
felieton ukazał się 11 czerwca w tygodniku Temat
Niezbadanym i zupełnie wyjątkowym zjawiskiem są coroczne obchody Bożego Ciała. W ulicznych procesjach udział biorą tysiące mieszkańców. To miejscowy – szczecinecki fenomen. Niematerialne dziedzictwo, którego początki nie są aż tak odległe, sięgają zaledwie pierwszych lat powojennych. Aż do lat siedemdziesiątych ulicami miasta przechodziła tylko jedna wspólna procesja, co było zrozumiałe, ponieważ parafia Mariacka obejmowała całe miasto. Potem w latach 60. władze nakazały, aby procesja odbywała się wokół kościoła, po przylegających do niego uliczkach. W takich warunkach, ze względu na olbrzymi tłum, kościoła nawet nie sposób było obejść. Z biegiem lat, miasto się rozrastało. Powstawały nowe kościoły i parafie, i wspólna okołomiejska procesja odeszła z czasem do historii.
Trudno pojąć dzisiejszy fenomen wiary. Bo przecież udział liczonych na wiele tysięcy uczestników religijnych uroczystości, i to odbywających się nieraz w tym samym czasie w sześciu szczecineckich kościołach, jest zjawiskiem niecodziennym. Dzieje się to w czasach, kiedy w największych mediach szyderstwa wobec ciemnogrodu utożsamianego - rzecz jasna - wyłącznie z katolikami są na porządku dziennym. W czasach, kiedy do medialnych wydarzeń dnia urastają nawet najgłupsze komentarze atakujące Kościół, wypowiadane, choć częściej raczej wykrzyczane przez piosenkarkę, czy choćby przedemerytalnego celebrytę wtykającego polską flagę w odchody. Co powoduje, że ludzie bez żadnych nakazów, list obecności przychodzą po to, aby w słonecznym skwarze tłumnie przemierzać, za utajonym w hostii Chrystusem ulice naszego miasta? Tłumy są tak wielkie, że gdyby każdy z jej uczestników (a nie jak wynika ze statystki tylko co piąty), zechciał pójść na niedzielną mszę św. z pewnością w szczecineckich kościołach zabrakłoby nawet miejsc stojących. Dlaczego zatem przychodzą na procesje? Są też ludzie wyobcowani, nie utożsamiający się z żadnymi wartościami.
Na jednym z ogólnopolskich portali internetowych, pod znamiennym tytułem, „Ludzie i bydło”, zaprezentowano dwa zdjęcia. Jedno ukazuje ciągnięty przez woły wóz (stąd tytuł) i ubogich rolników klęczących przed niesionym przez księdza Najświętszym Sakramentem. Drugie - gości warszawskiej knajpy, którzy nie reagują na przechodzącą parę metrów od nich procesję. To przykład współczesnej cywilizacji wychowującej egoistów i pyszałków. Normy kultury nakazywałyby choćby wstać. Nie ma znaczenia, czy jest to osoba wierząca, czy nie. To tak jak wchodząc do kościoła, trzeba zdjęć czapkę, a do meczetu buty, bez względu na wiarę czy niewiarę. To powinno być oczywistym odruchem człowieka kulturalnego. Ale czy tak jest? Najwyraźniej współcześni mają problemy z tym, co jeszcze nie tak dawno było oczywistym odruchem.
Jest i trzecie zdjęcie, tyle że zamieszczone na naszym portalu. Trudno je w fotoreportażu od razu wypatrzeć. Procesja przecina ul. Słowiańską. Po obu stronach jezdni stoi sznur samochodów. Pomiędzy nimi, a przechodzącym akurat księdzem z Najświętszym Sakramentem – dosłownie kilka kroków dalej stoi policjant. To mało powiedziane. On ma ręce założone, jakby lada moment miał zatańczyć krakowiaka. Albośmy to jacy tacy / Chłopcy krakowiacy / Czerwona czapeczka... No nie zupełnie czerwona. Czapeczka jest biała, a młodzian jest w czarną skórę odzian.
Kwestia kultury, a może nieznajomość regulaminu? Od razu wyjaśnienie. Nie, pan mundurowy nie ma klękać, nie ma też salutować (choć powinien). On ma obowiązek, tak obowiązek, stać w postawie niemal zasadniczej – to taki termin znany każdemu, kto był choćby jeden dzień w służbie czynnej w wojsku. Być może ów termin w policji mało znany. Postawa to, po pierwsze - szacunek dla przechodzących ludzi i wyznawanych przez nich wartości, a po drugie - także poważane traktowanie oczekujących w korku kierowców. Otóż zgodnie z kodeksem o ruchu drogowym, policjant stojący przodem lub tyłem w postawie zbliżonej do zasadniczej, oznacza to samo co czerwone światło, czyli - stój. Kierowca wie, że należy się zatrzymać. Postawa z założonymi rękoma świadczy o lekceważącym stosunku także do swoich obowiązków. Jeśli nie kultura rozumiana jako ludzki styl bycia, to przynajmniej noszenie munduru powinno do czegoś zobowiązywać. To mówiłem ja, podatnik.
Jerzy Gasiul
foto: archiwumJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
On w tej skórze nie jest uczestnikiem procesji ,jest na służbie i zabezpiecza porządek uczestnikom tejże uroczystości.Bez dewocji autorze,ma klęczeć,stać na baczność,modlić się.
Oj, zdaje mi się, ze PT Autor szuka zwady, pietnujac widocznego na zdjęciu (z twarzy!) policjanta na sluzbie. Bez przesady - policjant ow pełni na tej uroczystości bardzo wazna role, zapewniając bezpieczeństwo. Postawa ""ruki pa szwam"" jest wlasciwa dla kompanii honorowej, a ten policjant jest po prostu w pracy.