
Prawdopodobnie podobnego felietonu już nigdy nie popełnię. A przynajmniej na łamach tego portalu. Na kilka chwil zdejmę swoją maskę wkurzonego ironisty i popiszę co mi zawsze na przełomie października i listopada w głowie i na wątrobie leży. Znaczy tak prywatnie, wewnętrznie. Nie to, że mi coś znów nie pasuje, że miasto mnie wkurza, ludzie w nim żyjący. Chodzi o to, że…
Zawsze w tym okresie robię sobie osobliwy rachunek sumienia. Bo widzą Państwo, jako że w katolickiej rodzinie zostałem wychowany, choć nie zawsze mnie nogi do kościoła poniosą, nauczyłem się takie różne rachunki sporządzać. I święta poważnie traktować. O zmarłych pamiętać. Muszę przyznać, że zawsze dziwiło mnie to celebrowanie śmierci w tym wszystkim. Bo według chrześcijańskiej wiary przechodzimy z tego łez padołu do lepszego świata, do Boga Ojca ramion. A ludzie jakoś o tym zapominają. Pójdą na cmentarz, świeczkę zapalą, ubiorą się ładnie (bo wypada) i to właściwie tyle. Swoisty „grobing”. Nie mówię, że moja postawa jest lepsza od innych, ale jest przynajmniej refleksyjna. Bo rozważam sobie zawsze w głowie co takiego zrobiłem w ostatnim roku. Czy moje życie dokądś zmierza? Czy oni, ci bliscy mi zmarli, obserwują mnie? Oceniają mnie?
Mogą sobie Państwo pomyśleć, że nad takimi rachunkami, ocenianiem minionego roku i obiecywaniem sobie poprawy w następnym można zająć się na ten przykład 1 stycznia. A dla mnie taki Nowy Rok to tylko głupi pretekst do składania sobie fałszywych obietnic, których i tak dokonuje się w stanie wskazującym. Natomiast 2 listopada jest dużo bardziej… rzeczywisty. Przypomina o tym, że życie tutaj kiedyś się skończy. I jak źle swój czas wykorzystamy, to nie ważne czy coś dalej jest czy nie ma, nie pozostawisz po sobie żadnego śladu. Ten rachunek spowodowany jest też oczywiście jesienną aurą. Wiadomo, jesienna depresja, melancholia i odpływanie myślami gdzieś w jakieś ponure rejony. Nawet muzyki innej słucham. Ale nie ponurej, bo taką to na zimę wrzucam, kiedy to już jestem wściekły do reszty przez mróz i śnieg. Jest po prostu bardziej melancholijna, jesienna bym powiedział.
Lubię w tym okresie przemierzać ulice Szczecinka. Z muzyką Opeth albo Pink Floyd, szczególnie utworem „High Hops”, na uszach. Różne miejsca, zaułki, zakręty, chodniki… Nawet jakiś płot się znajdzie, który wzbudzi we mnie jakieś wspomnienie. I to doprowadzające do wścieklizny uczucie, że ja to bym chciał być młody raz jeszcze. A jakbym młody był znów i miał te mądrości (pomińmy milczeniem) w głowie to zupełnie inaczej bym życie sobie ułożył. Innych wyborów bym dokonał. Z niektórymi może bym nie zawierał znajomości, albo nawet przyjaźni, bo po czasie okazało się, że nie było po co. A z innymi to więcej czasu bym spędził, więcej bym rozmawiał. Bo niektórzy, nawet moi rówieśnicy, już odeszli. Na zawsze. I mogę im jedynie teraz tę świeczkę zapalić.
A co po tych Zaduszkach? Życie wraca do normalnego biegu, ja wkładam z powrotem swoje maski prześmiewcy, marudy czy przygłupa i próbuję wyciągać wnioski. Najczęstszy jest taki, że chętnie bym coś mienił w swoim życiu. Ale co? Najgorsze jest to, że jeszcze na to nie wpadłem. Wiem tylko, że chętniej bym wrócił do przeszłości niż coś zmienił, do beztroskiego trybu życia małolata bym chciał. Bo trawa była zieleńsza…
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Na kilka chwil zdejmę swoją maskę wkurzonego ironisty i popiszę co mi zawsze na przełomie października i listopada w głowie i na wątrobie leży czytaj: http://temat.net/opinie/20019/Ryszard-Brzezinski:-Trawa-byla-zielensza... >>>Odpowiedź właściwa<<< Kiedyś to ja sobie zmieniłem życie - całkim serio tak sądzę - w przypływie ...wściekłości. A jak i po co to zrobiłem - proszę poczytać pod adresem: http://forum.temat.net/index.php?/topic/18404-walka-z-na%C5%82ogiem-tytoniowym/#entry81841 [po wejściu - najpierw przewinąć stronę do samego poczatku]
Szanowny Panie. O czym jest Pański artykuł? Jestem za głupia, aby to zrozumieć. Napisał Pan artykuł o tym, że jest Pan refleksyjny, że ma Pan swoje przyzwyczajenia? Kogo to obchodzi? Co mnie obchodzi Pańskie wrażenie estetyczne, albo wątpliwości emocjonalne i etyczne? Każdy z nas toczy własną walkę ze sobą i z postrzeganiem świata, a także swojego miejsca. Zapal Pan świeczkę i uroń łzę, a żyj sobie Pan tak, żeby i Panu ją zapalili. Zanim to nastąpi uśmiechnij się Pan do ludzi.
>>> Kontika >>> "Jestem za głupia, aby to zrozumieć" - ten cytat więc tłumaczy wiele... i dalej..."Co mnie obchodzi Pańskie wrażenie estetyczne, albo wątpliwości emocjonalne i etyczne?.." Ciekaw jestem, czy jest pani wierzącą i praktykującą osobą. Bo jeśli tak, to po co pani słucha o jakichś wynurzeniach emocjonalno / estetycznych Żyda, chodzącego ponoć na dodatek po morzu?... Po kiego... czytała - być może - pani jakikolwiek skrawek literatury pięknej lub poezji.?!!! A tak naprawdę, to po co pani zabiera głos, jeśli słowa wypowiedziane / napisane przez panią również chcą oddziaływać na odbiorców.?!!! Zamknij się więc pani w swoim kokonie, a innym pozwól żyć tak, jak tego sobie życzą...Ponoć mamy wolność, a pani nadal tęskni za ...