
Kiedy byłem małym chłopcem, lubiłem, jak mój starszy brat czytał mi „Klechty polskie”. O strzygach, biesach, upiorach i różnych diabłach tam było. I ja wierzyłem, że takie stwory isniejom. A raz wieczorowom porom, gdy wicher tłukł okiennicami, na własne oczy żem te diabły i to z widłami przy kotłach pełnych gotującej się smoły zobaczył. I jak żem wtedy, mimo ostrzeżeń brata, dwa druty do kontaktu wepchnął...
No, ale jak podrosłem, tom to w bajki włożył i w takie tam nie wierzyłem. I tak było do wtorku. Bo wtedy spotkałem panią Leokadię. I ona mnie powiedziała, trzymając mnie kurczowo za rękaw, że u nas w mieście, znaczy się, straszy. - To dobrze się składa, droga pani - jej odpowiedziałem. - Zenek stary jest i wręcz wypada, żeby na jakomś białą damę albo obłąkanego – pardon – błędnego rycerza albo ducha mieli. Taki fakt to atrakcja dla turystów. Pani Leokadia wymownie się w czoło stukła i mnie powiedziała: - Jaki Zenek? Jaki obłąkany rycerz? Jaka dama? To w HOSSO straszy, panie Zenek. Tak, tak, to w nowej galerii handlowej straszy, zwłaszcza na trzecim piętrze. I pani Leokadia opowiedziała mnie, jak z tym straszeniem i z tymi duchami jest.
A je tak! - Jak fundamenty pod galerię kopali, to kości ludzkie wykopali. No, bo tam kiedyś za Niemca to cmentarz był. I choć kości z należnym szacunkiem złożone w innym miejscu zostały, to jednak spokój ich został naruszony. I wiem, co mówię, panie Zenek, bo relacje to ja z pierwszej ręki mam łot łosoby, co tam pracuje w galerii. Ona mnie mówiła, co tam się dzieje. Jęki słychać, windy same zaczęły jeździć, i schody ruchome tak samo w nocy same się włanczajom. – Pani Leokadio! – przerwałem jej tok wypowiedzi. - Pani wybaczy, ale mnie się tu coś nie zgadza. Toż te duchy mają ze dwieście lat. No i niemieckie są i polskiej mowy nie znajom. A instrukcje windy i ruchomych schodów są po polsku. To niby jak dusza niemiecka może to obsłużyć? - Tfu! Tfu! Niedowiarek! – skwitowała moją wypowiedź pani Leokadia i bez pożegnania się oddaliła.
Postanowiłem dociec prawdy. Udałem się do pani X (bo prosiła o inkognito) i ona to mnie powiedziała, że to są fakty i dodatkowo mnie poinformowała o innych, jeszcze bardziej przerażających. Na stoisku z biżuteriom to rano są łańcuszki poplątane. A tam, gdzie kurtki i płaszcze, to rękawy na supeł powiązane. I choć w bilarda i w kręgle na górze grajom, to naruszenia jadła ani trunków nie stwierdzono. No, ale wiadomo, duchy nie jedzom i nie pijom. A jeden właściciel domu, co na swom działkę ziemię z tego wykopu wziął, to zmysły traci, bo w jego domu też straszyć zaczyna. Coś obrazkami ze ścian po całej chałupie ciska i meble przesuwa. I coś jęczy i zgrzyta. I pani X zakończyła swe rewelacje w tym temacie stwierdzeniem: - Bo, panie Zenek, som na świecie i się dziejom takie rzeczy, że to ani fizjonomom, ani fizjologom, a o filozofach to już nawet nie wspomnę... No i powiem tak. Jeśli takie autorytety mówiom, że straszy i duchy som, to, co ja mogę? No, mogę uwierzyć. No i dobrze. Bo 700-lecie naszego miasta tuż tuż. I wystarczy dla turystów uruchomić galerię w nocy. Chcom mocnych wrażeń, to niech płacą i niech ich straszy. A że duchy zagraniczne, to niech płacą walutą: mogą być dolary albo euro.
O czym donosi Wam
Zenek
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie