
Sensei Wojciech Hurka ze Szczecineckiego Klubu Karate Kyokushin, w rozmowie z Tematem. O dużej imprezie, która już niebawem, o treningach i o tym, co jest najważniejsze w samym karate. I wcale nie chodzi o umiejętności.
W grudniu w Szczecinku odbędzie się Puchar Polski Polskiego Związku Karate. Wiemy, że będzie to bardzo duża impreza - największa seniorska, jaka była do tej pory w Szczecinku. Jak wyglądają same przygotowania do tych zawodów?
Wojciech Hurka: - Jest to 35. Puchar Polski seniorów w historii i jednocześnie 15. Puchar Polski młodzików, juniorów młodszych i juniorów. To wszystko jest powiązane w jedną całość, spodziewamy się około 600 zawodników razem z trenerami! Baza noclegowa w Szczecinku prawdopodobnie tego naporu nie wytrzyma (śmiech), zawodnicy będą spali gdzieś w okolicach, ale mamy już podpisane umowy z hotelami, staramy się stanąć na wysokości zadania. Dostaliśmy tą imprezę tylko i wyłącznie dlatego, że spisaliśmy się jeśli chodzi o organizacje do tej pory. Organizowaliśmy gale, na które sprowadzaliśmy trenerów Kadry Polski i ludzi z zarządu Polskiego Związku Karate, dlatego to ma teraz taki rozmach i jesteśmy wyróżnieni tym, że przydzielono nam tą imprezę. Myślę, że podołamy i zmierzymy się z tym.
Same przygotowania zaczęły się już pół roku temu. To zakup nowej maty, zamawianie hoteli, catering, obiady. To wszystko trzeba opanować logistycznie, żeby miało ręce i nogi. Jesteśmy teraz na etapie załatwiania sponsorów, bo... same puchary będą kosztowały prawie 20 tysięcy złotych.
W kim upatruje pan największych szans na sukces w Pucharze?
- Na tym Pucharze wystąpi ze Szczecinka siedmiu zawodników. Po cichu liczymy na medale, bo mamy już medalistów PP, którzy walczyli i te medale zdobywali: Wojtek Piesik, Grzegorz Sobczyk jako seniorzy i później juniorzy i juniorzy młodsi: Natalia Chlewicka, Eliza Kotys brązowa medalistka ME z tamtego roku, Karol Bochenek. Jest jeszcze kilku zawodników młodszych: Michał Marcinowicz, Kacper Bieniecki - to są ludzie, którzy będą startować i reprezentować nasz klub na tym turnieju. Nad tym pracowaliśmy już przed wakacjami, a tak naprawdę to lata, bo jak ktoś się zapisuje w wieku 6-7 lat do nas do klubu i nawet jak dotrze do tego etapu seniorskiego, to trzeba ich też wychować, ułożyć, przytrzymać, co jest wielkim problemem w małym mieście, bo wszyscy uciekają do dużych. I dlatego jest, jak jest. Można powiedzieć, że oni są przygotowywani do tego turnieju 15 lat.
Wiemy też, że wcześniej odbędą się także inne zawody w różnych miastach. Kto w nich wystąpi ze Szczecineckiego Klubu Karate?
- Kadra się nie zmienia. Będziemy na Mistrzostwach Polski w listopadzie, na Mistrzostwach Challenge w Szczecinie, Świnoujściu, a niedawno byliśmy w Złocieńcu, gdzie zdobyliśmy siedem medali.
A jak wygląda kwestia liczby osób trenujących w klubie w tej chwili? W roku 2018 rośnie?
- Jest przyrost i progres. Jeśli chodzi o to, ile osób przychodzi zapisywać się do naszego klubu, to jest chyba ewenement, nie tylko w skali Szczecinka. Śmiem stwierdzić, że jesteśmy jednym z większych klubów karate kyokushin w Polsce. Niektórzy mówią: “Jak? Warszawa ma tysiąc osób w klubie”. Zgadza się, ale Warszawa ma kilka milionów mieszkańców, a w Szczecinku mieszka 40 tysięcy. Nasz klub się doskonale rozwija. Myślę, że odpowiedni jest klimat i tutaj duże naciski kładzie się na wychowanie dzieci i młodzieży, a wynik sportowy, za którym tak wszyscy lgną, to jest drugoplanowa sprawa. Wszyscy, którzy pragną sukcesu, zapominają o tzw. rozwoju wszechstronnym każdego dziecka. To jest bardzo ważny etap. To nie jest tylko ciało, ale i głowa. My na to zwracamy uwagę, rodzice to widzą i dlatego jest jak jest.
Jak zatem na pierwsze treningi reagują młodzi, początkujący karatecy?
- To zależy. Jest kilka grup treningowych - inaczej reaguje dorosły, inaczej dziecko, młodzieżowiec i kobieta, dziewczyna. Staramy się to dopasować, dlatego jest kilka grup. A jeżeli chodzi o tą reakcję, to indywidualne kwestie decydują o tym. Jest dziecko, które płacze na pierwszym treningu, a jest takie, które rozrabia czy takie, które wejdzie i siedzi cicho. Na pewno systematycznością można zdziałać najwięcej i nieraz jest tak, że jak przychodzi ktoś utalentowany, to on raczej do końca nie dobiegnie - to jest taki “mistrz przedostatniego okrążenia”. Dobiegają natomiast Ci, którzy mają ambicję, nawet jak są słabsi od tych wyróżniających się. Systematycznie idą do przodu, małym wolnym krokiem, ale zmierzają do celu. Cel jest najważniejszy, a nie talent. Chociaż fajnie jest mieć utalentowanego zawodnika i go doprowadzić do końca, ale to się bardzo rzadko zdarza.
Co jest najważniejsze w karate? Co się trenuje w pierwszej kolejności i co jest taką “podstawą podstaw”?
- “Podstawą podstaw” jest przyjęcie zasad, które tutaj panują - przysięga dojo, to kodeks według którego funkcjonujemy. Trzeba przyjąć te zasady - jak ktoś umie się sam zdyscyplinować, to sobie bardziej poradzi w życiu. Niektórzy tej dyscypliny nie wytrzymują, ale Ci, co dają radę, będą kroczyć tą drogą do końca. Pamiętajmy jednak, że wybrać drogę to jedno, a podążać nią to drugie. Różnie z tym bywa. Wartości jednak staramy się każdemu wpajać i do tego przyzwyczajać.
Ważna jest też sprawność fizyczna, trening jest dostosowany do ćwiczącego. Niektórzy się spodziewają, że w pięć minut się nauczą karate, ale nie tędy droga. To jest długa praca. Inni przychodzą, żeby rozwinąć swoje mięśnie i charakter.
Jak często na zajęcia zapisują się przedstawicielki płci pięknej? Wiadomo, że karate nie jest już tylko męską dyscypliną.
- To jak wszędzie. Nie ma sportu olimpijskiego, w którym nie zobaczymy kobiety. Tak samo jest tutaj. Są grupy, w których jest “pół na pół”, jeśli chodzi o ten podział. Nie ma tu dyskryminacji. Kobiety co prawda są słabsze fizycznie od mężczyzn, ale mimo wszystko chcą trenować, pokazać światu, że jest równouprawnienie. U nas w klubie jest dużo rodziców, którzy na początku przyprowadzają dzieci, a później się przełamują i ćwiczą dla zdrowia. Każdy podchodzi do tego inaczej. Liczy się bardzo klimat, który panuje w danym klubie.
Dlaczego zawodnicy trenują w Szkole Podstawowej nr 4? Nie jest to przypadek.
- Wszystkie treningi karate kyokushin zaczynały się na tej sali. To jest historia. Dlatego chciałem tutaj tą szkołę mieć i tutaj te treningi przeprowadzać. Były możliwości ćwiczenia w innych szkołach, ale z sentymentu jestem w SP 4. Sam zaczynałem właśnie tutaj. Jestem dumny z tego, że tyle osób chodzi na treningi. Warunki do treningów są dobre - mamy specjalistyczną matę, cały czas kupuje się nowy sprzęt i jest zainteresowanie. Fajne jest to, że można dać komuś radość poprzez trening.
Karate uczy też życia...
- Nieraz jest taka sytuacja, że widzisz człowieka, który jest jest młodzieżowcem, przychodzi i zachowuje się dziwnie, nie widać go i nie słychać, a po roku patrzysz na niego - nabrał pewności siebie, otworzył się na świat. To są bardzo ważne rzeczy życia w społeczeństwie. Tu nie chodzi tylko o karate, ale o całokształt.
Rozmawiał: Patryk Witczuk
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Osu, Sensei! Karate może trenować każdy, ale liczy się wytrwałość.
Gościu zrobił dużo dobrego dla szczecineckiej młodzieży. Zawsze miło jest zobaczyć naszych karateków jak zajmują czołowe miejsca. Pozdrawiam trenera i życzę wiele sukcesów
ale jaja
Ludzie go podziwiają za karate nie znajac prawdy jakim jest naprawdę człowiekie.