
Longin Graczkowski – od 26 lat był związany z Koszalińskim Przedsiębiorstwem Przemysłu Drzewnego, jako wieloletni prezes Zarządu Spółki. Wcześniej sprawował funkcję głównego technologa Zakładów Sprzętu Instalacyjnego w Szczecinku, stanowisko głównego energetyka Przedsiębiorstwa Prefabrykatów w Czarnem, głównego energetyka KPPD w Szczecinku. Później pełnił obowiązki zastępcy dyrektora do spraw technicznych KPPD, po czym w latach 1992 -1995 dyrektora.
Ponadto Longin Graczkowski sprawuje funkcję Prezydenta Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego, jest Członkiem Business Centre Club. W 2007 roku został wyróżniony prestiżowym tytułem Osobowość Gospodarcza Roku w ramach konkursu Mocarz Gospodarczy Powiatu Szczecineckiego.
Przez kilkanaście ostatnich lat pełnił Pan funkcje prezesa KPPD. Dlaczego został Pan odwołany?
- Dlaczego zostałem odwołany? Trudno powiedzieć. KPPD to firma, która jest zarządzana przez pracowników, głównie przez tzw. menedżerów, czyli dyrektorów zakładów, jest ich 15 i to od nich zależy, kto jest prezesem. Jeśli chodzi o mnie to nie było wobec mnie specjalnych zarzutów. Przecież spółka prosperuje bardzo dobrze, jedyny zarzut to zbyt wysokie koszty spółki. Być może stwierdzono, że czas na zmianę.
Odejście ze stanowiska z pewnością nie jest Panu obojętne?
- Nie jest obojętne, ponieważ pracowałem w tej firmie od 1982 roku, czyli od 26 lat. Zżyłem się z tą firmą, ale z drugiej strony osiągnąłem wiek, w którym moim zdaniem najlepiej odchodzić. Wiek 60 lat dla prezesów i dyrektorów dużych firm, to powinien być koniec pracy. Sytuacje stresowe powodują zmęczenie. Dlatego nie mam pretensji do współzarządzających firmą, gdyż jestem także jednym ze współwłaścicieli. Odwołanie zbiegło się z moją chęcią, z tymże ta chęć była jeszcze głęboko ukryta.
Czy to dobrze, że członkowie spółki pracowniczej takiej jak KPPD mają tak dużą samodzielność, która uprawnia do odwołania prezesa?
- Zawsze jest problem ze spółkami pracowniczymi lub jak ja je określam, ze spółdzielniami. Na pewno lepsza jest albo własność pełna, albo własność wielu bezimiennych akcjonariuszy. Wówczas jest inny układ, a w przypadku spółek pracowniczych zarządzanie bywa nienajlepsze. Ja jednak życzę wszystkiego najlepszego moim współzarządzającym. Będę z nimi współpracował i pomagał im w miarę potrzeb.
Został Pan odwołany ze stanowiska, ale nie rozstał się Pan z firmą?
- Chciałbym aby spółka żyła jak najlepiej, chociażby z tego powodu, że mam wykupione akcje firmy.
Zmiana na stanowisku prezesa firmy ma na ogół duże znaczenie dla kondycji spółki. Jak jest w tym przypadku?
- W ostatnim czasie nie obserwowałem notowań spółek, poza tym trudno mówić o spadku czy wzroście akcji, ponieważ wypłacana była dywidenda i w tym momencie, to akcjonariusze trzymają swoje akcje do czasu aż będą mogli zrealizować zyski. Po moim odejściu nic się w spółce wielkiego nie wydarzyło, po prostu zmiana pokoleń.
Co dalej z Pana karierą zawodową? Wiemy, że jest Pan swoistą ikoną w branży tartacznej, będzie Pan zatem nadal aktywny zawodowo?
- No cóż, muszę teraz odpocząć. Zastanawiam się jeszcze czy działać w Klubie Drzewnym. Największe przedsiębiorstwa przemysłu tartacznego (w tym KPPD dop. red.) założyły taki klub, który zrzesza 12 firm i tam jestem prezesem, choć to funkcja społeczna. Trudno mi powiedzieć co dalej, bo nie mając decydującej roli w KPPD na pewno są problemy, aby zarządzać klubem firm. Mam 60 lat, a więc prawo do emerytury, w związku z czym być może zostanę w domu. Muszę odczekać i dopiero podjąć na spokojnie decyzję.
Rozmawiała
Edyta Wieleba
Nowym prezesem KPPD został Marek Szumowicz-Włodarczyk, dotychczasowy dyrektor zakładu w Drawsku Pomorskim.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie