
Małgorzata Bała
radna kadencji 2006-2010,
2010-2014
- Radną jestem już trzecią kadencję. Przez ten czas wiele się nauczyłam jeśli chodzi o pracę w samorządzie, poznałam wiele zasad funkcjonowania samorządu. Wiadomo, że nikt nie rodzi się samorządowcem, nie uczy się tego przed podjęciem funkcji radnego. Po prostu z czasem nabywa się tych umiejętności.
- Rozpoczynając pracę w Radzie Miasta, przede wszystkim chcieliśmy zmienić infrastrukturę - zbudować drogi. Ważne dla nas było również to, żeby poprawić wizerunek miasta i nadać mu inny charakter. Dziewięć lat temu Szczecinek był jeszcze szary i nijaki. Chcieliśmy, żeby o Szczecinku było więcej słychać, żeby można było bardziej promować nasze miasto i żeby przyjeżdżano do nas, odwiedzano nas i dobrze postrzegano jeśli chodzi o turystykę. Chcieliśmy pokazać, że można odpoczywać nie tylko w dużych kurortach, ale że również w takim Szczecinku można znaleźć coś dla siebie. Myślę, że to się udało. Może nie w stu procentach, ale jednak się udało.
- Najbardziej taką spektakularną rzeczą, która utkwiła mi w pamięci, była budowa wyciągu do nart wodnych. To był taki - przynajmniej dla mnie – powiedzmy XXI wiek dla Szczecinka. To było coś nowego, co udało nam się stworzyć, o czym marzyliśmy i o czym wiele razy rozmawialiśmy. Nie myśleliśmy, że do realizacji tej inwestycji dojdzie tak szybko. Dla mnie to był fantastyczny i wzruszający czas. Jeśli jest się samorządowcem, mówi się jakieś hasła, pyta się mieszkańców o ich bolączki, mówi się o swojej wizji miasta, to chce się dotrzymać tego słowa. I udało się, dotrzymaliśmy słowa.
- Dużo przez te lata w mieście się zmieniło. Mamy piękną infrastrukturę, małą architekturę... Wystarczy popatrzeć, jak zmieniły się budynki w Szczecinku. Jest kolorowo, jest dużo zieleni i cały czas walczymy o to, żeby były także miejsca pracy. To jest dla nas cały czas temat numer jeden, który przewija się przez wszystkie kadencje.
- Przyznam, że zanim rozpoczęłam pracę w Radzie Miasta, nie miałam o niej jakichś specjalnych wyobrażeń. Niczego nie oczekiwałam. Ja jestem „zadaniowcem”. Kiedy trzeba coś zrobić, po prostu trzeba brać się do pracy i to robić. Trzeba też cały czas się uczyć, szkolić w zakresie samorządności, czytać uchwały, spotykać się z mieszkańcami. Skoro się czegoś podjęło, trzeba się z tym zmierzyć i dać z siebie wszystko. Myślę teraz, po dwóch kadencjach i w trakcie trzeciej, że nie zmarnowałam tego czasu. Tak mi się wydaje, ale to ocenią mieszkańcy. (mg)
Andrzej Modrzejewski
radny w kadencji 2010-2014
- Swoją pracę w samorządzie tak naprawdę rozpocząłem 25 lat temu. Przez pewien czas byłem przewodniczącym Rady Gminy w Rzeczenicy. Po krótkiej przerwie byłem radnym w powiecie szczecineckim. Tamte sesje wspominam bardzo miło. Nawet kiedy trzeba było zaprezentować swoje – odmienne zdanie, wszystko odbywało się kulturalnie, bez kłótni czy agresywnych uwag. Były to naprawdę bardzo spokojne lata.
- Zupełnie inaczej wspominam pracę w Radzie Miasta. Szczególnie utkwiła mi w pamięci osobowość burmistrza Jerzego Hardie-Douglasa i jego podejście do obecnej w radzie szczątkowej opozycji. Mimo że było nas naprawdę niewielu i nie mieliśmy żadnego decydującego głosu, praktycznie bez przerwy byliśmy atakowani i za coś nam się obrywało. Zupełnie nie wiadomo po co... To wszystko było nie na moje nerwy. Dlatego między innymi podjąłem decyzję o tym, żeby po zakończeniu kadencji zrezygnować.
- Było wiele spraw wartych uwagi. Kilka udało nam się zrealizować. Na przykład, m.in. dzięki naszym głosom, zostały nazwane szczecineckie ronda. Choć jednej inicjatywy nie udało nam się przeforsować. Sprawa, która wyjątkowo utkwiła mi w pamięci, dotyczyła nazwania jednego z rond imieniem śp. Marii i Lecha Kaczyńskich. Niestety, zgody na to nie udało się nam uzyskać. A szkoda. Para prezydencka, która zginęła w bezprecedensowej katastrofie lotniczej, zasłużyła na upamiętnienie. W podobny sposób upamiętniono w Kołobrzegu Sebastiana Karpiniuka, który także zginął w tej katastrofie. W innych miastach takie przedsięwzięcia były możliwe, a tutaj nie. Inna sprawa to katastrofalna, moim zdaniem, sytuacja budżetu miasta. Według mnie, wiele inwestycji zrealizowano tylko na pokaz. Przez to nadmiernie zadłużono miasto.
- Czy w tym czasie wydarzyło się coś pozytywnego? Bardzo miło wspominam ludzi, których poznałem podczas mojej pracy w Radzie Miasta. Nawet członków Platformy Obywatelskiej. Były to osoby, którym zależało na Szczecinku i którzy chcieli coś zrobić dla miasta. Swojej pracy w samorządzie nie zamierzam już kontynuować. 25 lat to bardzo dużo czasu. Wystarczy. Teraz pora przekazać pałeczkę młodym. (sz)
Tadeusz Bobryk
radny w kadencji 1998-2002,
2002-2006
- Radnym byłem przez dwie kadencje. Momentem, który najbardziej utkwił mi w pamięci z tamtych czasów, kiedy pełniłem również funkcję przewodniczącego komisji ds. budownictwa, była sytuacja chyba w 2002 roku, kiedy pojawił się temat budowy basenu w Szczecinku. Ciągnął się on już od lat 70-tych, kiedy co jakiś czas organizowano różnego rodzaju zbiórki pieniędzy itd. Jednak tego nie udało basenu się wybudować. Już po transformacji podczas obrad Rady Miasta padła właśnie kwestia, że ten basen trzeba wreszcie zacząć budować i podjąć stosowne decyzje. Wtedy budżet miasta nie był tak wysoki jak teraz. Mieliśmy do rozdysponowania bardzo ograniczone pieniądze, a potrzeb było bardzo wiele. Musieliśmy podjąć decyzję o budowie basenu przy budżecie, który – jak dobrze pamiętam – wynosił w granicach ok. 46 mln zł, a nie tak jak teraz grubo ponad 100 mln zł. Okazało się, że ta inwestycja będzie nas kosztować w granicach 17-18 mln zł. To była połowa całorocznego budżetu. Była to trudna decyzja, która w końcu zapadła. Podjęliśmy uchwałę, choć w tamtym momencie wiedzieliśmy, że być może basen sam się nie utrzyma. I cały czas, każdego roku niestety trzeba z budżetu miasta dokładać na to, żeby ten obiekt dalej funkcjonował. To była jedna z takich bardzo ważnych decyzji w Radzie Miasta, która bardzo utkwiła mi w pamięci.
- Zawsze najgorętszymi okresami w Radzie były momenty, kiedy dyskutowaliśmy i uchwalaliśmy coroczny budżet. Pamiętam również, kiedy zapadła decyzja o zakupie statku Bayern. Wówczas przedstawiciel miasta pojechał do Niemiec właśnie w tej sprawie. Kiedy wrócił, wszyscy siedzieliśmy i oglądaliśmy zdjęcia tego statku. Wtedy też zapadła ostateczna decyzja o jego zakupie. Od tej pory można było organizować wycieczki po Trzesiecku.
- Obie kadencje różniły się od siebie dopiero od momentu wejścia Polski do UE. Wtedy też pojawiły się trochę inne pieniądze, inaczej też się inwestowało w pewne rzeczy. Wtedy było widać, że budżet jest większy i lepiej się uchwalało różne decyzje, bo miasto było stać na o wiele więcej. Wcześniej mieliśmy sporo problemów, jak choćby konieczność przeprowadzenia inwestycji wodno-kanalizacyjnych, dofinansowania Ośrodka Pomocy Społecznej czy oświaty, podwyżki dla nauczycieli. Tych problemów każdego roku było sporo. Tak jest i teraz – radni zastanawiają się, gdzie dać więcej pieniędzy, a gdzie mniej. To jest taka rola, nie przeskoczymy tego. Zawsze trzeba dyskutować i wybrać mniejsze zło. (mg)
Katarzyna Dudź
radna kadencji 2010-2014,
2014-2018 (przewodnicząca RM przez dwie kadencje)
- Wszystko zależy od kadencji. Od dwóch lat jestem przewodniczącą Rady Miasta. Inne są obowiązki zwykłej radnej, a zupełnie inne przewodniczącej. Do moich zadań należy teraz prowadzenie sesji, ale również przygotowywanie materiałów na sesje, przedstawianie ich radnym, służenie mieszkańcom w kontaktach z radnymi. Są też obowiązki reprezentacyjne. Dla mnie to wielki zaszczyt móc reprezentować radę na przeróżnych uroczystościach. A tak poza tym najwięcej czasu w radzie poświęcają radni z Komisji Problemów Społecznych. Im przede wszystkim należą się podziękowania. Z czasem nabywa się doświadczenia. Mamy taki zwyczaj wśród radnych PO, że przed każdą sesją spotykamy się i staramy się przygotować do obrad. Takie rozwiązanie jest pomocne zwłaszcza dla nowych radnych.
- Co wydaje mi się największym osiągnięciem? Wydaje mi się, że takim najważniejszym, najbardziej spektakularnym osiągnieciem była modernizacja zamku i jego ponowne oddanie do użytku mieszkańców. Inną ważną rzeczą było uruchomienie Mysiej Wyspy. No i to, że dziś można pełniej korzystać z jeziora. W poprzednich tego nie było widać, ale teraz, zwłaszcza latem, można zobaczyć, jak bardzo mieszkańcy lgną do tego miejsca.
- Prowadzenie sesji sprawia mi dużo przyjemności. Czasem jest to próba zapanowania nad radnymi. Ostatnio nasze obrady są coraz dłuższe, mniej lub bardziej barwne. Bywa, że nasze dyskusje odbiegają od merytoryki. Jak się okazuje, potem w głosowaniach, opozycja głosuje, jak my, ale podczas dyskusji w ogóle tego nie widać.
- Kiedy atmosfera dyskusji robi się już naprawdę gorąca i wypowiedzi odbiegają od tematu, mam możliwość wyłączenia mikrofonu. Zawsze jednak najpierw próbuję zwrócić radnym uwagę. Nie mam możliwości zakazania dyskusji. Nie mogę też jej przerwać. Czynią to inni radni. Jeśli większość radnych przyjmie taki wniosek, to dyskusja się kończy. Wydaje mi się, że to, co obecnie możemy zaobserwować na sesji, niekoniecznie służy mieszkańcom. Również nie sprzyja radnym przy podejmowaniu dobrych decyzji. Wolałabym, żeby radni bardziej merytorycznie podchodzili do tego, co dzieje się na sesjach. (sz)
Małgorzta Golińska
radna kadencji 2010-2014,
2014-2018
- Przed uzyskaniem mandatu radnego byłam zaangażowana w politykę lokalną od tzw. kuchni i to w jakiś sposób dało mi wyobrażenie o pracach jednostek samorządu terytorialnego, również Rady Miasta. Jednak nie ukrywam, że wiele rzeczy mnie zaskoczyło. Najbardziej - akurat to odbieram jako sprawę negatywną - brak jawności i przejrzystości działań. Dobrym na to przykładem jest chociażby brak udostępniania radnym przed tzw. sesją absolutoryjną sprawozdań z działalności spółek miejskich. Mam wrażenie, że dane te stały się „danymi wrażliwymi”, o które trzeba się mocno dopraszać, a i tak nie zawsze zostają udostępnione.
Patrząc już z pewnej perspektywy na pierwszą „moją” kadencję RM muszę przyznać, że najbardziej zapadają w pamięć momenty trudne i trudne decyzje. Dla mnie zawsze takimi są dyskusje i decyzje personalne, ale też każdorazowo decyzje o uchwalaniu budżetu. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że środki przekazywane na wykonywanie zadań własnych są nieadekwatne do rzeczywistych kosztów. Coraz większe wyzwania przed samorządem stawia co rusz Parlament. Przejmujemy większą odpowiedzialność za różne sfery, a nie zawsze za nowymi obowiązkami wędrują pieniądze. Nowe wyzwania, szansa na wykorzystanie funduszy z nowej perspektywy unijnej, wymagająca wkładu własnego oznaczają, że tym bardziej trzeba pilnować wydatków. Tymczasem radni dopytujący o szczegóły różnych wydatków są niejednokrotnie odbierani jako „śledczy węszący aferę”.
Myślę, że sukcesem każdej RM i każdego radnego jest zawsze podejmowanie decyzji uczciwych wobec mieszkańców, nawet jeśli w odbiorze społecznym są to decyzje niezbyt popularne. Osobiście za takie uważam m.in. głosowanie w obecnej kadencji za odrzuceniem wniosku o referendum w sprawie likwidacji Straży Miejskiej, kiedy okazało się, że nie spełnia on wymogów ustawy. Nie ma natomiast, w mojej ocenie, większej porażki niż ta, gdy radni wybrani przez mieszkańców, głosując na sesjach, o tych mieszkańcach po prostu zapominają. Do niechlubnej historii powinno przejść zdanie jak mantra powtarzane na sesjach przy zaciąganiu kolejnego kredytu czy podwyżkach podatku, opłat czy cen biletów: „Robimy to dla naszych dzieci i wnuków, to tylko złotówka, dwa złote” itd. Złotówka więcej za jedne, kolejna za inne opłaty, potem jeszcze jedna i robi się parę złotych miesięcznie więcej. To realne obciążenie dla wielu rodzin, ale też porażka wszystkich, którzy swoją ręką takie decyzje „przyklepali”. To niestety też porażka nas z opozycji, że nie potrafiliśmy mieszkańców przed tym coraz głębszym sięganiem do ich kieszeni uchronić. (sz)
Maria Kadela
radna kadencji 2006-2010
Przyznam szczerze, że poszłam do Rady Miasta tylko w jednym celu – aby zrobić porządek z bezdomnymi zwierzętami w mieście. I uważam, że udało mi się to w 200 procentach. Jako radna napisałam pierwszy program zapobiegania bezdomności zwierząt. Byłam też pierwszą radną i sądzę, że jak do tej pory jedyną, która w ogóle napisała program. Pamiętam jak właśnie kolega opozycyjny z Rady, którego bardzo miło wspominam, Wiesiek Drewnowski zawsze podkreślał, że jest to pierwszy program napisany przez radnego w naszym mieście. Program się sprawdził. Wtedy był uznany za najlepszy w Polsce. Kontynuacją tego programu w jakiś sposób jest obecny program zapobiegania bezdomności według już nowelizacji ustawy i nadal jest on uważany za najlepszy w Polsce. W tamtym czasie wszystkie nasze miejskie uchwały związane ze schroniskiem i bezdomnością zwierząt przechodziły jednogłośnie. Wszyscy głosowali na „tak”.
- Przede wszystkim to były piękne lata, ponieważ to były lata rozkwitu. Kryzys dopiero zaczął pełzać i mało kto myślał, że ten kryzys przyjdzie do nas w takim stopniu i będzie trwał tak długo. Czas spędzony w Radzie Miasta wspominam bardzo miło. Obchodziliśmy także wówczas 700-lecie miasta. Wszystko wyglądało nieco inaczej, bardzo kolorowo, bardzo wesoło i otwierały się piękne perspektywy przed miastem.
- W porównaniu do np. zeszłorocznej kampanii wyborczej, to ta za mojej kadencji w radzie przebiegała bardzo spokojnie, bez obrażania, bez wyciągania jakichś haków z ukrycia. Tamta kampania była taka bardzo kulturalna w porównaniu do tej zeszłorocznej. Odbywało się to całkiem inaczej, nie było takiej histerii i wyciągania wszystkiego co najgorsze o swoich konkurentach.
Ale muszę też przyznać, ze nie byłam bardzo aktywną radną w innych sprawach niż te dotyczące zwierząt, ponieważ ja miałam jeden wytyczony cel – miejskie schronisko.
- Mówiąc szczerze pracę w Radzie Miasta wyobrażałam sobie trochę inaczej, ale nie było źle. Uważam, że w porównaniu do tego, co jest teraz, wtedy było bardziej merytorycznie, wszystko odbywało się bez złośliwości. To były inne czasy i inaczej to wszystko wyglądało. (mg)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie