
Temat nr 504 / 11.12.2009
W ostatnich dniach listopada Klub Tańca Towarzyskiego „Aida” działający przy Samorządowej Agencji Promocji i Kultury odniósł poważny sukces. Młodzi tancerze ze Szczecinka wzięli udział w mistrzostwach świata standardowych formacji tanecznych, które odbywały się w Stuttgarcie. Już sam fakt zakwalifikowania się do mistrzostw był dla zespołu bardzo dużym wyróżnieniem. Ale na tym nie koniec. Zespół dostał się do półfinału i zajął jedenaste miejsce. Choć od turnieju minęły już prawie dwa tygodnie, emocje jeszcze nie opadły. Jak doszło do zakwalifikowania się szczecineckich tancerzy do jednego z najbardziej prestiżowych turniejów i z jakimi wrażeniami wiązał się ich występ w Niemczech?
Zbieg dobrych przypadków
- Z naszym udziałem w konkursie wiąże się pewna niesamowita historia – wspomina Katarzyna Balon, opiekunka i trenerka KTT „Aida”. - O uczestnictwie w mistrzostwach świata dowiedzieliśmy się bowiem zaledwie półtora tygodnia przed konkursem. Wszystko zaczęło się podczas mistrzostw Polski. Nasza formacja zajęła tam trzecie miejsce. Wiadomo, pierwszeństwo do startu na mistrzostwach świata ma zawsze formacja mistrzowska i pierwsi wicemistrzowie. Nie wiadomo dlaczego zespół z Białegostoku nagle się wycofał, ale spowodowało to, że udział w mistrzostwach zaproponowano nam. Decyzję trzeba było podjąć bardzo szybko. Wahaliśmy się, ponieważ nie jesteśmy na co dzień formacją. Po powrocie z mistrzostw Polski planowaliśmy skoncentrować się na pracy związanej z indywidualnymi parami. Formacja miała być zatańczona podczas „Mikołajkowego turnieju tańca towarzyskiego”, gdyż część rodziców w ogóle jej nie widziała. A tu takie zaskoczenie! W czwartek około godziny 21.00 zapadła decyzja, że jedziemy.
Przygotowania
Zanim doszło do turnieju, zespół musiał zadbać o transport. Trzeba też było wypełnić wszystkie procedury wyznaczone przez Polskie Towarzystwo Taneczne. – Wszystko to odbywało się z zawrotnym tempie drogą mailowo-telefoniczną – opowiada nasza rozmówczyni. - Żadne z naszych pytań nie pozostało bez odpowiedzi, a było ich trochę, ponieważ po raz pierwszy uczestniczyliśmy w czymś takim. Wiedzieliśmy, że nie jedziemy w chaos. Ta świadomość była dla nas fundamentem, na którym mogliśmy się opierać i spokojnie przygotowywać do mistrzostw. W ciągu tygodnia spięliśmy szyki. Odświeżaliśmy choreografię i ustawienia.
Warto nadmienić, że w zwykłym turnieju rywalizują ze sobą pojedyncze pary. Natomiast w formacji tańczy osiem par. Wszystkie tworzą całość. Formacja tańczy pięć tańców, w tym przypadku standardowych, do zmontowanej wcześniej muzyki. Choreografia ma swój tytuł, a także wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Czas występu nie może przekraczać 6 minut.
- Podczas naszych przygotowań pomocną dłoń wyciągnął do nas dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7, Maciej Kaźmierski. Do treningów potrzebna nam była bowiem duża sala. U siebie mamy salę, która nie nadaje się do tańca przestrzennego. Próby w szkole były dla nas bardzo ważne – dodaje trenerka.
Byle nie na końcu
- To był szok – przypomina sobie K. Balon. - Najpierw był strach, czy nie będziemy jakimś szarym końcem. To są w końcu mistrzostwa świata... Ostatecznie stwierdziliśmy, że możemy zająć ostatnie miejsce, ale zrobimy wszystko, aby godnie się zaprezentować. Gdy stanęliśmy po raz pierwszy na tej wielkiej arenie, poczuliśmy się przytłoczeni. To była trema, coś, czego sobie człowiek nie jest w stanie wyobrazić. Olbrzymia sala, wszystko doskonale zorganizowane, sędziowie techniczni ze stoperami pilnujący tancerzy co do sekundy… Nasza formacja była jedną z najmłodszych. Przedział wiekowy wśród naszych tancerzy wynosi 13 – 19 lat. U pozostałych 17 – 30. To też nie było bez znaczenia.
- Zaczęło się o godzinie 14.00. Polskę reprezentowały dwie formacje: mistrzowska formacja z Elbląskiego Klubu Tańca „Jantar” i my. Dla naszych tancerzy ta formacja to taki ideał, niedościgniony wzór. Prawdę mówiąc, dzięki „Jantarowi” narodziła się formacja w Szczecinku. Parę ładnych lat temu zaprosiłam zespół z Elbląga na pokaz. Publiczność oniemiała z zachwytu. Pomyślałam więc, że dobrze byłoby mieć podobną formację w naszym mieście. Spróbowaliśmy i jakoś się udało. Ale „Jantar” zawsze był gdzieś wysoko, daleko…
Szczęśliwa „trzynastka”
- 10-tysięczna sala prawie wypełniona – wspomina dalej Katarzyna Balon. - Wielkimi atutami naszego zespołu, które się Niemcom bardzo spodobały, były młodość i świeżość. Formacja ze Szczecinka ze względu na nagły czas zgłoszenia nie była nawet zamieszczona w folderze, nikt jej nie szukał w zapowiedziach. Mimo to, przyjęto nas niezwykle ciepło. A nie wszystkich tak ciepło przyjmowano.
- Nie liczyliśmy na zbyt wiele, ale okazało się, że doszliśmy do półfinału. Ogarnęło nas nieme szczęście. Każdy patrzył na siebie z niedowierzaniem. Traf chciał, że mieliśmy jeszcze 13 numer. Kilka razy upewniałam się, czy to prawda. Dzieciaki nie wierzyły, komórki się rozdzwoniły… Emocje nie do opisania.
- Później nastąpił półfinał, który był już galą. Szliśmy razem z „Jantarem” za flagą Polski. Takie przeżycia są unikalne. W półfinale zatańczyliśmy zdecydowanie lepiej, ale rywalizowały z nami też dużo lepsze formacje. Po występie dopingowaliśmy zespół z Elbląga. Niemcy przyglądali się temu z niedowierzaniem. Ostatecznie my zajęliśmy miejsce 11, a „Jantar” 4.
Życie, praca, pokora
Zdaniem trenerki szczecineckiej formacji, udział w mistrzostwach świata jest dowodem na to, że nie należy się poddawać, gdy coś idzie nie tak: - My tę formację tańczyliśmy przez dwa lata i przez ten czas nie było różowo. Były lepsze dni i gorsze. Fakt, że się odstaliśmy i przeszliśmy do półfinału to dowód, że praca pełna wyrzeczeń, dyscyplina, rygor, – wszystko, co jest takie niedzisiejsze i niemodne - daje efekty. Występ w Niemczech pomoże naszym tancerzom ukształtować się na ludzi, którzy będą patrzyli na życie nie tylko komercyjnie. To jedyna w swoim rodzaju lekcja życia. Jesteśmy bardzo szczęśliwi i dumni. Dostaliśmy mnóstwo telefonów, maili z gratulacjami. Dla nas jest to bardzo ważne, ponieważ nasza praca została zauważona za granicą i w kraju. Gdyby nie wsparcie SAPiK-u, gdyby nie zaufanie, którym obdarzył dyrektor, Adam Wyszomirski, to tego wszystkiego by nie było. I ważne jest jeszcze to, że w tak niewielkim mieście znalazła się chęć pomocy i akceptacja. Okazuje się, że jeśli się chce, to można stworzyć taką małą perełkę, produkt eksportowy. I z tego się cieszymy.
Sukces zobowiązuje
- Jeśli chcemy wystartować za rok w mistrzostwach Polski, musimy tę naszą formację przebudować – przyznaje Katarzyna Balon. - Trzeba ułożyć nową choreografię, stworzyć zespół na nowo, bo cześć naszych tancerzy zdaje w tym roku maturę i odejdzie od nas na studia. Jaki będzie poziom nowego zespołu, co z tej przebudowy wyjdzie, pokaże jednak czas.
Otworzyło się okno w naszej świadomości, że warto pracować. Nasze dzieci często dostają po głowie od rówieśników, że się w coś angażują. Taniec jest przecież czymś innym niż wiszenie na trzepaku bądź siedzenie na przystanku. „Ty się idziesz męczyć, poświęcasz temu czas, nie siedzisz przed komputerem, nie grasz non stop w jakieś wirtualne życie…” - za to się dostaje i stąd się biorą różne spadki formy oraz zniechęcenie. Nasz udział w mistrzostwach świata uciera też nosa wszystkim, którzy patrzyli na nas z ironią. Nie wszyscy muszą tańczyć i kochać taniec. Ale myślę, że na szacunek sobie zapracowaliśmy.
Jest to także nasze wyzwanie. Zawsze jest łatwiej gonić króliczka niż go utrzymać. Po pierwszej próbie, po której wszyscy zwątpiliśmy w swoje siły, musieliśmy na nowo odbudować determinacje w grupie. Wówczas powiedziałam zespołowi: „Słuchajcie, te wszystkie formacje przyjechały utrzymać swoje miejsce bądź walczyć o lepsze. Natomiast my mamy czystą kartę. I to jest nasza mocna strona, gdyż tańczymy bez ciężaru”. Teraz swój ciężar już mamy. Czuję więc takie moralne zobowiązanie, aby starać się budować coś nowego, ale poziomie równym lub wyższym. Czy nam się to uda? Pokaże życie.
(sz)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie