
felieton ukazał się 20.11.2014 w tygodniku Temat
Od dawna frapuje mnie tęsknota starszych ludzi za PRL. Jest ona zrozumiała, bo przede wszystkim tęsknimy za latami swojej młodości. Jaka by nie była. Sam jestem ze schyłkowego pokolenia, lecz – wyznam – wcale nie ogarnia mnie nostalgia, choć nowy system nie jest akurat z moich marzeń. Choć czasem...
Beznadziejnie - starzy i młodzi - narzekamy na służbę zdrowia, kolejki do lekarzy lub ich nieustający brak na przykład w Szczecinku. Brzydzą afery, bełkoczący w telewizorze reprezentanci łże-elit bezczelnie mieniący się wybrańcami narodu, choć ich wybrała tego narodu tylko część i to raczej nie zbyt wielka.
Patrzę na szczecinecki przebudowany i zmodernizowany szpital. Kilkanaście lat temu to była stara buda. Pamiętam z lat słusznie minionych i jeszcze słuszniej zapominanych coraz bardziej, jak chorych lokowano na korytarzach. Nie tylko tu, w Szczecinku, bo tak się działo w całym kraju. Aby pokryć deficyt szpitalnych łóżek, tak wtedy mówiono, budowano lecznice jedną po drugiej. Nic to nie dawało. Wreszcie pozostały rozgrzebane inwestycje, a ich betonowe konstrukcje trzeba było rozebrać. Jak w Koszalinie.
W Szczecinku zmieniło się miasto, inne są również podmiejskie wioski, coraz bardziej powiązane z wypoczynkiem i turystyką ludzi miasta. Trudno, by działo się inaczej, skoro planeta Ziemia się obraca, a świat mknie do przodu. Można, a nawet trzeba na zjawiska pozytywne w naszym życiu spojrzeć też krytycznie, bo zawsze mogłoby być lepiej.
Z początków transformacji ustrojowej, czyli z wczesnych lat dziewięćdziesiątych minionego wieku pamiętam spotkania różnych środowisk, głównie robotniczych w dużych firmach w Szczecinie i Koszalinie oraz pracowników likwidowanych PGR. Słyszałem wówczas żądania tworzenia rynku pracy lub wprost: natychmiastowego „wprowadzenia bezrobocia”. Wielu widziało to w ten sposób, że zasiłek bezrobotnego wyniesie tyle, ile jego pensja do chwili przejścia na bezrobocie. Mówiono, że po owe zasiłki będą przyjeżdżali własnymi limuzynami. No i fakt, auta bezrobotnych parkują pod urzędem pracy z tym, że to kilkunastoletnie rzęchy. Trafiają się doskonałe, nowe marki, lecz one należą do wielkich bezrobotnych, na ogół z własnego wyboru. O wysokości zasiłków i warunkach, na jakich można z nich korzystać, nie wspominam.
Mówiono o wzorze Zachodu, gdzie bezrobotni jakoby opływali wtedy w dostatek. To nieprawda, ale sprytnie podchwytywana jako dogmat przez ówczesnych aktywistów Wielkiej Zmiany. Zawsze takie ludki bywają nawet, jak się mawia, w najprzyzwoitszej rodzinie. Pamiętam, gdy w jednym z kombinatów PGR wybuchła awantura, bo w mieszkaniach wiejskich blokowisk założono liczniki prądu i trzeba było płacić. - Jak to, nam się nie należy!? - pytano ze złością. I zarazem nie było chętnych na przejęcie za symboliczne pieniądze nowoczesnej popegeerowskiej masarni. – Bo ja z tym Malinowskim w spółkę nie wejdę – denerwował się były oborowy, zarazem szef niezależnego związku zawodowego. Wspominam to wszystko, by pokazać, ile szkód w naszej społecznej świadomości uczynił niby opiekuńczy system pseudo-socjalistyczny.
Transformacja, Wielka Zmiana mogła przebiec inaczej? Z pewnością. Niedawno odbyła się konferencja naukowa pt. „Zakłady pracy na Mazowszu w okresie transformacji po 1989 roku”. O ile historia polityczna tamtego okresu doczekała się wielu opracowań, o tyle brak wyjaśnienia przyczyn i przebiegu tego co się stało w gospodarce. W referatach wygłoszonych na tym forum przez naukowców - teoretyków i praktyków próbowano w jakiejś mierze znaleźć odpowiedzi, podsumować rzetelnie tamte zjawiska. Ale gdzie Mazowsze z jego przemysłem, a gdzie my niewielcy, szaraki jakby w regionie koszalińskim na Pomorzu? Otóż pewne zjawiska i przykłady okazują się uniwersalne, niemal standardowe. U nas tak samo wyprzedawano co się dało - i pozornie nie dało - za grosze. A stocznie w Szczecinie, Ustce, Gdyni, Gdańsku? Doprowadzano je do upadku, a potem likwidowano na wyraźne życzenie Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Czy ówczesny „nasz, solidarnościowy rząd” i następny po nim lewicowy, już „mniej nasz”, brały pod uwagę alternatywę wobec szokowego planu Balcerowicza? – W ogóle taka możliwość nie była rozpatrywana. Tego można się dowiedzieć z referatów wygłoszonych (wkrótce ponoć wydanie drukiem?) na przywołanej tu konferencji.
Trudno odmówić racji trybunowi ludowemu, porywającemu swego czasu dziesięć milionów ludzi, gdy dziś z goryczą mówi, że nie o taką Polskę walczył. On i jego społeczne zaplecze, którego nie ma, bo je rozpędzono po likwidacji zakładów pracy. Inny ludowy polityk po przejściu od waciaka do fraka uczynił mantrę z zawołania, kto powinien odejść z życia społeczno - politycznego. Odszedł sam i na zawsze.
Co komu da płacz nad mlekiem, które się wylało dawniej i ciekło w trakcie transformacji? A może cieknie nadal. Szkoda łez.
foto: Wikipedia
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie