestrowany jako zabytek. Można się zdziwić.
Kto raz zobaczy Czapajewa, dotknie, czy usłyszy, ten zapamięta go na długo. A może nawet zacznie szukać na giełdzie?
Polecam całą rozmowę.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tukot, jutro lub pojutrze dostarczę pasy do podrzymania plandeki.