
Podstaw rysunku czy malarstwa można się nauczyć w szkołach plastycznych lub na kursach pod fachowym okiem mistrza. Teorię może przyswoić każdy, ale nie każdy może zastosować ją w praktyce tak, aby urzekła. By kartkę papieru czy białe płótno zamienić w dzieło. Taka sztuka udaje się tylko artystom, którzy w dniu narodzin otrzymali niezwykły dar posługiwania się ołówkiem, kredką lub pędzlem. Ten dar otrzymał Przemek Arciuch ze Szczecinka, absolwent Wyższej Szkoły Sztuki Użytkowej w Szczecinie.
Zaczęło się od kreskówki
- Rysowałem i malowałem odkąd pamiętam. Kiedy miałem kilka lat, po emisji odcinka znanej chyba każdemu dziecku bajki telewizyjnej „Smerfy”, narysowałem jednego z bohaterów. Na początku rysowałem kredkami, potem były flamastry. Później, w szkole podstawowej, moje prace zostały zauważone i docenione przez nauczyciela historii. Rysowałem herby, rycerzy, żołnierzy, całe sceny bitew. Rysowałem z coraz większym zapałem. Inni nauczyciele także sugerowali, abym kontynuował naukę w szkole plastycznej. Zdawałem do „plastyka” w Szczecinie. Niestety, nie zostałem przyjęty, bo poza talentem trzeba było mieć bardzo dobre oceny na świadectwie. Dostałem się do technikum mechanicznego, ale z rysowania nie zrezygnowałem. Podpatrywałem różnych mistrzów malarstwa, sztuki użytkowej. Czytałem specjalistyczną prasę i książki. Po maturze uczęszczałem na roczny kurs malarstwa i rysunku, który prowadził mój mistrz, Wiesław Adamski. Podszkolił mnie i sugerował uczelnie plastyczne m. in. w Koszalinie i w Szczecinie.
Szlifowanie diamentu
- Zawiozłem swoje prace do Szczecina. Malarstwo i rysunek zostały pozytywnie ocenione, a to właśnie dorobek kandydata na studia plastyczne decydował o moim być albo nie być. Później była kolejna próba moich możliwości – egzaminy praktyczne. Po pięciu godzinach malowania stwierdziłem, że chyba się nie nadaję. Większość ludzi na sali była po kilku latach szkoły plastycznej. Prace oceniał m. in. znany na uczelniz ostrej krytyki profesor Jerzy Wołoszyn z Międzykierunkowej Katedry Malarstwa, Rysunku i Rzeźby Wyższej Szkoły Sztuki Użytkowej w Szczecinie.
Za to, co stworzyłem w czasie egzaminu, nagrodził mnie indeksem. Zaczęła się intensywna nauka na uczelni i poza zajęciami. Akty, plenery, martwa natura. Rysować i malować trzeba codziennie. Trzeba być zdyscyplinowanym i ćwiczyć techniki. Przez pięć lat studiów powstało wiele prac, większość została w archiwum uczelni. Dyplom obroniłem na Katedrze Grafiki z plakatu i ilustracji pod kierunkiem profesora Grzegorza Marszałka i dr hab. Leszka Żebrowskiego.
Pierwsze sukcesy
- Sukcesem samym w sobie dla mnie indeks uczelni, wyróżnione przez kadrę poszczególne prace i oczywiście praca magisterska. Dotychczas próbowałem swoich sił w Międzynarodowym Festiwalu Filmów Fabularnych Off Cinema w Poznaniu, w Europejskim Festiwalu Teatralnym Bliscy Nieznajomi. Jestem autorem ponad siedemdziesięciu prac wykonanych w różnych technikach. Ulubioną jest plakat filmowy. Inspiruje mnie twórczość specyficznego amerykańskiego reżysera Quentina Tarantino. O tematyce jego filmów powstało wiele plakatów. Na wystawę by starczyło.
Abstrakcja – moje wyzwanie
- Maluję, rysuję i zajmuję się grafiką komputerową już z dużym zaangażowaniem kilka lat, ale żadna ze stosowanych przeze mnie technik nie należy do łatwych. Sztuka jest jak kobieta. Trzeba dostrzec jej linię, proporcje w odpowiednim świetle i otoczeniu. W sztuce ważne są detale, zgłębienie tematu. Nic nie jest powierzchowne i proste jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Sztuce trzeba się oddać, być oryginalnym, tworzyć jak się widzi. Nie kopiować, nie kierować się sugestią innych. Oczywiście mam swoich mistrzów – Salvadore Dali, Zdzisław Beksiński, Vincent Van Gogh, Pablo Picasso, Paul Gauguin. Oryginały, niesamowite osobowości, twórcy wywołujących piorunujące wrażenia prac. Ale to wzory, przed którymi trzeba nisko chylić głowę, ich kopiowanie to świętokradztwo. Dlatego pasjonuje mnie abstrakcja. Dostarcza mi wielu możliwości wykorzystania pomysłu, podobnie jak duże formaty, którymi jestem zachwycony.
Marzenia
- Jestem dziwakiem, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Staram się realizować marzenia, które często są wizjami na kartce papieru lub na płótnie. Wystawa. To takie wielkie marzenie, głęboko ukryte. Może się uda? Póki co tworzę do szuflady, czasem wysyłam prace na konkursy. Nic nie robię na siłę, nie sięgam po nie swoje, tworzę zgodnie z własnym przekonaniem, z pokorą, bo sztuka wymaga pokory. Może to się kiedyś komuś spodoba?
W tej chwili Przemek Arciuch pracuje nad realizacją swojej pierwszej wystawy. Jak sam się o niej wyraża – wystawy dojrzałej, bo przygotowywanej od lat, bez pośpiechu, wolnej od wszechobecnego konsumpcjonizmu.
Edyta Wieleba
[email protected]
Prace Przemka Arciucha znajdziecie także w serwisie digart.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
talent zdecydowanie jeszcze nie odkryty..czekamy z niecierpliwością na wystawę