Reklama

Trzeba zacisnąć zęby i jechać dalej

19/07/2012 09:07

Artykuł ukazał się już 12 lipca w tygodniku Temat. Temat - co tydzień o tym co ważne


Pochodząca ze Szczecinka Agnieszka Korpal, zapalona miłośniczka dwóch kółek, niespełna dwa tygodnie temu podjęła się niecodziennego wyzwania. Jako pierwsza osoba w Polsce postanowiła zdobyć Koronę Gór Polski... na rowerze. Jej celem jest zdobycie 28 najwyższych szczytów polskich gór w 16 dni. Swoją wyprawę rozpoczęła od Łysicy w Górach Świętokrzyskich, a zakończy ją na Wysokiej Kopie w Górach Izerskich. Udało nam się porozmawiać z Agnieszką podczas zdobywania jednego ze szczytów.

 Kiedy zaczęła się pani przygoda z kolarstwem?

- Kiedyś, gdy jeszcze mieszkałam w Szczecinku, zupełnie przypadkowo zaczęłam trenować triatlon i wtedy też zaczęłam jeździć na rowerze. I troszeczkę się uzależniłam tym jeżdżeniem. Natomiast na rowerze górskim jeżdżę już od ponad 6 lat.

 Pamięta pani swój pierwszy rower?

- Pierwszy kolarski rower dostałam od pana Gulczewskiego, który go od kogoś pożyczył, także ten rower nawet nie był mój i musiałam go później oddać. A pierwszy mój własny rower, który sama sobie kupiłam, został kupiony za pieniądze, które uzbierałam podczas moich 18 urodzin.

 Jak rodzice patrzą na tę pani pasję?

- To wszystko trochę trwało zanim się do tego przyzwyczaili, dlatego, że na początku sobie jeździłam, trenowałam, później wyjechałam na studia, gdzie też jeździłam i zaczęłam startować w jakichś tam zawodach. Na początku rodzice trochę się obawiali, że może to być faktycznie trochę za ciężki sport dla mnie, ale jestem dość upartą osobą i lubię stawiać na swoim (śmiech). Nie widziałam w tym nic złego i kocham to bardzo. I nie chciałam z tego rezygnować. Z czasem zobaczyli, że tak naprawdę też nic złego mi się nie dzieje. Może czasem uznają, że przesadzam, ale generalnie mnie wspierają i życzą mi powodzenia, bo już nie ma odwrotu od tego i przecież nie mogą mi tego zakazać, nie ma takiej szansy (śmiech). Chcą mnie wspierać, pomagać i są ze mną.

 Jak zrodził się pomysł na trwającą właśnie wyprawę, na zdobycie tych 28 szczytów?

- Chciałam zorganizować sobie jakąś rowerową wyprawę, ponieważ brakowało mi troszeczkę motywacji do treningów rowerowych. I ten rower, który był zawsze tak naprawdę moją największą pasją, trochę się zatracił. Dlatego postanowiłam, że wymyślę sobie jakąś rowerową wyprawę, która mnie zmobilizuje do większej ilości rowerowych treningów. No i padło właśnie na taką wyprawę, spodobał mi się pomysł - wcześniej też biegowy - właśnie zdobywania wszystkich szczytów Korony Gór Polski biegowo, jako szybkościowy. Natomiast to stało się już trochę oklepane i zastanawiałam się wtedy, czy może nie zrobić tego na rowerze. Później okazało się, że nikt tego nigdy w taki sposób nie zrobił. To mnie dodatkowo zmotywowało i popchnęło do tego, żeby spróbować jako pierwsza osoba w Polsce coś takiego zrobić.

 Jak się pani przygotowywała do tej wyprawy?

- Samo przygotowywanie do tej wyprawy zaczęło się w momencie podjęcia decyzji, czyli jakieś pół roku temu, może trochę więcej. To były częste i długie treningi kolarskie, które rozpoczęły się jeszcze zimą. Później, wiosną, przyszedł czas na długie wyjeżdżanie, kilkugodzinne treningi gdzieś tam w lasach i w górach. Ale to nie jest tak, że do takiej wyprawy można się w pół roku przygotować. Ja od paru ładnych lat startuję w różnych zawodach i od ponad pięciu lat trenuję sporty wytrzymałościowe. I przez cały ten czas mój organizm się przygotowywał do tego, żeby na taką wyprawę pojechać. Bo przez pół roku nie byłbym w stanie się do tego przygotować, to są lata treningów i lata doświadczeń, ale też przyzwyczajania się do takiego intensywnego i długotrwałego wysiłku. I to pozwoliło mi pojechać, bo na co dzień startuję w rajdach przygodowych, czyli jakichś imprezach, które czasami trwają kilkadziesiąt godzin. To pozwoliło mi poznać swój organizm na tyle, żeby wiedzieć, że dam sobie radę i jestem w stanie przez tyle godzin i przez tyle dni jeździć.

 Co jest najtrudniejsze w realizacji tego celu?

- Trochę samotność, bo jestem sama już od dziesięciu dni. I zdarzają się takie trudne momenty i kryzysowe sytuacje, kiedy powiedzmy jestem gdzieś daleko w górach lub gdy zdarzy się coś nieprzyjemnego np. burza. To były takie momenty, które bardzo mnie niepokoiły i czułam się fatalnie. To są takie małe kryzysy, trudne do przejścia, ale trzeba po prostu zacisnąć zęby, wziąć się w garść i jechać dalej.

 Czy był taki moment, że pani zwątpiła w swoje siły i chciała zrezygnować?

- Jeszcze nie, miałam słabsze momenty, takich krótkotrwałych dołków i właśnie takich  kryzysów. Ale nie ma kryzysów, których nie da się przejść - one mijają. Jeszcze nie miałam takiego momentu, żeby powiedzieć, że to już dosyć.

 Czy wszędzie da się wjechać?

- Większość szlaków jest przystosowana do jazdy na rowerze, ale też duża cześć musiałam jechać asfaltem z Gór Świętokrzyskich w Bieszczady asfaltową drogą, także był to dosyć spory kawałek. Natomiast jest sporo szczytów, na które nie da się wjeżdżać i kilka, na które ja mam niestety zakaz wjazdu. Niestety nie uzyskałam pozwolenia na wjazd, więc rower muszę wnosić na plecach. Jest kilka takich szczytów, na które nie dało się wjechać, ale na szczęście te wszystkie, na które musiałam wnosić rower na plecach już są za mną. Teraz już pozostały mi właściwie jeszcze Sudety, w których  będę mogła normalnie jechać. Ale były szczyty, na które wjechać się nie dało.

 A kiedy już się wjedzie, to trzeba jeszcze zjechać...

- Są też takie momenty, w których po prostu muszę rower sprowadzać na plecach, na ramieniu lub prowadzić go. Ale jest też sporo takich zjazdów, gdzie można spokojnie zjechać. Czasami jest tak, że wjazd nie był możliwy, natomiast zjazd przy sporych umiejętnościach był możliwy.

 Czy umie pani sama  naprawiać swój rower?

- Są takie usterki, których naprawy bym się nie podjęła, ale mam ze sobą oczywiście zestaw naprawczy, czyli zapasowe dętki itd. więc takie podstawowe naprawy, podstawowe usterki jestem w stanie sobie sama  naprawić. Parę już mi się nawet zdarzyło.

Ma pani jakieś inne pasje?

- Właśnie górskie, długodystansowe biegi wytrzymałościowe - to jest druga moja pasja. Właściwie to, co łączy to wszystko, to są właśnie rajdy przygodowe, które są kwintesencją całej mojej sportowej działalności. To są takie trzy rzeczy: kolarstwo, biegi długodystansowe i rajdy przygodowe.

Jakie ma pani plany na przyszłość?

- Jeszcze się nie zastanawiałam nad żadną wyprawą i na żadną nie zdecydowałam. Cały czas jestem jeszcze myślami przy tym wyzwaniu i od dłuższego czasu byłam skupiona jedynie na tym wyjeździe. Natomiast kolejną wyprawę na pewno będę planować z moim chłopakiem Tomkiem, który jest tak samo zakręcony na tym punkcie jak ja. Już nie chcę jechać w samotną podróż, niestety jest to strasznie przygnębiające i drugi raz bym się chyba na coś takiego porwała. A plany mamy. Kilka dni po powrocie poświecę na odpoczynek, marzę o tym, żeby w końcu odpocząć, ale odpocznę i później dalej będę jeździć.

(mg)

 

Artykuł ukazał się już 12 lipca w tygodniku Temat. Temat - co tydzień o tym co ważne

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do