Zenek ma głos: Głosu nie mają...

Wiedziałem, że to mnie nie minie, wiedziałem, że znowu to usłyszę: - Zenuś idziemy po karpia -żywego! i faktycznie, w tym roku też to usłyszałem. Ja rozumiem i owszem, że tradycja, ale jak co roku stresa dostałem. No bo kupujesz żywego, płacisz za żywego i... no właśnie, nie bójmy się spojrzeć prawdzie w oczy, bo następuje scena jak z jakiegoś horrora, karp w łeb bierze i zwłoki mamy, niestety zresztom. A że ja miętkie serce mam, to ja ręki do tego nie przyłożę, se obiecałem gdy próg marketu przekraczałem. Karpie w w skrzynce leżały na sucho, znaczy się bez wody (co podobno im pasuje i się nie męczą - tak mnie zapewniano) i ruszały otworami gębowymi, może cóś na ten temat powiedzieć chciały, ale wiadomo - ryby głosu nie majom. Obok w drugiej skrzynce spoczywały pstrągi, te już nawet nie próbowały mówić z tej prostej przyczyny, że już nie żyły. Bo jak mnie poinformowała uprzejma sprzedawczyni: - Pstrąg bez wody tak długo jak karp nie wytrzymuje.
Ślubna rybę co żyła, znaczy się karpia wybrała a ja spytałem obsługie, czy mają na etacie jakiegoś
dyżurnego kata, co by karpia uśmiercił. No i zjawił się pan Franek, reklamówkie z rybą zabrał i ją sprawił, czyli życia pozbawił. Ale przedwczesna radość moja była niestety. Bo w domu okazało się, że karp rusza ogonem, znaczy się ożył. Ja wpadłem w panikę bo katem nie jezdem. Na szczęście ślubna jej nie uległa i głowę rybie odrąbała, dzięki czemu tradycyjna potrawa na stole w Wigilię się pojawi.
Jednym słowem happy end jak mawiajom amerykany po zarżnięciu indyka. Niestety, mnie cóś podkusiło i zajrzałem se do Internetu i zimny pot mnie oblał a i dreszcz przeszedł. Bo się dowiedziałem, że wszedłem na drogę przestępstwa. Bo się łokazało, że prokurator generalny pismo do prokuratur rozesłał, co by ryby, a zwłaszcza karpie przed złym traktowaniem i brutalnościom ludzkom bronić. W związku z tym, nie wolno rybów żywych bez wody, znaczy się na sucho trzymać! Nie wolno w plastikowe woreczki je pakować! I co najważniejsze w czasie unieruchamiania, ogłuszania i uboju, należy ryby chronić przed bólem, stresem i cierpieniem. A w roli katów mogą występować ino osoby dorosłe!
No to ja leże i kwiczę i pod prokuratora podpadam, przynajmniej za współudział. Bo przecież widziałem, że karp na sucho był trzymany i co? Niestety nie zareagowałem, policji nie wezwałem,
a przecież przestępstwo trwało! Karp do worka foliowego poszedł i nie przypilnowałem czy pan Franek i moja ślubna przed wykonaniem wyroku chronili go przed bólem, stresem i cierpieniem.
Jedyna okoliczność łagodząca dla mnie, to pełnoletność i pana Franka i mej ślubnej.
A przecie mówiłem, a prosiłem ślubnom swojom, zachowujmy się humanitarnie, nie zabijajmy,
kupmy w sklepie jakie filety, albo jakie mrożone. Ale nie, bo tradycja. No i choć żałuję swego postępku, to przecie się wpakowałem po uszy, albo przynajmniej coś w zawiasach dostanę po takim donosie na siebie na łamach gazety zresztom.
A tak swojom drogom, to po cichutku stawiałem sobie pytania (co mnie i mych postępków łoczywiście nie usprawiedliwia), czy karpie w liczbie kilkudziesięciu sztuk, zanurzone w niewielkim baseniku są stresa pozbawione? Czy karp niesiony po zakupie do domu w reklamówce
z odrobiną wody się nie męczy? Czy lepszy jest pan Franek na zapleczu z wprawioną ręką, czy
domownik z ręką co raz w roku jedną sztukę sprawia. A dorsze, szproty i inne morskie i słodkowodne też przed stresem, bólem i cierpieniem są chronione? Dobrze by było co by jakieś konsultacje prokurator generalny mógł przeprowadzić. No tyle, że jest pewna trudność, że ryby co by cóś na ten temat rzec mogły, to niestety, ale głosu nie mają