Reklama

Romowie tęsknią za taborami

13/10/2014 05:14

- Boże, jak myśmy to wszystko przeżywali. Rodzice płakali. My też płakaliśmy – tak przymusową akcję osiedleńczą Romów drżącym od wzruszenia głosem wspomina w rozmowie z „Tematem” Krystyna Chojnacka, bohaterka wielu fotografii, które od niedzieli (12.10) można oglądać w kinie Wolność. Wystawa fotograficzna, przedstawiającą taborowe życie Romów w XX w., nawiązuje do 50. rocznicy rozpoczęcia przymusowej akcji osiedlenia Romów w Polsce. 

Akcja „zatrzymania taborów” to jedno z najboleśniejszych wydarzeń dla romskiej społeczności. Komunistyczne władze swoje działania, zmierzające do asymilacji Romów, rozpoczęły już pod koniec 1949 r. W 1952 r. Prezydium Rządu podjęło uchwałę „W sprawie pomocy ludności cygańskiej przy przechodzeniu na osiadły tryb życia”. Ponieważ program osiedleńczy nie przynosił oczekiwanego skutku, na bardziej radykalne kroki zdecydowano się w 1964 r. Wtedy właśnie ruszyła przymusowa kampania asymilacyjna. 

Po tym czasie Romowie zostali niemal w całości osiedleni, a tabory na stałe zniknęły z krajobrazu polskich dróg. Obecnie już tylko starsze pokolenie Romów, do którego należy pani Krystyna, pamięta czasy, kiedy żywa była tradycja „wiecznej wędrówki”.

- Bez przerwy jeździliśmy. W wozie mieszkaliśmy całą rodziną: z mamą, tatą, rodzeństwem. Razem było nas jedenaścioro – powraca pamięcią do tamtych czasów Krystyna Chojnacka. – Na zachodnie ziemie dotarliśmy dość późno. Najwięcej jeździło się po Polsce centralnej i wschodniej. Byliśmy w takich miastach, jak Siedlce, Zamość, Lublin… 

- Ludzie, których spotykaliśmy podczas drogi, byli bardzo dobrzy. Inaczej niż teraz. Byli rzetelni, uczciwi i głęboko pobożni. Żyliśmy z nimi w zgodzie. Wróżyliśmy po wioskach. Za to każda gospodyni coś dawała: a to kurę, a to świniaka jak zabili, a to jajka, śmietanę, twaróg czy chleb. Co kto miał, tym się z nami dzielił. 

Rodzina pani Krystyny należała do tej grupy Romów, która na zimę szukała stałej siedziby. – Zimową porą mieszkaliśmy u gospodarzy – opowiada dalej pani Krystyna. – Płaciliśmy im raz w miesiącu i gościliśmy u nich aż do kwietnia. Tatuś pilnował, żeby na św. Józefa już być w drodze do lasu. I zawsze wtedy wyjeżdżaliśmy. 

- W lesie było zupełnie inne życie. Ogniska, przy których tańczyliśmy i bawiliśmy się do rana. Wieczorami wszyscy ściągali do ognisk, gdzie było przygotowane jedzenie. Wtedy i śpiewali, i tańczyli. Oj, to było coś wspaniałego.

„Zatrzymanie taborów” wywołało wśród Romów falę niezrozumienia. Do dziś wielu z nich, tak jak pani Krystyna, tęskni za wolnym życiem. - Nikt z nas nie był gotowy, żeby zostawić tabory. Pamiętam, mąż kupił akurat ładnego konia. Wóz sobie pięknie wyszykowaliśmy. A tu raptem ogłosili, że nie wolno nam po lasach jeździć. Bardzo to przeżyliśmy, oj bardzo. Rodzice byli już starszymi ludźmi i im najciężej było się przyzwyczaić. 

- Kochaliśmy takie życie. A teraz co? No, co teraz mamy? – kończy swoją opowieść Krystyna Chojnacka.

Warto nadmienić, że w niedzielę (12.10) oprócz wernisażu, w kinie Wolność odbył się specjalny koncert. Przed szczecinecką publicznością wystąpił zespół Sióstr Matkowskich, którym towarzyszył Michał Półtorak, wirtuoz skrzypiec, muzyk z „Piwnicy pod Baranami”. W repertuarze niezwykle utalentowanych i charyzmatycznych romskich sióstr - Justyny i Magdaleny Matkowskich znalazły się romanse cygańskie, rosyjskie i pieśni bałkańskie [posłuchaj fragmentu]. 

Organizatorem obu wydarzeń był Związek Romów Polskich wraz z Samorządową Agencją Promocji i Kultury (sz)

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do