Reklama

Ratunek przed zagładą z kosmosu, czyli "Morfirion"

09/09/2014 05:08

Całkiem niedawno do księgarń w całej Polsce nakładem wydawnictwa Psychoskok trafiła kolejna książka, której autorem jest mieszkaniec Szczecinka! Paweł Skrobanek, bo o tym autorze mowa, napisał powieść z pogranicza science-fiction i fantasy o tajemniczym tytule „Morfirion”. W opowieści przedstawiona została wizja przyszłości: spokojny świat, w jakim żyją bohaterowie książki, zostaje zagrożony przez najazd żądnych władzy przybyszów z kosmosu. Ocalić wszystkich może tylko jedna osoba - młoda dziewczyna o imieniu Somya.

Wszyscy zainteresowani książką oraz tym, kim jest jej autor, mogą wziąć udział w spotkaniu z Pawłem Skrobankiem, które organizuje Szczecinecki Klub Fantastyki. Spotkanie z autorem powieści „Morfirion” odbędzie się 13 września (sobota) o godz. 18.00 w sali multimedialnej SAPiK przy ul. Wyszyńskiego 65.

W międzyczasie poprosiliśmy Pawła Skrobanka, aby opowiedział czytelnikom „Tematu” o swojej książce, a także o tym, jak powstawał „Morfirion”.

Publikował pan już wcześniej swoje prace, ale jeśli chodzi o literaturę popularną, „Morfirion” jest pana debiutem.

- Rzeczywiście, mam już na swoim koncie kilka publikacji, ale są to teksty naukowe. „Morfirion” nie powstałby natomiast, gdyby nie moje dzieci. Kiedy były małe, czytałem im wieczorem różne książki. Pewnego razu pojechaliśmy na wakacje. Zdarzyło się raz tak, że akurat nie miałem pod ręką nic, co mógłbym dzieciom przeczytać. Zacząłem więc wymyślać opowiadania. A że dzieci przy okazji kupowały sobie na pamiątkę rozmaite figurki zwierząt, z konieczności musiałem wplatać w fabułę związane z tymi figurkami, następne postacie. Potem tak się złożyło, że ze względu na rozwój zawodowy żony z całą rodziną wyjechaliśmy za granicę. Mając mnóstwo wolnego czasu, zacząłem myśleć, żeby coś może napisać. Pomysł ten skrystalizował się podczas naszej podróży do Indii, gdzie moja żona doskonaliła się zawodowo. Weekendami zwiedzaliśmy, a w tygodniu, kiedy żona pracowała, ja miałem czas na pisanie książki. W Indiach właśnie powstał główny trzon „Morfiriona”, który potem został rozwinięty. 

Które z przeczytanych przez pana książek były inspiracją do napisania - własnej?

- Razem z żoną czytamy fantastykę, więc ważnych tytułów i autorów jest sporo. Na pewno Tolkien. To chyba w tej dziedzinie lektura obowiązkowa. Znacząca była też dla mnie np. saga o wampirach albo „Igrzyska śmierci”. Jestem też miłośnikiem krótkich opowiadań. Kiedy byłem mały podobały mi się opowiadania Stanisława Lema. Z ważnych dla mnie książek mogę także wymienić cykl naukowo-fantastyczny, „Dominium Solarne” Tomasza Kołodziejczaka. 

Jak długo pisał pan swoją powieść?

- Sprawa potoczyła się bardzo szybko. Książka powstała mniej w ciągu roku.

Miał pan zaplanowaną całą fabułę, bohaterów i zakończenie książki, czy wszystko rozwijało się wraz tworzeniem kolejnych rozdziałów?

- Jest pomysł na to, aby całość była trylogią. Szczegóły natomiast rodziły się „po drodze”. Najpierw była koncepcja prostej fabuły. W kolejnych etapach dobudowywałem następne wątki i kreowałem nowych bohaterów. Pierwsza część, czyli „Morfirion”, została napisana w taki sposób, żeby mogła powstać kontynuacja losów występujących tam postaci. 

Dla jakich czytelników przeznaczony jest „Morfirion”?

- To opowieść o 16-letniej dziewczynie, Somyi, która mierząc się z przybyszami z kosmosu, będzie miała za zadanie uratować swoją planetę od zagłady. Historia ta powinna zainteresować przede wszystkich młodych czytelników. Ale przeznaczona jest również dla wszystkich miłośników gatunku fantasy i scence fiction.

Mógłby pan zdradzić zarys fabuły?

- Jest główna bohaterka, czyli Somya. Są jej rodzice, przyjaciele, jest szkoła i normalne, spokojne życie. Są też humanoidalne postacie, czyli pewnego rodzaju androidy. Jest również podział na dwa światy. W jednym z nich bohaterowie książki posługują się bardzo specyficzną energią, którą można by porównać do magii. Opisując krótko to, o czym jest książka, można nadmienić, że świat, w którym żyje Somya, zostaje zagrożony przez najazd przybyszów z kosmosu. Z każdym rozdziałem czytelnik dowiaduje się więcej. Pojawiają się kolejni bohaterowie, których losy wiążą się ściśle z losami głównej bohaterki. Te związki są nie tylko na poziomie koleżeńskim, przyjacielskim. Czytając, można dowiedzieć się wszystkiego o tych relacjach, a także o tym, co wydarzyło się wcześniej w życiu Somyi. Nie chciałbym zdradzać zbyt wielu szczegółów. Zaciekawionych odsyłam do książki. 

Nie miał pan obaw, że historia, którą chciał pan opowiedzieć młodym czytelnikom, może się okazać zbyt trudna? 

- Nie, absolutnie. Przed wydaniem książki, czytałem ją wieczorami swoim dzieciom. Kiedy tylko pojawiało się coś niezrozumiałego, niejasnego, od razu próbowałem to jakoś zmienić, żeby było bardziej jasne i przejrzyste. Dlatego nie obawiam się, że „Morfirion” dla młodego czytelnika będzie niełatwy w odbiorze. 

Na rynku jest już wielu sprawdzonych, dobrych autorów fantasy i science fiction. Jest też mnóstwo osób, które chcą zadebiutować. W pana przypadku łatwo było wydać książkę?

- Odpowiem może w ten sposób. Są trzy możliwości, żeby autor mógł wydać swoją książkę. Pierwsza polega na tym, że wysyła się to, co się napisało, do wydawnictwa i przy odrobinie szczęścia wydawnictwo decyduje o publikacji. Przyznam, że próbowałem tej drogi. Wysłałem swoją powieść do Fabryki Słów. Dowiedziałem się jednak, że wydawnictwo ma już tyle pracy, że mógłbym ewentualnie spróbować za rok. Druga możliwość polega na tym, że samemu finansuje się wydanie. I można także znaleźć rozwiązanie „pół na pół”. Tak było właśnie w moim przypadku. Udało mi się z wydawcą podpisać taką umowę, która pozwoliła pozostawić połowę praw autorskich i majątkowych przy mnie, czyli przy autorze. Daje to pewną swobodę i elastyczność, gdybym np. pomyślał o wydaniu książki za granicą. 

A są takie plany?

- Plany może i są, ale gdy orientowałem się wstępnie, jak miałoby to wyglądać, to okazało się, że sam koszt dobrego tłumacza pochłonąłby kilkadziesiąt tysięcy złotych. A do tego trzeba jeszcze pamiętać chociażby o kosztach promocji. Dlatego myślę, że takie zagraniczne wydanie nie będzie miało miejsca w najbliższym czasie. (Śmiech.) Ale wykluczone to nie jest. 

Co z kolejnymi częściami książki? Na początku wspomniał pan, że niedługo będą następne.

- Taka była pierwotna koncepcja. Pierwsze założenie było takie, że kolejna część będzie wydana we wrześniu tego roku. Na razie powstała może 1/3 drugiej części. Patrząc na to realnie, mogę powiedzieć, że drugą część uda mi się ukończyć dopiero na przyszłe wakacje. W planach mam powrót do pracy zawodowej, są też pewne plany rodzinne, nie pozostanie więc zbyt dużo czasu na pisanie. Jednak z realizacji tego hobbystycznego przedsięwzięcia nie zrezygnuję. Obiecałem to dzieciom. Nawet jeśli trylogii nie wydam, to ona i tak powstanie. 

Co poleciłby pan osobom, które myślą o napisaniu i opublikowaniu książki, ale jeszcze się na to nie zdobyły?

- Najważniejsze jest to, żeby zorganizować sobie czas. Jak się jest dorosłym, to czasu jest zdecydowanie mniej. Jeśli więc są gdzieś osoby młode, które chcą napisać i wydać książkę, to jest to dla nich najlepszy moment. Jeśli nie uda się od razu w konkretnym wydawnictwie, zawsze można próbować tańszych form publikacji, np. w postaci bardzo popularnych ostatnio e-booków. Potem zawsze można przecież wrócić do kwestii ewentualnego wydania książki w wersji papierowej. (sz) 

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do