Reklama

Najpierw walczyli z Niemcami, potem z komunistami. Żołnierze Wyklęci z naszych okolic

15/03/2013 12:55

Archiwum Tematu

W niedzielny wieczór 3 marca 2013 w Muzeum Regionalnym, przy licznym udziale słuchaczy, odbył się wykład Sebastiana Catewicza, w całości poświęcony antykomunistycznemu podziemiu w okolicach Szczecinka, w pierwszych latach powojennych. Wykład związany był z Dniem Pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Prowadzącym spotkanie jest członkiem Grupy Działań Lokalnych „Godzisław” w Godzisławiu w gminie Grzmiąca. Celem stowarzyszenia – jak to określają na swojej stronie internetowej - jest realizacja zamierzonych celów dla dobra naszej wiejskiej lokalnej społeczności. Jednym z zadań stowarzyszenia jest także upowszechnianie, głównie pośród dzieci i młodzieży, historii naszego regionu.

Uważali ich za bandytów
- Kim są Żołnierze Wyklęci? Tak nazywamy żołnierzy państwa podziemnego, którzy jeszcze podczas wojny i w pierwszych latach powojennych stawiali opór sowietyzacji Polski – wyjaśnia Sebastian Catewicz. - Walczyli z władzą komunistyczną, która instalowała w Polsce na sowieckich bagnetach. Władza komunistyczna ludzi bardzo pokrzywdziła. Nie dość, że skazała ich na cierpienia, szykany, więzienia i kary śmierci, to jeszcze przypięła im łatkę bandytów - zwykłych kryminalistów i zbrodniarzy. Władza ludowa nie uznała ich za swoich politycznych przeciwników. Tych ludzi ludzi pozbawiono nawet takiej cechy człowieczeństwa, jaką jest prawo do godnego pochówku. Nawet największy zbrodniarz i morderca ma prawo po śmierci do pochówku. Tych ludzi po katyńskim strzale w głowę, zakopywano gdzieś pod cmentarnym płotem w anonimowej dziurze.
- Dlaczego o nich wspominamy? – pytał wykładowca. - Dlatego, że zawsze, nawet po wielu latach, prawda zwycięża. Historia przyznała rację Żołnierzom Wyklętym. Marionetkowe państwo, jakim było PRL, oparte na kłamstwie katyńskim, zostało zmiecione przez historię jak domek z kart. Dlatego wolną Polskę jaką mamy w tej chwili, możemy budować na prawdzie, bo tylko prawda nas wyzwoli. To są słowa papieża Jana Pawła II i nie jest to pusta figura retoryczna. To są słowa noszące konkretną wartość normatywną.

 

Najpierw walczyli z Niemcami, potem z komunistami 
Już w marcu 1945 roku na tereny Pomorza Zachodniego zaczynają napływać uchodźcy z polskich kresów wschodnich.
- Pośród kresowiaków byli także partyzanci AK. To oni kilka miesięcy potem przystąpią do działań, mających na celu osłabienie władzy komunistycznej – kontynuował swój wykład S. Catewicz. - Najsłynniejszą organizacją podziemną była 5. Wileńska Brygada Armii Krajowej. Jej dowódcą był mjr Zygmunt Szendzielarz ps. „Łupaszka”. Brygada ta powstała w 1943 roku. W tym okresie najpierw walczyła z Niemcami i partyzantką sowiecką, a po wyparciu Niemców z Wileńszczyzny, z wojskami sowieckimi głównie NKWD i polskim UB. „Łupaszka” podzielił swoją brygadę na kilku - kilkunastoosobowe szwadrony i patrole bojowe. Na wiosnę 1946 roku patrole rozpoczynają działalność. Są to bardzo mobilne, posługujące się samochodami oddziały. Bardzo szybko przemieszczają się po terenie, rozbijając posterunki milicji i placówki UB, napadając na banki, po to aby rekwirować pieniądze na cele organizacyjne. Dzięki tym szybkim patrolom, „Łupaszka” jest w stanie kontrolować teren od Białegostoku przez Warmię i Mazury, Pomorze Gdańskie aż po Pomorze Środkowe.

Bojowy Oddział Armii 
- BOA powstało w 1945 roku na terenie Wołkowysk. W tej chwili miasto leży na terenie Białorusi, blisko obecnej granicy. BOA otrzymało rozkaz przedarcia się na Białostocczyznę. W koszalińskim urzędzie repatriacyjnym zatrudniła się łączniczka „Łupaszki” - Regina Żelińska ps. „Reginka”. Cały oddział zamieszkał w Bobolicach. W listopadzie 1945 roku zasiedlili tam mieszkanie i warsztaty. Pracują przy odbudowie miasta. Członkowie BOA pamiętają, że są zaprzysiężonymi żołnierzami AK, dlatego też rozwijają sieć współpracowników i informatorów. Robili to na tyle skutecznie, że ich współpracownikami został nawet komendant milicji w Bobolicach oraz pracownik koszalińskiego UB.

Do BOA przyłącza się „Żelazny”
- W marcu 1946 schodzą się drogi „Żelaznego” (ppor. Zdzisława Badochy, zastępcy „Łupaszki” – dop. red.) i BOA. „Żelazny” przybył do Bobolic w marcu, traktując je jako bezpieczną przystań i miejsce wypadowe do akcji. Pierwszą wspólną akcją BOA i „Żelaznego” był napad na Bank Rolny w Koszalinie, w którym zarekwirowali na potrzeby organizacji ponad 800 tys. zł. Miesiąc wcześniej w lutym, „Żelazny” przeprowadza podobną akcję. Zatrzymuje pomiędzy Białogardem a Koszalinem pociąg pocztowy i rekwiruje na organizację ponad 100 tys. zł. Dwa dni przed napadem na bank, Żelazny w Białogardzie wykonuje wyrok śmierci na Janie Patrycym członku PPR. Kilka dni potem do sekretariatu PPR w Białogardzie nadeszła przesyłka pocztowa. Był w niej list z wyrokiem sądu polowego AK.
- Ten człowiek tak naprawdę został zabity za to, że jako ławnik sądu doraźnego lekką ręką podpisywał wyroki karne na osoby, będące negatywnie nastawione do komunistów. Celem (wyroku AK – dop. red.) było zastraszenie koszalińskich działaczy komunistycznych. „Żelazny” będąc na przełomie kwietnia i maja w Bobolicach, wykonał jeszcze jedną akcję. Zatrzymał i zarekwirował pomiędzy Bobolicami a Wierzchowem sowiecką ciężarówkę. W czerwcu został ranny w starciu z UB. Wtedy koledzy przewożą go do pałacyku w okolicach Sztumu. Tam dochodził do zdrowia. Jednak 26 czerwca do majątku zbliżyła się obława UB. Żelazny ostrzeliwując się, próbował wydrzeć się z obławy. Poniósł śmierć.

Zdradziła koleżanka 
- Zdradziła koleżanka pracująca w urzędzie repatriacyjnym w Koszalinie. Wydała wszystkich kolegów. Znała całą siatkę konspiracyjną. Znała miejsca koncentracji. Istnieje hipoteza, że zakochała się w jakimś ubeku. A że zdrada nie popłaca, niech świadczy jej życiorys. Zmarła w latach 70. opuszczona nawet przez własną rodzinę.
- „Łupaszka” w grudniu 1946 musi zwiesić działalność. Władza komunistyczna okrzepła na tyle, że nie ma dalszej możliwości działania. Udaje się do Warszawy i Krakowa. Spotyka się tam ze swoimi przełożonymi i otrzymuje rozkaz zawieszenia działalności partyzanckiej. Osiedla się na Śląsku.
Tam też został pochwycony przez UB, a następnie poprzez więźnie krakowskie przewieziono go samolotem do więzienia warszawskiego MBP. W lutym 1951 strzałem katyńskim pozbawiono go życia. Do dzisiaj nie wiadomo gdzie został pochowany.

Rajd „Żelaznego” 
- 13 maja 1946 w Bobolicach UB przeprowadziło obławę na członków BOA. Ostrzeżone przez swego agenta BOA, unika obławy. (...) 19 maja w niedzielę o 8.00, „Żelazny” rekwiruje ciężarówkę wojskową. Zawozi nią „Łupaszkę” i towarzyszących mu żołnierzy do kościoła w okolicach Starogardu Gd. Po mszy, po pokonaniu ponad 100. km rajdu po powiecie kościerzyńskim i starogardzkim, rozbija 7 posterunków MO i 2 placówki UB. W kolejnym dniu 21 maja, „Żelazny” podejmuje podobną akcję - rajd w stronę Koszalina. Rozbija dwa posterunki jeden w okolicy Koszalina, drugi koło Człuchowa. Do Bobolic wjeżdżają w mundurach żołnierzy przedwojennych. Rozbija posterunek milicji w Bobolicach i placówkę UB. Następnie i oddala się w stronę Borów Tucholskich, rozbijając pod drodze posterunek MO w Poroście. Akcja pokazuje jego cechy osobowościowe. To był taki typowy, kresowy chłopak, odważny i brawurowy.

BOA w Szczecinku 
- BOA podzielił się na dwie grupy. Część pod dowództwem (por. Stefana - dop. red.) Pabisa przeniosła się w okolice Malborka, a część pod dowództwem (Edwarda) Kokotki i (Wacława) Borodziuka do Szczecinka. W grudniu 1947 szczecinecka BOA podejmuje na nowo działalność. W tym okresie m. in. zarekwirowano na poczet działalności oddziału pieniądze ze sklepu rybnego w Szczecinku. Członkowie BOA po tej akcji pozostawili kartkę: Zabrano kasę na poczet urządzenia gwiazdki dla tych, którzy poświęcają życie w naszej sprawie... Miesiąc potem podejmują podobną akcję rekwizycyjną tym razem na sklep w Gwdzie Wlk.
- Członkowie BOA wykonali oprócz tego dwa albo trzy wyroki śmierci na funkcjonariuszach komunistycznych. Na wiosnę 1948 roku UB rozbija szczecinecką BOA. Rozpoczęły się śledztwa, tortury. Posypały się wyroki.
- Jeden z tych wyroków z 21 sierpnia 1948 r., dotyczy kilku osób. Na kilka lat więzienia dostał skazany dzisiaj tu obecny Kazimierz Pieńkowski. Dostał kilka lat za to, że wiedział o istnieniu BOA i nie doniósł o tym na UB. Tak naprawdę panu Kazimierzowi trochę się upiekło, bo należał do BOA jeszcze w Wołkowysku, ale śledczy o tym się nie dowiedzieli.
- W tym wyroku były też kary śmierci. Między innymi karę śmierci wymierzono dowódcy oddziału Wacławowi Kacprzyńskiemu. Wyrok śmierci otrzymał też Wacław Borodziuk ps. „Orzeł”, którego zabito w 1948 gdy miał 25 lat. Karę śmierci dostał Edward Kokotko ps. „Wrzos”, zastrzelony w 1948 - miał lat 29. Karę śmierci dostał Zenon Łozicki, zastrzelony w 1948 r. - miał lat 20. Zenon Łozicki to bratanek Adama Giedrysa. Postać w Szczecinku dobrze znana. A. Giedrys też był sądzony w tym samym procesie. Dostał 5 lat więzienia za przechowywanie broni i nie doniósł o istnieniu BOA. Karę śmierci otrzymał Waldemar Klimczewski, miał 20 lat, Edward Kosierdzki - 20 lat. Pochowano ich w anonimowych grobach, tak żeby nikt nie wiedział. IPN odnalazł miejsca ich pochówku. Dokonano ekshumacji i leżą teraz w kwaterze wojskowej na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.

Krajowa Policja Bezpieczeństwa 
- Na naszych terenach powstawały też inne organizacje. Jedną z ich była ok. 100 osobowa Krajowa Policja Bezpieczeństwa. Działała na terenie Piły, Bobolic i okolicznych wsi. Dowódcą był Ryszard Matysiak ps. „Błyskawica”. Grupa ta nie podejmowała walki zbrojnej na taką skalę jak BOA. Działała metodami sabotażu.
- Zajmowała się kolportażem ulotek antykomunistycznych. Historycy podejrzewają, że organizacja ta była w jakiś sposób inspirowana przez UB. UB chciało zebrać do jednej organizacji jak najwięcej ludzi niepewnych - zagrażających władzy ludowej. Po jakimś czasie rozpoczęły się aresztowania i śledztwa. Ryszarda Matysiaka skazano na dożywocie. Stanisław Marciniuk też dostał dożywocie i wyszedł dopiero w 1961r.

Wolność i Niezawisłość 
- W organizacji tej byli chłopi z okolic Bobolic. W 1945 przybywały do Szczecinka transporty uchodźców z Grodna. Mówię uchodźców, a nie repatriantów, bo repatriant to ten, kto powraca do swojej ojczyzny. Ich ojczyzną było Grodno i kresy wschodnie. Byli więc uchodźcami. Pośród nich byli także partyzanci AK i to oni utworzyli inspektorat WiN w Szczecinku. Po kilku miesiącach organizację UB robiło. Niesłusznie został posądzony o kierowanie inspektoratem młody człowiek - Leon Suchocki ps. „Lwiątko”. Był jedynie członkiem WiN. W rezultacie niesłusznego oskarżenia został skazany na karę śmierci. Wykonano ją w 1948 r. w Szczecinie. Nie wiadomo gdzie spoczywa.

Armia Leśna
- Ostatnią organizacją działającą na terenie Szczecinka była Armia Leśna. Działała w latach 1947-48, głównie wysyłając do urzędników komunistycznych ostrzeżenia.
- Na terenie Szczecinka w 1949-1950 działała także Europejska Armia Podziemna. Była to organizacja wojskowa działająca na terenie całego Pomorza. Zajmowała się głównie wysyłaniem ostrzeżeń do urzędników komunistycznych, kolportowaniem plakatów i ulotek. Należała do niej Maria Sosnowska. Została potem skazana w procesie na kilka lat więzienia.
(jg)

 

Tekst ukazał się 14 marca 2013 w tygodniku Temat na stronach 12 i 13

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do