
W 2010 roku w wyborach samorządowych ubiegał się o reelekcję na stanowisko burmistrza Szczecinka. Pokonał rywali już w pierwszej turze. Mówił wówczas: - To moja druga pełna i prawdopodobnie ostatnia kadencja.
Zdanie zmienił, gdy został zaatakowany przez opozycję, która chciała jego ustąpienia. Apogeum miało miejsce na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta w sierpniu 2013 roku, w trakcie której niemal wykrzyczał: - Ja przypominam, że burmistrz jest wybierany w wyborach bezpośrednich! Stańcie, więc przy urnach i wybierzcie swojego kandydata. A wy piszecie głupoty i podpisujecie się pod nimi nawet w nie wierząc. Dlatego podjąłem decyzję, że będę w przyszłorocznych wyborach startował. Myślę, że to jest dobry moment bym to ogłosił, aczkolwiek miałem to zrobić w innych okolicznościach.
O tym, co zrobił przez ostatnie 4 lata, o tym, co jeszcze zostało do zrobienia, o swoich marzeniach i wyzwaniach, które przed sobą wytyczył, o największej inwestycji w historii miasta, o kierunkach rozwoju Szczecinka oraz o jesiennych wyborach i kampanii wyborczej, która nas czeka - burmistrz Jerzy Hardie-Douglas w wywiadzie dla Tematu.
Zapewne jest pan człowiekiem spełnionym w życiu. Praktyka lekarska, szpital, pomoc chorym i do tego dziewięć lat w fotelu burmistrza. Po co panu kolejne cztery trudne lata? To przecież meczące. Nie lepiej powiedzieć „dość” i wreszcie odpocząć?
- Jakoś już dziewiąty rok, udaje mi się godzić pracę burmistrza miasta z uprawianiem zawodu chirurga. Są dwa aspekty mojego kolejnego kandydowania. Pierwszy, to że bardzo poważnie podchodzę do swoich deklaracji wyborczych. Przedstawiłem mieszkańcom Szczecinka program na cztery lata. Lata, które właśnie upływają. Z przyjemnością i satysfakcją mogę powiedzieć, że przynajmniej 80 procent zamierzeń, o których mówiłem zostało wykonanych. Zostało też wykonanych wiele rzeczy, o których cztery lata temu nie myślałem, a które się pojawiały w trakcie kadencji. One stały się jakby wartością dodaną.
Ogłaszając na początku upływającej obecnie kadencji bardzo szczegółowy program wyborczy, wyeksponowałem trzy najważniejsze cele do wykonania. Wszystkie są w trakcie realizacji, ale żadnego nie dokończyłem. Dlatego tak naprawdę będę spełniony dopiero wówczas, gdy zostaną one w pełni zrealizowane.
Trzy cele, trzy główne zadania dla dalszego rozwoju miasta. Trudne? Upora się pan z nimi?
Na konwencji wyborczej cztery lata temu powiedziałem: Po pierwsze, chcę doprowadzić do budowy obwodnicy Szczecinka w ciągu drogi krajowej nr 11. Po drugie: Chcę doprowadzić do budowy fabryki mebli i stworzyć nowe miejsca pracy. Po trzecie zaś, chcę doprowadzić do zmniejszenia uciążliwości Kronospanu. Wszystkie te trzy cele są w trakcie realizacji. One wszystkie się dzieją. Jesteśmy bardzo blisko celu, ale żadna z tych spraw nie jest w 100 procentach dokończona.
Decyzja o budowie obwodnicy Szczecinka, została przez rząd ostatecznie podjęta. Jeszcze w sierpniu Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad powinna ogłosić przetarg. Potem nastąpi projektowanie inwestycji, podziały geodezyjne, ZRID, wykup gruntów i wreszcie budowa. To wszystko się zacznie już wiosną przyszłego roku, ale najbardziej spektakularna część inwestycji rozpocznie się wówczas, gdy na plac budowy, na początku 2016 roku, wjedzie ciężki sprzęt. Byłoby mi miło, gdybym doczekał się zakończenia tej strategicznej dla miasta inwestycji, będąc nadal burmistrzem miasta. Włożyłem ogrom w pracy w to, aby w Warszawie podjęto decyzję, która dziś tak nas wszystkich cieszy. Jeżeli wygram jesienne wybory i zostanę ponownie burmistrzem, to pewnie doczekam się zakończenia tej inwestycji. I pierwszy, mam nadzieję, że razem z premierem Donaldem Tuskiem przejadę tą obwodnicą. Oczywiście w miarę posiadanych możliwości będę pracował też nad tym, by obwodnica została powiększona o łącznik z drogą krajową nr 20 i z tzw. małą obwodnicą miasta w ciągu drogi wojewódzkiej nr 172. To drugie zadanie było, co o prawda od początku w projekcie budowy tzw. „małej obwodnicy”, ale teraz trzeba znów znaleźć pieniądze na tę inwestycję i zmotywować Zarząd Dróg Wojewódzkich do jej realizacji.
Drugi cel, który chcę osiągnąć, to budowa fabryki mebli. Żeby zbudować klaster meblowy musi być wola właściciela. Peter Kaindl przez lata z różnych powodów, o których nie chcę mówić, nie miał takiej woli. To, że wreszcie zdecydował się na budowę klastra było wynikiem naszego porozumienia się i naszych długich rozmów. Muszę podkreślić, że wszelkie okoliczności towarzyszące przyszłej fabryce mebli są bardzo delikatną tkanką. Zmiana opcji politycznej w szczecineckim samorządzie może spowodować jakby odwrócenie się tej sytuacji i wówczas wielce prawdopodobną rezygnację pana Kaindla z budowy klastra. To jest człowiek, który ma olbrzymi majątek. Z olbrzymim też rozmachem ten swój holding przekształca, rozbudowuje. I gdy nam się wydaje, że jak ktoś zainwestował jeden, dwa czy trzydzieści milionów euro, to się już nie może z tego wycofać, to gwarantuję panu redaktorowi, że pan Kaindl może. Już nie takie rzeczy robił. Pobudował całe fabryki, a potem je z różnych powodów zostawiał lub przenosił w inne miejsce. Sukces tego projektu zależy od dobrej woli obu stron. Właściciela i miasta. Gdyby nie daj Boże do władzy w mieście doszła opcja pisowsko – eseldowsko - terrowska, to po prostu, podkreślam to z pełną odpowiedzialnością, tych nowych miejsc pracy może nie być. Budowa fabryki lub raczej fabryk mebli, bo prawdopodobnie powstanie ich kilka, to jedna z najważniejszych rzeczy, które mnie determinują przy decyzji o walce o fotel burmistrza na kolejną kadencję. Od wielu lat mam to policzone i wiem, w pełni zdaję sobie sprawę, jak tragiczne byłyby dla Szczecinka konsekwencje likwidacji fabryki lub zaprzestania tej inwestycji klastrowej. Nowe miejsca pracy. One są niewątpliwie związane bardzo mocno z budową klastra meblowego, a gdy ten klaster zacznie wypełniać się wreszcie treścią, Platforma powinna być w mieście dalej przy władzy.
Trzecia rzecz, która została wyartykułowana w moim programie wyborczym, a nie została do końca zrobiona, to likwidacja uciążliwości Kronospanu. Przez te mijające lata podpisywałem z firmą kolejne porozumienia. Opozycja z nich kpiła, ale nie miała za grosz racji. Każde z nich wypełniono treścią. Znam obiektywne badania m.in. WIOŚ i Sanepidu. Z roku na rok są lepsze, dlatego „Terra” przestała je dawno cytować. Są dobre, więc dla nich niewygodne. Wiem, że to wszystko, co Kronospan do tej pory zrobił, wydatnie zmniejszyło szkodliwy wpływ tego zakładu na środowisko. Niemniej dla przeciętnego mieszkańca Szczecinka ważna jest nie ta szkodliwość, której, na co dzień nie widać i nie czuć, tylko uciążliwości, które są dokuczliwe, czyli smród i pylenie. Dla przeciętnego mieszkańca ważne jest nie to, czy poprawiły się badania środowiskowe, tylko czy śmierdzi i czy codziennie rano ma pył na swoim samochodzie czy też na parapecie. W tym działaniu, ostatnio mocno wsparła mnie Unia Europejska, m.in. przez to, że zdecydowała się w tym roku na wprowadzenie BAT-ów sewilskich dla zakładów przetwórstwa drewna. Teraz moim zadaniem jest to, żeby dopilnować, negocjować, aby Kronospan wprowadził je jak najszybciej. Dzięki moim kontaktom z właścicielem Kronospanu mam zapewnienie, obietnicę, że BAT-y zaczną być wprowadzane już w przyszłym roku, czyli jeszcze przed unijnym terminem zakreślonym na okres kilku lat. Jednak żeby to wprowadzić jak najszybciej, trzeba będzie zachęcić właściciela do takiego działania. Na pewno pomoże mu w podjęciu w ostatecznej decyzji jakiś rodzaj pomocy unijnej, również pomoc przez nasze instytucje jak choćby Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Tych możliwości jest dość dużo, ale trzeba koło tego pochodzić. Mogę już ujawnić, że pan P.Kaindl jest dość mocno zmotywowany, by najnowocześniejsze technologie ochrony środowiska wprowadzić, jako pierwszy w Polsce i to właśnie w Szczecinku.
To są najważniejsze sprawy do dokończenia w przyszłej kadencji na stanowisku burmistrza. Chciałbym też kontynuować to, co się dzieje teraz. Myśmy (Platforma Obywatelska - dop. red.) praktycznie przez osiem lat ani na moment nie zwolnili tempa rozwoju miasta. Cały czas się wspaniale rozwijamy, jednocześnie zmniejszając zadłużenie miasta. Czego chcieć więcej? Opanowaliśmy pewne arkana sztuki rządzenia na poziomie samorządowym. A jeżeli chodzi o osobę burmistrza, to nie jest tak jak się niektórym wydaje, że się przychodzi do ratusza, siada w fotelu, przychodzi skarbnik, mówi ile jest kasy do wydania i się ją, jak w budżecie domowym, wydaje. To nie tak, to jest dużo, dużo bardziej skomplikowane.
„Na mieście mówią”, że jesienią wygra pan w cuglach. Do tego konkurentów nie widać...
- Rywale się na pewno wkrótce pojawią, aczkolwiek jest już dość późno. Gdyby byli jacyś godni i poważni kontrkandydaci, którzy serio traktują stanowisko burmistrza, to już dość dawno powinni się ujawnić i merytorycznie walczyć. Wielu osobom się wydaje, że w plecaku noszą buławę burmistrzowską. Sądzą, że trochę poczarują w kampanii wyborczej, pouśmiechają się, po uwodzą, zrobią festyn, kupią kiełbaski na grilla i ludzie ich wybiorą. Tak nie jest. Aby osiągnąć ten cel trzeba przez lata ciężko pracować. Ja uważam, że do każdego stanowiska trzeba dorosnąć. Dlatego często patrzę z zażenowaniem, jak ludzie wyobrażają sobie, że można do ratusza przyjść wprost z ulicy i zostać burmistrzem miasta. Ja zanim zostałem burmistrzem, przez kilkanaście lat byłem radnym, byłem społecznym wiceburmistrzem, piastowałem różnego rodzaju stanowiska kierownicze, byłem w szpitalu ordynatorem Oddziału Chirurgii i kierownikiem Pogotowia Ratunkowego. Czyli miałem doświadczenie zarówno w zarządzaniu sporymi grupami ludzi, jak i w pracy w samorządzie.
Wybory bezpośrednie mogą doprowadzić do sytuacji, że Rada Miasta ukształtuje się w bardzo dziwnej konfiguracji i to nie tylko partyjnej. Zakładając, że wygra pan wybory, nie obawia się pan sytuacji, że nie będzie miał większości w radzie, że przed każdą sesją będzie musiał tworzyć koalicję?
- Myślę, że nie. W tej kwestii jestem bardzo optymistycznie nastawiony do wyborów zarówno w mieście jak i w powiecie. Sposób sprawowania władzy w mieście jest dobrze odbierany przez mieszkańców. Mieszkańcy w większości akceptują kierunek, który został przyjęty przez rządzących, czyli równoległego rozwoju turystyki, infrastruktury turystycznej, poprawiania atrakcyjności miasta również dla mieszkańców Szczecinka, z równoczesnym dbaniem o to, by stworzyć warunki do zwiększenia ilości miejsc pracy, do tego, by młodzi ludzie stąd nie wyjeżdżali, żeby po ukończeniu studiów tutaj wracali. To wszystko się dzieje. Każdy rozsądny mieszkaniec Szczecinka rozumie, że tego się nie da zrobić w ciągu roku czy dwóch i nie da się osiągnąć bez bardzo ścisłej współpracy burmistrza z radnymi, czyli współpracy organu uchwałodawczego z organem wykonawczym. I nie jest prawdą, że gdy w radzie będą ludzie z przeróżnych opcji, to oni się będą, na co dzień dla dobra publicznego ze sobą dogadywać. To bajki dla grzecznych dzieci. Każdy będzie ciągnął w swoją stronę. Dlatego mam nadzieję, że nie dojdzie do sytuacji, w której sprawowanie władzy rozpocznie się szukaniem dziesiątków kompromisów pomiędzy radnymi. Najgorsze, co nas może spotkać, to sytuacja: „Ja ci pomogę zrobić to, jak ty mi zrobisz coś tam koło mojego domu”. „Poprę twój projekt, jak załatwisz pracę mojej bratanicy”, itp. Jestem optymistą i wierzę, że przez następne cztery lata utrzymamy konfigurację - burmistrz i większość radnych z PO. Myślę, że podobnie myśli większość mieszkańców Szczecinka. Chcą, aby radni na co dzień współpracowali z burmistrzem, by wspólnie decydowali o teraźniejszości i przyszłości miasta. Liczę na 13-14 radnych. Ufam, że to jest do osiągnięcia.
Co z Radą Powiatu? Przeszłość pokazuje, że dobra współpraca powiat - miasto owocuje wieloma cennymi inicjatywami.
- Wystawimy 21 „mocnych” nazwisk do Rady Miasta i 20 nazwisk do Rady Powiatu w okręgu miejskim. O wybory w powiecie jestem jeszcze spokojniejszy, co nie oznacza, że lekceważę rywali. Wybory do Rady Powiatu będą nadal większościowe, proporcjonalne, czyli radni zostaną wybrani wg metody d`Hondta. W wyborach powiatowych są trzy okręgi wyborcze. Jeden z nich to miasto Szczecinek. Na 19 radnych w Radzie Powiatu, 10 radnych zostanie wybranych w samym Szczecinku. W tych wyborach Platforma Obywatelska wystawi osoby godne zaufania, ludzi rozpoznawalnych, po których wiadomo, czego można się spodziewać. Również bardzo doświadczonych samorządowców, szanowanych w mieście, najlepszych z najlepszych. Jest jeszcze jeden ważny aspekt.
W Szczecinku, niezależnie od tego, co się dzieje w kraju, PO ma poparcie na poziomie 40 proc. Pokazały to choćby majowe wybory do Europarlamentu. Myślę, że w wyborach samorządowych to poparcie będzie jeszcze większe. Powód? Ludzie widzą, że Platforma, która wzięła odpowiedzialność za Szczecinek w ciągu ostatnich ośmiu lat, przynajmniej tu na miejscu, nikogo nie zawiodła. Tak jak obiecywaliśmy, tak zrobiliśmy. Ludzie mogą być wreszcie dumni z tego, że mieszkają w Szczecinku. I co by nie opowiadała opozycja, większości żyje się tu coraz lepiej. Wracając do matematyki wyborczej, jeżeli otrzymamy poparcie na poziomie 40 proc., to do Rady Powiatu wprowadzimy prawdopodobnie około 7 radnych z miasta i minimum 3-4 radnych z pozostałej części powiatu. Wówczas będziemy mieli samodzielną większość w radzie. Oczywiście, nie zmienia to faktu i to mocno już dziś deklaruję, że w dalszym ciągu zamierzam i chcę współpracować ze starostą Krzysztofem Lisem. Niezależnie od tego, jaki jego ugrupowanie osiągnie wynik. Podsumowując. Zmieniać coś można wtedy, gdy ludzie są niezadowoleni. Jeżeli są zadowoleni to, po co mają zmieniać?
Pana współpraca ze starostą, przynajmniej oficjalnie, jest wzorcowa. Ale różnie mówią...
- Starosta Krzysztof Lis, mimo że jest starostą z mniejszościowego ugrupowania, ma niespotykaną autonomię przy podejmowaniu decyzji. Współpraca z poprzednimi koalicjantami w powiecie, czyli z SLD, bywała dla niego wręcz upokarzająca. Przy PO K. Lis ma wielką samodzielność. Powtarzam, ma bardzo dużą autonomię i może robić to, co uważa za słuszne. Oczywiście czasami musi pewne strategiczne posunięcia z nami uzgadniać, ale zawsze odbywa się to w formie dyskusji, radzenia się, obopólnego przekonywania, nigdy arbitralnego narzucania naszego zdania. Starosta robi to, do czego jest przekonany i robi to dobrze. A stosunki między nami, mimo że są tacy, którzy chcieliby, aby było inaczej, są bardzo dobre.
Kampania wyborcza będzie merytoryczna i uczciwa, czy brudna i brutalna?
- Na pewno nie będzie to kampania pozytywna. W momencie, gdy miasto się dobrze rozwija i niemal wszystko, w każdej dziedzinie życia wychodzi dobrze, będą szukane różnego rodzaju haki. Dlatego raczej spodziewam się kampanii negatywnej. W miastach, gdzie jest zastój, stagnacja, nic się nie dzieje, kampania pozytywna przynosi rezultaty i pokazanie przez opozycję swoich pomysłów na rozwój miasta, przynosi spodziewane efekty. Jeżeli jest odwrotnie, czyli miasto się dobrze rozwija, wówczas opozycja musi to przebić, mieć jakieś ekstra pomysły. Nasza rodzima opozycja, ani PiS, ani Terra, ani Wspólnota Samorządowa, SLD, czy tzw. „Nowa Prawica”, żadnych pomysłów, przynajmniej do tej pory nie pokazywała. Ich możliwości intelektualne nie porażają. Przynajmniej mnie. Nigdy przez te cztery minione lata opozycja nie wykazywała się jakimiś konstruktywnymi pomysłami. Gdyby takowe były, to jestem przekonany, że byśmy je analizowali, dogadywali się i próbowali je realizować. Niestety, zazwyczaj ich pomysły zmierzały w kierunku destrukcji, w kierunku nieustannej krytyki i prób rozmontowywania dobrze funkcjonującego mechanizmu. Manipulowali liczbami, sugerowali, że Szczecinek to miasto z niesamowitą drożyzną, różniące się pod tym względem od reszty Polski. A to w 100 procentach nieprawda. Szli w kierunku obrażania, w kierunku prób odwoływania ludzi, donosów do prokuratury, do Urzędu Wojewódzkiego, do Urzędu Marszałkowskiego, RIO, NIK, CBA i ABW i jakie tam jeszcze literki można wymyślić. Oni się przez te cztery lata wyłącznie na tym skupiali. Na sugerowaniu, że są jakiejś afery, sprawdzaniu, czy przypadkiem jakiś przepis nie został złamany. To samo dokładnie będą robili w czasie kampanii wyborczej, tylko jeszcze ostrzej. Ale z takim działaniem sobie poradzimy. Jestem o tym w pełni przekonany. Bo mieszkańcy w zdecydowanej większości, głupi nie są.
Rozmawiał:
Sławomir Włodarczyk
Wywiad ukazał się 28 sierpnia w tygodniku Temat pod tytułem "Trzy cele przede mną".Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Cudownie wyartykułowane.Jednen cel może Pan już wykreślić.Na uciążliwość fabryki są odpowiednie przepisy i wystarczy je tylko zastosować i egzekwować.Niepotrzebne są tu żadne podpisy i spotkania i szukania winnych wśród grilujących mieszkańców miasta.Wszystko jest prawnie określone.Na lokatora z którego komina leci gryzący czarny dym można nasłać SM.Na fabrykę nie,pomimo,że nawet dziś można zwymiotować od tej waszej pary wodnej.No ale to zrozumiałe.Oni w papierach mają OK.Mieszkańcy z niecierpliwością czekają na ten klaster meblowy.W końcu połowę kasy ze sprzedaży działki odda Pan im w infrastrukturze.Może z 10% zatrudnionych będzie z miasta.Nie dziwię się,że nie ma konkurentów do stołka.Z takim zawodnikiem nie powalczysz...
I po co wybierać innego burmistrza ?