
Dzień 15 sierpnia, znany powszechnie jako Święto Wojska Polskiego, kojarzy się najczęściej z kolejnym dniem wolnym od pracy - tworzącym długi weekend. Sierpniowe święto jest jednak znacznie głębiej wrośnięte w naszą tradycję. Od wieków w tym właśnie czasie obchodzone jest Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, zwane również Świętem Matki Boskiej Zielnej. Na czym polega wyjątkowość tego starej dorocznej tradycji?
Geneza kościelna i przedchrześcijańska
Święto Wniebowzięcia obchodzone jest w Kościele Katolickim na całym świecie od VII wieku. W Polsce zostało wprowadzone wraz z przyjęciem chrześcijaństwa w połowie wieku X. Wiąże się ono z wiarą chrześcijan, którzy żywią nadzieję, iż Matka Boska nie umarła śmiercią naturalną, lecz została wzięta do nieba. Przyswojony kult maryjny świetnie więc wpisał się w rozpowszechnioną na terenach Europy Środkowej obrzędowość ludową. Uroczystości wieńczące zbiory, których korzenie sięgały tradycji starorzymskiej, celtyckiej i bliskowschodniej, nagle nabrały nowego znaczenia.
„Na Wniebowzięcie pokończone żęcie”
Starsze osoby wspominają, że 15 sierpnia był dniem święcenia wszelkich płodów ziemi. Tradycja święcenia w tym dniu zbóż, owoców, ziół miała zapewnić szereg doczesnych łask, takich jak zdrowie, powodzenie, bezpieczeństwo w podróży, ochronę przed nieprzyjaciółmi bądź przeciwnościami losu. Jeszcze dziś niektórzy pamiętają, że przyniesione z kościoła rośliny i owoce nabierały szczególnej mocy. Nie wolno ich było zatem przechowywać byle gdzie: zioła najczęściej umieszczano pod sufitem, w pobliżu okna czy za jakimś obrazkiem religijnym. Wierzono, że chronią domostwo przed burzą. Praktykowano też wykruszenie ziarna z poświęconych kłosów, które mieszano z ziarnem przeznaczonym na siew. Miało to zapewnić lepsze plony na przyszły rok.
W stronę Jasnej Góry
Na 15 sierpnia przypadają główne uroczystości maryjne obchodzone w klasztorze zakonu paulinów na Jasnej Górze. Już od przeszło kilkuset lat w tym czasie z różnych stron Polski w kierunku Częstochowy wyruszają piesze pielgrzymki. Także ze Szczecinka. Jeszcze nie tak dawno szczecinecka grupa, nazywana przez pielgrzymów czerwoną „czwóreczką”, liczyła blisko 200 osób. W tym roku, podobnie do lat ubiegłych z naszego miasta, nie wyruszyła odrębna grupa. Pątnicy ze Szczecinka dołączyli 29 lipca do pielgrzymów, którzy pod przewodnictwem ks. Jerzego Dalaka, proboszcza Parafii w Parsęcku wędrowali z Miastka. Ze Szczecinka łącznie do tej niezwykłej wędrówki przyłączyło się 10 osób. Nie było tak jak niegdyś, tłumnego i głośnego przejścia przez miasto. Nie było też wielu gapiów i machających pielgrzymom na pożegnanie mieszkańców.
Znikające święto?
Czy Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, związane z piękną tradycją święcenia plonów ziemi i pielgrzymowaniem w kierunku Jasnej Góry, skazane jest na powolne zapadanie w niepamięć? Dotykająca wszystkiego komercjalizacja stanowi sito selekcjonujące postawy wobec świąt: te święta, o których będzie głośniej w mediach i których tzw. zewnętrze oznaki dadzą się sprzedać, przetrwają. W przypadku sierpniowego święta, już teraz daje się zauważyć pewien fakt: obecnie więcej (nie tylko młodych) osób wie, jakie zwyczaje wiążą się z Walentynkami czy Halloween niż z właśnie z tradycją Wniebowzięcia. (sz)
foto: fllmpolski.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Im mądrzej, tym głupiej.
...jaką się wynosi z rodzinnego domu.Rozumiem rzesze młodych socjologów, którzy tak się palą do odkrywania zmian społecznych, że gotowi są je wyprzedzać i podpowiadać ludziom co oni, mianowicie, mają czynić,jak traktować stare i nowe święta - o czym zapomnieć,a co świętować. Potem już tylko wystarczą "druzgocące wnioski", jak te w ostatnim akapicie. A przecież przed kilkudziesięciu laty już próbowano nas traktować "po inżyniersku", proponując nowe święta,tradycje i obyczaje /wiekowi dziś pracownicy "aparatu" chichoczą cicho, czytając takie artykuły/. Jak to dobrze, że nie jestem socjologiem i tradycje wyniesione z rodzinnego domu mogę przyjmować naturalnie, bez naukowych nawyków i kompleksów.
pamietam,jak byłam podlotkiem i tatuś przynosił różne kłosy żbóż i całą rodziną szliśmy 3,5 km do kościoła,jako dziecko cieszyłam sie ,bo w tym dniu nie musiałam pracować w polu.Jest to Wielkie Świeto Naszej Matki.I proszę pamietać,że swiąteczna praca w g.... sie obraca.
dla obiboków