
W czwartek, 14 sierpnia do szczecineckiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt dotarła wiadomość o zaginięciu suczki o imieniu Szansa, która dwa tygodnie wcześniej trafiła do swojego domu adopcyjnego. Okazało się, że nowi właściciele, którzy mieli obowiązek poinformowania pracowników schroniska o zaginięciu adoptowanego psa, nie zrobili tego. Tego samego dnia rozpoczęły się intensywne poszukiwania Szansy, a w całą akcję włączyło się kilkadziesiąt osób. Wyznaczono również nagrodę za wskazanie miejsca jej pobytu. Najwięcej niepokoju wzbudzał stan zdrowia psa, któremu bez odpowiednich warunków, regularnego stosowania leków i opieki, groził nawrót choroby a nawet śmierć.
- Szansa trafiła do nas w marcu. Po serii badań okazało się, że jej rany spowodowane są zaawansowaną nużycą i grzybicą. Cały czas ją leczyliśmy. Do adopcji poszła 02.08.2014 w końcówce leczenia z kompletem leków, z szamponem leczniczym i czerwonymi szelkami. Dodatkowo schronisko obiecało, że będzie refundować leczenie w razie nawrotu choroby. Nie została pobrana opłata adopcyjna, uznaliśmy, że jeśli ktoś chce z pełną świadomością adoptować psa szczególnej troski, jakim była Szansa, należy się również wsparcie w takiej postaci – mówi Danuta Kadela, szefowa Schroniska PGK w Szczecinku.
- Prawdopodobnie uciekła w niedzielę, ponieważ dom adopcyjny nie odbierał telefonów od niedzieli.
W końcu na moje pytanie o to, co się dzieje z psem i dlaczego nie odbierają telefonu, pani poinformowała mnie przez Facebooka, że Szansa uciekła. Po takim czasie mogła być wszędzie. Zawiadomiliśmy okoliczne Straże Miejskie oraz gabinety weterynaryjne – kontynuuje nasza rozmówczyni.
Jak przyznaje szefowa schroniska, tak szeroko zakrojonych poszukiwań, w które włączyło się bardzo wiele osób, nie było jeszcze nigdy. Bardzo duża grupa osób – pracowników schroniska, straży miejskiej, wolontariuszy i mieszkańców - przeszukiwało kilkadziesiąt km2 terenu w poszukiwaniu chorego psa. Wszyscy zaangażowani w akcję mieli świadomość, że stan Szansy z godziny na godzinę może być coraz gorszy, a pies wymagający tak szczególnej opieki, może nie przeżyć kilku dni błąkając się po lasach, bez jedzenia, wody i leków. Okazało się również, że w poszukiwania psiaka zaangażowali się wszyscy oprócz… nowej właścicielki.
- Z relacji świadków, którzy widzieli Szansę, wynika, że uciekła kilka dni wcześniej niż przypuszczaliśmy. Pani Jola widziała Szansę z pociągu między Bobrowem a Żelisławiem. Trafiła na ogłoszenie o zaginięciu, dodzwoniła się do domu adopcyjnego i ku swojemu zdziwieniu usłyszała, że była właścicielka nie ma samochodu, nie będzie po nią jechać, a może to i lepiej, bo suka dojdzie do Czaplinka – kontynuuje Danuta Kadela.
W akcję poszukiwania Szansy czynnie włączyła się również pani Zuzanna, która ma ranczo w okolicach Złocieńca. Zaoferowała ona swoją pomoc w poszukiwaniu psa oraz… ufundowała nagrodę za jego odnalezienie. Pani Zuzanna w piątek (15.08) objechała trzy miejscowości: Żelisław, Bobrowo i Siemczyno, aby powiadomić wszystkich mieszkańców o zaginionym psie i trwających poszukiwaniach. O całej sytuacji poinformowane zostały także nadleśnictwa, koła łowieckie oraz posterunek Państwowej Straży łowieckiej w Drawsku Pomorskim.
- Tak naprawdę nie wiedzieliśmy, kiedy uciekła. W umowie adopcyjnej ze schroniskiem jest zapis, że o ucieczce psa należy natychmiast powiadomić schronisko. Może się zdarzyć, że pies ucieknie. Są różne przypadki, stąd ten zapis. Gdybyśmy wiedzieli o wszystkim od początku, poszukiwania rozpoczęłyby się natychmiast. My dowiedzieliśmy się o tym po 5 dniach, po takim czasie Szansa mogła być wszędzie.
Po intensywnych, trwających tydzień poszukiwaniach, obawach o zdrowie i życie pozostawionej samej sobie Szansy oraz zaangażowaniu wielu ludzi, w niedzielę (17.8) suczkę udało się odnaleźć w Lubieszewie, kilkadziesiąt kilometrów od swojego adopcyjnego domu.
- Miała dużo szczęścia. Pan, na którego podwórko weszła, nie przegonił jej, ale nakarmił. W sobotę wrzucił jej zdjęcie na FB, a wieczorem zadzwonił do Zuzanny. Okazało się, że ten zbłąkany pies to nasza Szansa. Noc spędziła na ranczu u Zuzy, od niedzieli przebywa już w schronisku. Cały czas śpi. Jest wychudzona, ale na szczęście miała z czego tracić kilogramy. Została też pogryziona przez psy. Znowu czeka ją leczenie, ma awersję do psów, czego nie było już w schronisku. Zdjęcia nie oddają jej tragicznego stanu. Ale to wszystko nic, najważniejsze, że jest, że się odnalazła. Do swojego domu adopcyjnego i nieodpowiedzialnych właścicieli oczywiście już nie wróci. – dodaje nasza rozmówczyni. - Dziękuję wszystkim za udostępnianie informacji o Szansie, za pomoc, za to, że mogliśmy wspólnie ocalić jej życie.
(mg)
Foto: Schronisko w Szczecinku
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie