Reklama

Białoruś, jakiej nie znaliśmy

04/08/2011 10:13

Temat nr 560 (31 marca 2011)


 
Na specjalne zaproszenie Konsula Białorusi uczestniczyliśmy w wyjazdzie sesyjnym na Białruś. Przez pięć dni przejechaliśmy ponad 2000 km, spotkaliśmy jednych z najważniejszych osób w Państwie, wystąpiliśmy w głównym wydaniu wiadomości.


Ciekawe jak tam będzie?
  To jedno z podstawowych pytań, jakie sobie zadawałem kiedy wraz z 21 uczestnikami udawaliśmy się autokarem na Białoruś. Nasza wyobraźnia o tym kraju zamykała się w kilku  stereotypach.  Zostaliśmy zaproszeni przez konsula generalnego w Polsce Pana  Rusłana Jelcyna  Wcześniej trzeba było złożyć wniosek o wizę, paszport, druki i druczki. Podróż, a może raczej wizyta trwała od 15 do19 marca i została przez naszych gospodarzy zaplanowana bardzo szczegółowo. Przykładowy dzień zaczynał się o 7 i kończył o 21. Przyznać trzeba, że najwięcej czasu pochłaniały oficjalne spotkania z władzami miast ( prezydentów miast Mińska, Grodna) i tamtejszych powiatów. Dane nam było pojawić się w muzeach, fabrykach, szkołach a także organizacjach polonijnych. Trasa przebiegała przez najważniejsze białoruskie miasta: Grodno, Mińsk, Mohylew, Borbujsk, Nieżśwież, Waziliszki, Łogojsk.
  - Trasa obejmowała najważniejsze miejsca centralnej i południowej części Białorusi. Chceliśmy pokazać najważniejsze miasta i regiony, pokazując ich dorobek kulturalny, gospodarczy. Polacy bardzo mało jeszcze wiedzą o nas - mówi Jan Gajdel, zastępca przewodniczącego Stowarzyszenia Polska - Białoruś, współorganizator wyjazdu , nasz przewodnik i tłumacz.


 No i szok !
  - Zobaczysz jakie u nich drogi - powiedział  kierowca tira, stojącego w czterokilometrowej kolejce przed granicą. Faktycznie, ich normalna droga u nas zaliczana byłaby z pewnością do ekspresowej. Na naszej trasie mieliśmy szerokie, 4 pasmowe jezdnie. Drogi podrzędne, to takie na których bez trudu zmieszczą się trzy auta a nawierzchnia jak u nas na nowej trasie.
Do Grodna dojechaliśmy późno wieczorem. Piękne miasto. Iluminowane budynki,  nowoczesność przemieszana wiekową zabudową: teatry, biurowce, kolorowe witryny sklepów,  na drodze auta różnych klas i marek. Pierwszy stereotyp został obalony, bo niby na ulicach miały być tylko stare łady, dużo śniegu a w sklepach puste półki? Wielkomiejskie ulice w niczym nie ustępują naszym. Duże miasta w których byliśmy kipiały życiem. Ludzie robiący zakupy, salony samochodowe znanych marek, sklepy z ciuchami, kina, kluby, dyskoteki. Dało się jednak zauważyć mniejszą ilość natarczywych reklam i przestrzennego chaosu. No i czystość.  Jak okiem sięgnąć czy to miasto, czy wieś nie ma śladów bezmyślnego wandalizmu, pobazgranych ścian i śmieci. W każdej miejscowości postumenty, monumenty i pomniki.  Sądząc po nich epoka socjalizmu ma się bardzo dobrze. Bardzo dużo zabytków w trakcie prac renowacyjnych jak pałac Radziwiłłów w Nieświeżu i bezlik świątyń. Tradycja i nowoczesność, nacjonalizm i postęp, słowem  wash & go.


 Dziki wschód?  Co i za ile
 Przeliczając naszą średnią krajową (3033 zł) na dolary wychodzi że zarabiamy 1213 zielonych, tymczasem na Białorusi jest to zaledwie 850 dolarów. Nasz średnia emerytura 190-250 USD - tam podobnie. Paliwo kosztuje 3 zł, kupon totolotek - 5 zł. Oficjalną walutą jest rubel białoruski. Zera na banknotach przypominają mi czas przed denominacją, kiedy każdy z nas był milionerem. Wystarczy odjąć trzy zera - 1000 rubli to 1 zł. I tak chleb kosztuje ok. 3 tys., batonik 800, wódka (250 gram) 5500 rubli. Taniej? No chyba że paliwo po 3 zł.. Niezwykle rzadko można w sklepie kupić zagraniczną czekoladę. Na półkach 99 proc. produktów to wyroby rodzime.
  - To bardzo dobrze, bo pieniądze zostają w kraju - argumentuje sprzedawczyni na stoisku spożywczym. Władze zapewniają, że Białoruś otwarta jest na inwestorów zagranicznych. Chętnie widziana jest współpraca w zakresie przetwórstwa płodów rolnych, owoców mrożonych, przetwórstwa rybnego, wykorzystania zasobów leśnych i budowy centrów logistycznych. W tym celu stworzono strefy inwestycyjne i pięcioletnie ogromne ulgi dla inwestorów.
Jak okiem sięgnąć wszędzie można zobaczyć rozpoczęte budowy bloków. Wykonawcy i pracownicy są tutejsi.  Według władz pozwala to ograniczyć bezrobocie do minimum.
Rozmach , wszystko w skali XXL
Monumentalizm widać na każdym kroku. Wielkie bloki, domy handlowe, place, pomniki, ulice. Gospodarze gościli nas iście po królewsku. Nocowaliśmy w pięknych hotelach ale też w miejscach, które pamiętały lata siedemdziesiąte.
 To co zdziwiło mnie to w stolicy kraju - Mińsku nie ma ulicznych korków. Miasto podczas ostatniej wojny było niemalże zrównane z ziemią. Wszystko zostało odbudowane. Pokazano nam  halę sportową z 15. tys. widownią. Obiekt ze szkła i aluminium. Widzieliśmy przepiękną Bibliotekę Narodową w kształcie sześcianu. Można by tak wymieniać bez końca.
 Na wschód od Niemna
  Mieszańcy bardzo silnie związani są z tradycją. Podkreślają to na każdym kroku. Dodatkowo wyznają zasadę, że jeżeli coś było, a jest to ich historią - powinno zostać. Tak więc pozostały  nazwy ulic, placów, budynki, i pomniki. Wszędzie pomniki Lenina czy choćby popiersia Dzierżyńskiego. W Grodnie pomnik Lenina "dekoruje" olbrzymi plac. Stoi na tle urzędowego olbrzymiego gmachu. Tuż obok biegnie ul. Orzeszkowej. Nie sposób też nie zauważyć barw narodowych. Widać je nawet na opakowaniu krówek i ściereczek.
  Wyprawa w rejony związane z polską historią była niezwykłym przeżyciem. Dom Mickiewicza, Muzeum Elizy Orzeszkowej, Muzeum i Pałac Radziwiłłów, polskie kościoły, spacer po dziedzińcu zamku w którym podczas tzw. "cichego sejmu" zatwierdzono pierwszy rozbiór Polski.
 Zetknięcie z Polakami, którzy chcą  zobaczyć Polskę. Rozmawiają z nami po polsku. Dom Czesława Wydrzyckiego znanego jako Czesław Niemen, to chałupina, licha izba, radio, zapiecek. Niegdyś oglądały go tysiące, a i dzisiaj posłuchać przyjemnie. Niebywałym wydarzeniem dla nas jest to, że jeden z uczestników naszej wycieczki był krewnym pana Czesława i tak jak on również urodził się właśnie w tym domu. Tego rodzaju epizody mimo szalonego tempa wycieczki sprawiały, że choćby z tego powodu warto było tutaj zajrzeć.

"Ojciec Czesława Niemena i mój byli rodzonymi braćmi. Urodziliśmy się w tym samym miejscu, dniu i miesiącu. Mój ojciec trzymał Czesława do chrztu, jego ojciec mnie. Byliśmy bardzo blisko. Mieszkaliśmy w tym domu. Za domem był sad, piękna łąka prosto do rzeki, Teraz wszystko to zmeliorowano. Wyjechałem mając 6 lat. Bałem się trochę tej wizyty. Jestem dobrze dorosły. Bałem się rozsypać. Uronić łezkę, choć to nic strasznego. Przekazałem niepublikowane dotąd nagrania Czesława oraz osobiste pamiątki. U nas budowa muzeum spotyka się z ciągłymi kłopotami ze strony ostatniej żony. Był wspaniałym poetą, robił rewelacyjną grafikę komputerową. Po 7 latach ośmieliłem się za własne pieniądze wydać płytę z prywatnych zbiorów Czesława" Wspomina ciepło Pan Juliusz.

  Gospodarze uznali, że powinniśmy odwiedzić wieś Chatyń. Jej mieszkańcy zostali podczas wojny wymordowani przez Niemców. Wszystkich spędzono do stodoły i położono ogień. Ze 150 spalonych żywcem cudem ocalały trzy osoby. Dzisiaj w miejscu zniszczonej wioski jest memoriał. Tam, gdzie stały domy, ustawiono betonowe słupy wyglądające jak kominy. Na ich zwieńczeniu zawieszone są dzwony. Grupowo odzywają się co 30 sekund. Wrażenia wstrząsające. My też wiemy jak bolą takie rany. Przecież podobna historia wydarzyła się w niedalekich Podgajach, gdzie Niemcy w stodole spalili wziętych do niewoli polskich żołnierzy..

DSC_0152.jpg 

Konsul Generalny Republiki Białoruś w Gdańsku Rusłan Jesin
---------------------------------------------------------------------

Daleko od polityki
  Nasza wycieczka była zaplanowana co do minuty. Nie mieliśmy możliwości aby zobaczyć  normalne życie Białorusinów.  Przy każdej nadarzającej się okazji rozmawialiśmy starliśmy się choćby słowo zamienić, ze zwykłymi ludźmi, zapuszczaliśmy się w małe uliczki.
 
Białorusini są niezwykle sympatyczni. Są ciepli i życzliwi. Żyją w standardach, które my uznalibyśmy za przejaw ubóstwa. Domy drewniane, ale też i piękne nowe bloki.
  - Im żyje się z dnia na dzień coraz lepiej. Istnieje możliwość zarobienia pieniędzy i ich wydawania, wyboru produktu w sklepie. Miejmy świadomość, że kilka lat temu, były kartki, a kto nie pracował, ten nie jadł. Dzisiaj jest swoboda kupowania. - powiedziała mi, zapytana na ulicy mieszkanka Grodna, młoda dziewczyna dodaje "Czy jest jest wolność słowa? Hmm nie do końca."
  Białorusini doświadczają dzisiaj postępu i ewolucji. Co miesiąc jest coraz lepiej. Państwo ponosi koszty związane z czynszem a nawet pomaga w spłacie kredytu rodzinom wielodzietnym.  Co również nie jest bez znaczenia, na terenie Białorusi jest bardzo dużo mniejszości narodowych. W samym obwodzie grodzieńskim aż 85! Co istotne wszyscy żyją w zgodzie i przyjaźni. Konflikty? Jak w każdym domu i sąsiedztwie. Dla nich nie ma znaczenia czy jesteś Tatarem czy Polakiem.
 
Wiktor Bogdan: - Tu ponad 50 lat nie było nauczyciela polskiego. My od setek lat tutaj żyjemy. Tutaj są nasi krewni i dziadkowie. W 1939 roku rozdzieliła nas granica. Część wyjechała do Polski tak jak rodzice Czesława Niemena, myśląc, że tam będzie lepiej. W każdej rodzinie jest ktoś kto został. Teraz po 2005 roku kiedy zostaliśmy podzieleni na dobrych i złych Polaków, nie możemy jeździć na groby, nie możemy się odwiedzać, młodzież nie może wyjeżdżać do Polski uczyć się języka. Sprawa polskości i przynależności stała się sprawą polityczną. Korzenie przestały mieć znaczenie. Jest to smutne.


 Ze służbami w tle
  Im dalej było od naszej granicy tym bardziej wydało się nam, że zmienia się nieco mentalność mieszkańców. Nie zmieniała się jedynie gościnność, wylewność w kontaktach z nami. Im dalej tym większy urzędowy dryl. Na granicy dużego Mohylewa, zamiast - jak było do tej pory - pięknie przebranych w narodowe stroje, zastaliśmy oficjeli w asyście milicyjnego radiowozu. Po powitaniu, nasz autokar ruszył w asyście radiowozu. Dokładniej radiowóz go pilotował. Mało tego przy włączonym sygnale i światłach mknęliśmy przez zatłoczone ulice miasta.  Dla nas nie istniały czerwone światła, skrzyżowania bez pierwszeństwa, piesi na przejściach. Wszędzie milicjanci torowali drogę, nierzadko wymachując pałkami przez otwarte okno auta.
Nie mogłem się pozbyć wrażenia,ze jest ktoś kto kroczy za nami krok w krok, obserwując gdzie robimy zdjęcia, z kim i o czym chcemy rozmawiać. Nawet podczas udzielana wywiadów białoruskim telewizjom, pytania powtarzały się. Do
 tyczyły głównie naszej opinii i zasadności wprowadzenia tzw. karty Polaka. Podczas wizyty w polskiej szkole, fabryce produkującej wyroby mleczne, spaceru, jazdy autobusem. Zawsze był z nami ktoś i patrzył. Osoby nas oprowadzające były spięte. Mieliśmy wrażenie, że wszystko dobywa się na pokaz. Niechętnie udzielano nam  odpowiedzi na zadane przez nas pytania. Zdarzyło się, że zwiedzając kościół w którym znajdowała się krypta Radziwiłłów, przemilczano o ich grobach skupiająć się jedynie - zresztą bardzo pięknych - freskach.

14.jpg

Walentina Afanasjewna Magier i Ivan Ivanowicz Magier: Jest nam bardzo miło, że przyjechaliście do nas, że możemy się spotkać z człowiekiem, który przywiózł pozdrowienia ze Szczecinka. Prosimy przekazać naszym przyjaciołom z Polski i ze Szczecinka, waszym Czytelnikom, oraz panu staroście Lisowi, życzenia. Wszystkiego najlepszego.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Opinie innych uczestników wycieczki:
  B ohdan Borowski - zarządca  nieruchomości w Gdańsku: - Oni nie mają spojrzenia na to jak my widzimy i co chcemy zobaczyć.  Zrobiono nam terasę - Czesława Niemena, Mickiewicza, pędzą nas i pędzą. Nie pomyślano i nie zapytano, co chcemy zobaczyć. Pomyślano: - pokażemy im.  Bywam często za granicą, mam przyjaciół z tych regionów. Dobrze rozumiem mentalność tutejszych mieszkańców. Niezmiennie podoba mi się ten kraj. Poznając go i ludzi, trzeba na ich rzeczywistość spojrzeć ich oczyma.
Mikołaj Bielicki - dyrektor regionalnego biura ubezpieczeń: - Na Białorusi jestem co miesiąc od 1995 roku. Przyjeżdżam tutaj jako przedstawiciel firmy ubezpieczeniowej.  Cały czas Białoruś imponująco się rozwija. Cały czas idzie do przodu, budują drogi i pamiętać trzeba o tym, że nie mają długu.
Romuald Juliusz Wydrzycki - emeryt: Moje wrażenia? Powiem uczciwie. To jest szokujące in plus. Pretensję mam do publikatorów u nas. To tak jak w Francji należy tylko pokazywać żonę Sarkoziego - to obraz jednostronny. O Białorusi wiedziałem i słyszałem, że Łukaszenka to despota, że wybory są sfałszowane. To co widziałem to pałowanie demonstracji. Tu musi być strasznie.  Byłem tu 20 lat temu i od tego czasu zmieniło się bardzo mocno. Szerokie jezdnie, przestrzeń i rozbudowa miast. Oczywiście jest to pozostałość po poprzednim systemie. Naśladowanie rozmachu  inwestycyjny. Jestem ze Szczecina. My całe życie budujemy halę widowiskowo - sportową. Teraz zbudowano fundamenty. W Mińsku hala na 15 ty. miejsc, biblioteka, wieżowce, arterie.  Jak ktoś powie, że tu dziadostwo, ko mpletnie się z tym nie zgadzam.
Jacek Kołakowski - fotograf, prezes Pomorskiego Towarzystwa Fotografów: - Na pewno jest to kraj inny, niż wielu z Polaków sobie wyobraża. Zaskoczył mnie rozmach budownictwa mieszkalnego, jakość dróg, serdeczność  ludzi, ale sam wyjazd był bardzo męczący. Przyjechałem robić zdjęcia a nie jeździć autobusem i robić reportaż typu Japończyk. Celem wyjazdu było zrobienie zdjęć, aby zorganizować potem wystawę fotograficzną mówiącą o Białorusi - bez polityki, bez zbędnych emocji. Taką jaką ją widzieliśmy.  Ta pierwsza wystawa o musi być niezwykle czytelna i nie może to być zlepek zdjęć. Mam nadzieję, że ta wystawa będzie możliwa do obejrzenia w woj. pomorskim, zachodniopomorskim. Być może uda się wydać album.  Mamy wspólne korzenie - pamiątki po Polakach, którzy przeszli do historii. Byliśmy serdecznie witani, szczególnie na granicach obwodów, te dzieci przygotowujące się w szkołach chcący pokazać się z jak najlepszej strony... No i ta życzliwość ludzi. Na ile to było naturalne na ile sterowane, dowiemy się później. Zdaję sobie sprawę, że część z tego co nam pokazano mogło być sterowane. Ale jednocześnie chcę wierzyć, że Białorusini są ludźmi otwartymi, dążącymi do współpracy, bez  żadnych zawiści.
Justyna Płaczkiewicz - fotoreporter, "Kalejdoskop Pomorski": - Sprzeczne emocje. Jeżeli jechaliśmy szukać śladów naszych korzeni, to faktycznie znaleźliśmy je dogłębnie. Nie było możliwości żeby zrobić materiał zdjęciowy. Ludzie wydają się być zadowoleni. Ale wydaje mi się że nigdy nie jest tak, że coś jest białe i czarne. Ludzie mówią, że jest tylko dobrze. Polacy częściej mówią, że coś nam nie pasuje. Tutaj tylko mówią o sukcesach, tylko same dobre rzeczy. Nikt nie mówił o problemach czy zmartwieniach i to wydaje mi się nienaturalne. Obawiam się, że oni nie mogą mówić tego co czują.
TTM- Konrad Spółka, Twoja Telewizja Morska: - Kraj nieznany nagle poznany.  Na Białorusi jest pięknie. Oni są nastawieni na turystykę. Drugą taką rzeczą i to szczerze mówiąc - to trzeba wpisać na listę dziedzictwa UNESCO - to są kobiety - bardzo piękne kobiety i to w takim natężeniu, że nie sposób skupić się na pracy (śmiech).
Sławomir Okoń - operator. TTM: - Znajomi  ostrzegali mnie, żebym uważał. Zdziwią się  pozytywnie. Jest to kraj otwarty. To co widziałam jest dowodem na to że amerykański dream jaki jest u nas w Polsce, gdzie dzieciaki ogarnięte są Hannah Montana i mc.donaldem a zapomina się o polskiej kulturze. Na Białorusi przywiązują ogromną wagę do tradycji. Oni ją podtrzymują .


Tomasz Gasiul



 

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do