
Czytelnicy Tygodnika Temat czytali to już w czwartek, 23 sierpnia.
Temat. Co tydzień o tym, co ważne
Z pewnością nie są to zdjęcia z Puszczy Białowieskiej. Zrobiłem je trochę bliżej - zapewnia Kazimierz Weksej, szczecinecki leśnik i zapalony mysliwy. W rejonie Drawska są lasy, które my, może górnolotnie, nazywamy Puszczą Drawską. No bo skoro jest Białowieska, to może być i Drawska. To właśnie tam są również żubry! Stado wolnościowe żubrów liczy ok. 40 osobników i pewnie z tegorocznym przychówkiem już jest ich więcej. Wiosną, kiedy robiłem te zdjęcia, było ok. 38 żubrów.
Żubry pochodzą z Puszczy Białowieskiej i zostały przywiezione tutaj kilka lat temu. Przesiedlanie trwało oczywiście kilka lat. Wprawdzie żubra dość łatwo zanęcić, bo są dokarmiane, ale chodzi nie tylko o karmę, również i o środki zabezpieczające przed chorobami. Trzeba powiedzieć, że żubr jest na tzw. czerwonej liście zwierząt chronionych.
Polowanie tylko na wybrane sztuki
Dlaczego musi być chroniony? Ponieważ naukowcy mówią, że żubr ma wąską pulę genową i z tego względu jest podatny na wiele różnych chorób. Z tego też powodu, co jakiś czas trzeba kilka lub kilkanaście osobników likwidować. Polowanie jest dopuszczalne tylko na wybrane sztuki, przynajmniej tak było kilka lat temu. Wtedy zezwolenie wydawał minister leśnictwa. Wybierano osobniki chore i stare, które mogły zagrażać otoczeniu. Zdarzają się takie przypadki, że żubry zatracają swój zmysł ostrożności i stają się niebezpieczne. Żubr potrafił wejść do wioski w Bieszczadach podczas meczu piłki nożnej! Zwierzę wywołało panikę, mecz przerwano. Tymczasem żubr pochodził, poskubał trawkę i poszedł dalej. I tak sobie wędrował od wioski do wioski. Szczególnie było narażone bydło, bo je atakował, traktując jak konkurentów. Nie udało się go złapać, bo był agresywny. Trzeba go było uśpić.
Są też pod Wałczem
Żubry bytują na terenie liczącym kilkadziesiąt km kwadratowych. Chciałbym dopowiedzieć, że drugie takie stado wolnościowe znajduje się w okolicach Wałcza. To tzw. stado wałeckie. Jest ich tam ok. 60 sztuk. Żubry są w jednym miejscu, to jest obszar w promieniu Mirosławca, Piecnika i jez. Bytyń. W tej chwili są już tam trzy stada. Z żubrami na tym terenie jest dużo kłopotu. Wyrządzają ogromne szkody nie tyle tym, co zjedzą, ale tym co... wdepczą w ziemię. Leżą na polu i czują się swobodnie. Nie bardzo można je przepędzić, ale ludzie już do tego przywykli.
Z tymi drawskimi nie mają nic wspólnego. Choć do takiego kontaktu może dojść przez poszczególne wędrujące osobniki.
Stado na zdjęciu
Miałem szczęście, udało mi się bardzo blisko podejść do stada. To było w kwietniu tego roku. Akurat przebywałem na tym terenie i nie bardzo wierzyłem, że takie zdjęcia uda mi się zrobić. Któregoś dnia przyjaciel, nadleśniczy z Drawska poinformował mnie, że nadarza się taka sposobność. Była dobra pogoda i wiedzieliśmy, gdzie żubry mogą się znajdować. Udało się nam podjechać terenowym samochodem służby leśnej. Zwierzęta inaczej reagują na tego typu samochód, zresztą innym nie można wjechać z uwagi na liczne bagna i zakrzaczenia. Szukaliśmy ich dość długo.
W końcu udało się nam podjechać do żubrów na kilkadziesiąt metrów. A to nie było wcale takie łatwe. Wysiadłem z samochodu i zacząłem powolutku do nich podchodzić. Jadące ze mną inne osoby pozostały w samochodzie. Przygotowałem aparat, zacząłem pomału robić zdjęcia. Byłem dobrze zamaskowany, chociaż żubry mnie widziały. Co do tego nie mam najmniejszej wątpliwości. Zachowywałem się spokojnie. Starałem się nie stwarzać takiej sytuacji, aby zwierzęta poczuły się zagrożone. W stadzie żubrów na przedzie idą największe byki, młode i samice są z tyłu. Ta awangarda byków cały czas mnie obserwowała.
Co jakiś czas jakiś byk ruszał leniwie, aby mnie odpędzić. Wtedy powolutku się wycofywałem. W takich przypadkach nie można uciekać, bo ucieczka jest oznaką strachu. Człowiek zresztą nie ma szans. W takich przypadkach trzeba szybko wdrapać się na drzewo. Kiedy żubr się uspokajał, podchodziłem znowu. Samce uznawały, że nie jest to zagrożenie. W pewnym momencie chyba jednak miały mnie dość i zaczęły odchodzić na bok. Wtedy podjechaliśmy z drugiej strony. Udało mi się zrobić znowu parę zdjęć. Potem stado przemieściło się wg danych telemetrycznych (każdy żubr ma nadajnik) aż o pięć kilometrów. Miałem dużo szczęścia.
Trzeba umieć się wycofać
Ważne jest to, aby podchodzić sposobem myśliwskim - pod wiatr po to, aby nie dawać za dużo zapachu. Poza tym trzeba zachowywać się bardzo spokojnie i wkomponować się w środowisko. To jest bardzo ważne. Lata chodzenia po lesie mnie tego nauczyły. Trzeba rozumieć język, a właściwie gesty zwierząt. Jest taki gest, że trzeba się wycofać. Należy to zrobić, bo kto nie zastosuje się do tej zasady, wtedy może być przez zwierzę zaatakowany. Kiedy zwierzę rusza w moją stronę, cofam się. Jak zacząłbym uciekać, wówczas on zacząłby mnie gonić. Cofam się powoli, patrząc na niego. Po pewnej chwili dochodzi do wniosku, że nie stanowię dla niego żadnego zagrożenia. Wprawdzie cały czas mnie obserwuje, ale ataku nie ponawia.Opowiadał mi kolega leśnik, który miał podobną sytuację. Zaczął dość szybko podchodzić, biegnąc od drzewa do drzewa. W pewnym monecie żubry ruszyły na niego, a on musiał szybko włazić na drzewo. Dlatego biegać nie wolno. Trzeba przemieszczać się powolutku, aby być prawie na tej samej linii. Wtedy zwierzę doskonale się orientuje, że człowiek nie stanowi dla niego jakiegoś zagrożenia.
Wilk człowieka dostrzeże pierwszy
Zrobić zdjęcie wilkowi jest bardzo trudno. Człowiek myśli, że wilk go nie widzi, tymczasem wilk zawsze człowieka dostrzeże. Miałem już parę spotkań... Jak dobrze policzyłem - było ich w sumie osiem, ale jeszcze zdjęcia nie udało mi się zrobić. Wilki są również i w naszych lasach. Czują się tutaj doskonale, bo w lesie stołówka jest bardzo bogata. Wilk zjada rocznie tonę mięsa. Jak mu się trafi, to także i krowy i owce, ale tylko wtedy, jak nie będzie miał co jeść. Ale póki co, w lesie ma pod dostatkiem jeleni, saren i dzików. Stado wilków, czyli wataha, liczy sobie 5-6 sztuk i zajmuje teren o pow. dwóch nadleśnictw, czyli ok. 300 km kw. Na takim obszarze bytuje ok. 1 tys. saren i tyleż samo dzików. Jeśli jest tam 5 wilków, to te ubytki wynoszą 2-5 proc. Z tego połowa to zwierzęta chore, słabe, niedołężne i potrącone przez samochody lub postrzelone przez myśliwych.
Czy człowieka może zaatakować? Do takiej sytuacji może dojść tylko w przypadku zagrożenia. Wędrując po lesie spotkałem się z taką sytuacją. Wilk warczał na mnie spod świerka. Byłem od niego ok. 5 metrów... Wycofałem się. To był przypadek. To było w lutym, a w tym czasie wilki mają cieczkę. Będąc w okresie godowym, cały dzień się przemieszczają.
Watahę prowadzi, tak jak u żubrów, basior alfa, czyli przewodnik stada i wadera - samica. W takim stadzie, mówiąc językiem myśliwskim, rozmnaża się tylko para alfa. Pozostałe osobniki nie. Kiedy dorastają do 3 lat, są wypędzane. Idą szukać sobie terenu, aby go zająć. Są to żelazne zasady. Stado ma taki obszar, na którym może się wyżywić.
Osobniki inne są wypędzane. Tam gdzie się pojawiają wilki, jelenie są 6 km dalej. Tak na wilki reaguje zwierzyna.
Zachowały swoją dzikość
Jak się ocenia, wilk jest o 30 proc. bardziej inteligentny od najbardziej inteligentnego psa. Są fascynujące również z tego powodu, że przez cały czas zachowały swoją dzikość. Ich się nie oswoi. To nieprawda, że można to zrobić. Wszyscy, którzy tego próbowali wiedzą, że udało im się jedynie w części. Wilk zachowuje dzikość i dystans do człowieka. Nie tyle się boi, co zachowuje dystans. Obserwuje go w lesie, a jednocześnie zawsze go omija. Tak ma już w genach.
Przez dłuższy czas na naszym terenie nie było wilków. Jednak w XIX w. na tym terenie wilków było więcej niż jeleni! Jelenie były niemalże przez wilki zjedzone. Wg niemieckich badań, które tłumaczył nieodżałowanej pamięci prof. Pielowski, na terenie Pomorza rocznie strzelano ok. 130 wilków i mniej więcej tyle samo, lub nawet mniej, jeleni.
Wilcze prawa są bardzo twarde. Przydałyby się i ludziom... Choćby to, że młode wilczki po pół roku muszą się nauczyć samodzielności. Są odpędzane w okresie godowym. Jeśli młody wilczek sam niczego nie upoluje, to padnie. Dlatego przeżywalność wilków jest w granicach 50 procent. Na cztery szczenięta statystycznie przeżywają tylko dwa. Upolowaną zwierzynę najpierw jedzą osobniki alfa, potem średnie, a młode na końcu. Ale najgorzej ma wilczy emeryt, bo stado go odpędza. Pożywiają się resztkami, jeśli coś zostanie. Starego nie zagryzają, ale odcinają od pożywienia. Umiera śmiercią głodową...
Tam, gdzie są wilki najbardziej zagrożone, są psy - to jest dla nich potencjalny rywal. Pies, który wejdzie na ścieżkę wilka natychmiast zostanie zabity. Było parę takich przypadków, że piesek wybrał się do lasu i zginął. Zdarzyło się to psu mojego kolegi myśliwemu z Bornego Sulinowa. Usłyszał tylko skowyt psa i... już go nie znalazł.
Strzelam, ale aparatem
- Przy obecnej technice zastrzelić to żaden problem. Czasem coś strzelę, ale to już rzadko. Nie strzelam do saren, tylko do dzików, jeleni i lisów, bo to są drapieżniki, które trzeba tępić. Do wilków też nie strzelałem, ale kiedyś jeździłem na polowania w Bieszczady. W sumie przesiedziałem tam 14 nocy, to było jeszcze w latach 90. Jednak teraz do wilka bym nie strzelał, nawet gdyby było można...
Częściej strzelam aparatem. Zdjęcia robię o każdej porze roku. Najlepiej wychodzą te robione z rana.
(jg)
Zdjęcia: Kazimierz Weksej
Czytelnicy Tygodnika Temat czytali to już w czwartek, 23 sierpnia.
Temat. Co tydzień o tym, co ważne
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie