Reklama

Ryszard Brzeziński: Co z tą młodzieżą?

03/10/2014 11:21

Martwię się o współczesną młodzież. Tak globalnie jak i lokalnie. Nie pierwszy raz narzekam, jako ten stary dziad, którym z resztą nie jestem, na kondycję ludzi młodszych ode mnie. I w sumie widać tu już nawet pewne różnice pokoleniowe. Dziś na ten przykład różnice między moimi rówieśnikami a tymi młodszymi ode mnie o załóżmy 7-8 lat widać choćby w korzystaniu z komputera. 

Dzisiejsze nastolatki być może pamiętają jeszcze takie miejsca jak kafejki internetowe. Choć pewnie nie wszystkie już, bo ci urodzeni po roku 2000 raczej do takich miejsc nie przychodzili. Ja pamiętam, jak płaciło się parę złotych za możliwość spędzenia godziny przed komputerem w takim lokalu, by można było pograć przez sieć w jakąś strzelankę lub poprzeglądać Internet. Szalone rzeczy, co? Teraz każdy ma to już w domu, takie opowieści brzmią już prawie jak legendy. Albo i mity. Dziś w epoce wi-fi, wszechobecnego dostępu do informacji i mobilnego Internetu ktoś może zadać pytanie „po co to robiłeś, chłopie”? 

Po pierwsze dlatego, że 14 lat temu (jak kupiliśmy pierwszy komputer) mało kto miał swój prywatny, niepubliczny dostęp do sieci. A jak miał to musiał na chwilę „odciąć” telefon (stacjonarny!), bo wtedy zazwyczaj się tak łączyło z tym dobrodziejstwem. Po drugie, chodziło się do takich kafejek towarzysko. Pamiętam jak dziś to umawianie się z kolegami – „idziemy dziś do kafejki na 18:00” i szła załoga 4-5 koleżków na umówioną godzinę, żeby do siebie „postrzelać” w wirtualnej rzeczywistości, która jakoś wtedy nas tak nie przerastała. Bo po tej godzinie szperania w sieci albo wystrzeliwaniu się nawzajem na komputerach szliśmy z powrotem na podwórko, gdzie graliśmy w piłkę nożną (albo różne wariacje kopania piłki wykorzystując elementy podwórka), bawiliśmy się w „chowanego” albo też w „policjantów i złodziei”. 

Teraz, jak czasem spojrzę za okno i przyjrzę się swojemu podwórku zauważam dość ciekawą rzecz. Dzieci dopóki nie zapoznają się jakoś bardzo dobrze z komputerem czy innym sprzętem elektronicznym, śmigają po podwórku (pod czujnym okiem rodziców), bawią się, śmieją, hałasują i wywracają. A potem przychodzi taki wiek, że zaczynają spędzać czas przed komputerem, dostają smartfona i przestają się wyłaniać z domowych jaskiń pełnych dobrodziejstw współczesnej techniki. Poważnie, rzadko teraz można spotkać grupki młodych ludzi dobrze bawiących się bez tego całego sprzętu. 

I to ma także przełożenie na nasze miasto, oczywiście. I o ile na mieście spotyka się grupkę, mniejszą lub większą, młodzieży to i tak ze smartfonami albo tabletami w dłoniach. Nie no dobra, może trochę tu przesadzam. Ale przyznają Państwo, że to dość częsty obrazek. O tym, że w cieple ogniska domowego młodzi zamiast odzywać się do innych siedzą z nosem w tych urządzeniach a świat wokół ich nie interesuje. Nawet do telewizora zajrzeć się im nie chce, bo wszystko mają na zawołanie. Nie wychwalam tu oczywiście telewizji (chodź do dziś uważam ją za wspaniały wynalazek – zarówno technologiczny jak i socjologiczny), chodzi mi raczej o jakieś łaknienie wiedzy. 

Ja pamiętam, że jako mały, za przeproszeniem, gnojek jak czegoś chciałem się dowiedzieć to w telewizji dziennik należało obejrzeć albo gazetę przeczytać. Dziś sam rzecz jasna korzystam z informacji dostępnych w sieci, nadal jednak nie zapominam o starym, dobrym papierze. A telewizję to teraz dla rozrywki oglądam. Tylko kreskówki (bo lubię!) i durne programy w stylu „Trudnych prawd w szkołach dla nastolatek w ciąży” (bo to tak idiotyczny i ciekawy zarazem wynalazek, że sama morda się cieszy jak to oglądam).

Mam wrażenie, że dzisiejsza młodzież trochę straciła jakieś zainteresowania. Teraz wyjawię (w końcu, po tych tyradach) punkt wyjścia, który skłonił mnie do takowych rozważań. Nie zabraknie też lekkiej autopromocji. Otóż startuję ze swoją sekcją dziennikarską w dobrze znanym wszystkim mieszkańcom miasta ośrodku kultury zwanym dalej potocznie SAPiK. Poszło wszystko, informacje do telewizji lokalnych, zdaje się do radia, do INTERNETU oczywiście (który podobno wszyscy przeglądają) i oczywiście do szkół plakaty poroznosiłem. Znajomych nauczycieli poprosiłem w rozgłoszeniu słowa. Reakcje? A widzieli plakaty, pewnie, ale nikogo chyba nie interesuje ta sekcja.

A pomysł uważam, że jest dość fajny. Stworzenie platformy dla młodych ludzi ze Szczecinka, by mogli podzielić się swoimi zainteresowaniami poprzez różne felietony, recenzje, relacje, wywiady. Co kto chce. Można innym pokazać czym to ktoś „jara się jak kościoły w Norwegii”. Jasne, nie uważam, że trzeba tu koniecznie się interesować dziennikarstwem, że to jest tylko dla ludzi chcących zostać dziennikarzami, broń Panie Boże. Jednak jak ktoś potrafi pisać i chce się czymś podzielić to jest to lepsza metoda niż zamieszczenie posta na swojej ścianie facebookowej. Tak ja uważam.

Ale młodzi to chyba wolą siedzieć przed komputerami, bo to jest ich jedyne zainteresowanie. To znaczy, ja nie wiem. Może się mylę. A co jeśli nie? Cholera, udowodnijcie mi, że się mylę to odszczekam to wszystko. I ładnie podziękuję.

Ryszard Brzeziński

foto: freeimages.com

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do