
felieton ukazał się w 510 numerze Tematu
Dawno, dawno temu za górami, za lasami, w prastarym grodzie nad jeziorem ludziska łagodnego serca mieszkali. Miody pili, chleb piekli, koła majstrowali, a od czasu do czasu Rajców i Burgenmajstra na urząd wybierali. A ci o potrzeby ich dbali, za co z kasy miejskiej niezgorszy pieniądz dostawali. Aż dnia któregoś smoczysko niewielkie do nich zawitało. Cudów różnistych mieszczanom naobiecywało opodal grodu w jamie zamieszkało. Smok ogniem, który miał w pysku, ludziskom wodę grzał., a oni z pcheł go iskali i tak w zgodzie trwali.
Smok nie wadził nikomu. Trawę żarł, a na owieczki i dziewice nawet nie spoglądał. Czasem puścił bąka. Lecz, gdy z jego bramy brzydko zalatywało, wszyscy ludzie udawali, że nic się nie stało. Niektórym to nawet pachniało. Lata płynęły. Smok już dwie głowy miał, a wkrótce i trzecia głowa przybyła. Mówiąc krótko, gadzina urosła i przytyła. Z jamy coraz bardziej brzydkim smrodem zalatywało. Niektórym to już nawet śmierdziało. Z jamy krzyki i wrzaski dochodziły. A że owieczki i dziewice znikały, to ludziska ze strachem w stronę jamy spoglądali. - Coś trzeba z tym zrobić! – postulowali.
Na to Rajce z Burgenmajstrem do smoka się udali i długo z nim debatowali. A gdy od niego wrócili, że smok jest „wporzo” i że dobrodziejem grodu jest, ludziskom obwieścili. A ludzie, jak to ludzie, o smrodzie, huku, ogniu, dymie i znikających dziewicach po kątach rozprawiali i na bóle głowy i brzuszków narzekali. Smoczysko w tym czasie czwarty i piąty łeb dostało, a dziewic i owieczek wciąż mu było mało. Kupy, które robił, okrutnie śmierdziały, a i drzewa od nich usychały. Ludziska od czasu do czasu się burzyli, protestowali, a Burgenmajster i Rajcowie listy do księciunia słali i o ratunek przed smokiem błagali.
Księciunio rycerzy słał. Ci przybywali i z wielkim i z wielkim animuszem, chyląc kopie, na smoka ruszali. A jak go ujrzeli, to w podskokach spieprzali. A gadzina się rozpanoszyła, smrodziła, huczała i nowego pomysłu dostała. Żenić ze smoczycą, Cieplicą się chciała. I tu miarka się przebrała. Pewna Białogłowa grupę śmiałków zebrała i sposobów pozbycia się smoka szukała. A swą odwagą innych mieszczan do buntu porwała. Oręż szykowali i rychłe zabicie gadziny zapowiadali. Rajcowie z Burgenmajstrem też się zerwali, za miecze chwycili, na smoka wołali. A i księciunio wici słał i drużynę swa do boju szykował.
U wszystkich duch był i wiara w zwycięstwo tez była. A wynikało to z tego, że ostatnia godzina na smoka wybiła. Wszyscy tak do bitki z gadziną się rwali, że zajęciem pola nawzajem sobie przeszkadzali. – Wy kiepski oręż macie! – Rajcowie drużynie Białogłowy docinali. – Posuńcie się z pola, bo u nas pancerze ze stali. – To czemu, mimo stali, żeście tak długo w miejscu stali i i do bitki się nie brali – ci od Białogłowy tak Rajcom się odcinali i z orężem, jaki mieli, do przodu się pchali.
Czas płynął, a oni mówili i kontrowali, wiece zwoływali, zwolenników gromadzili, a cały czas listy na cztery świata strony i do króla, i do księciunia, i do ministrów słali, a do boju ze smokiem wspólnie nie ruszali. A gadzina w jamie sobie leżała i patrząc na to wszystko w kułak rechotała. Pierwsza głowa smoka do czwartej w tym czasie powiedziała: - Spoko, już nieraz się buntowali i już nie raz, nie dwa na wojnę z nami ruszali. A potem się kłócili i się rozchodzili.
I ziewnęła, dym puściła i w kimono uderzyła. A trzecia z piątą i pierwszą głową czuwała. Pod kociołkiem ogień podsycała, żeby w kociołku bulgotało i cały czas wrzało. Zapytacie, gdzie morał. Ha! Ha! Ha! Zapytacie, gdzie puenta. Puenta mieczem wojujących została ucięta.
skryba Zenek
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie