
O konającym na środku szosy psie Mietku pisaliśmy zaledwie kilka dni temu (http://temat.net/aktualnosci/13906/Ktos-wyrzucil-psa-do-smietnika). Tylko dzięki natychmiastowej reakcji przejeżdżających tą drogą ludzi, którzy przywieźli psa do szczecineckiego schroniska, udało się ocalić mu życie. Jego stan był agonalny i nikt nie miał pewności, czy Mietek dożyje jutra. Był bardzo wyniszczony i skrajnie wychudzony, jego mięśnie niemal całkowicie zanikły, przez co nie mógł o własnych siłach ustać na łapach. Historia Mietka jest niezwykle smutna, ale okazuje się, że tej psiej tragedii można było uniknąć, a winę za taki stan zwierzęcia ponosi człowiek.
- Kiedy Mietek został "gwiazdą" lokalnych mediów kilkoro ludzi rozpoznało go i okazało się, że wiele osób wiedziało o jego stanie, znało psa i jego właścicieli. I tak właśnie poznałam historię Mietka, kiedyś Maksa – mówi Danuta Kadela, szefowa szczecineckiego schroniska PGK. - Mietek kiedyś miał dom i kochającą go rodzinę. Jednak dzieci dorastały i kolejno opuszczały rodzinny dom, ale pies miał pana, którego kochał z całego, psiego serca. Niestety w lipcu ubiegłego roku jego pan umarł. A pies niestety nie rozumie dlaczego jego pana już nie ma, Mietkowi brakowało pana i miłości, więc zaczął szukać, dreptał od sklepu do warsztatu, po znajomych, chodził wszędzie tam, gdzie kiedyś, w lepszym życiu, chodził razem ze swoim panem.
- Czasami pies gdzieś znikał i nie było go przez tydzień czy dwa, a kiedy wracał mieszkał znowu przez jakiś czas w domu i znikał ponownie. Później już jednak nie mieszkał w domu, ale w piwnicy, ponieważ był chory, wymiotował i nie było dla niego już miejsca w mieszkaniu – dodaje Danuta Kadela.
Jak mówi nasza rozmówczyni , od początku tego roku wiele osób zgłaszało do schroniska informacje o wychudzonym bokserze błąkającym się po jednej z podszczecineckich wiosek. Jednak poszukiwania psa przez pracowników schroniska były bezowocne.
- W połowie stycznia Mietka zauważył jeden z mieszkańców Szczecinka. Kiedy przejeżdżał przez wioskę, widok drepczącego z trudem psa poruszył go do głębi. Poprosił wtedy o zainteresowanie się psem i pomoc panią sołtys. Niestety nie przyniosło to rezultatu. Kiedy rozmawiałam z nią, pani sołtys stwierdziła, że faktycznie taką informację dostała, ale ona nic nie wie, bo mieszka na drugim końcu wsi. Inni ludzie też widzieli tego psa – kontynuuje szefowa schroniska PGK. - To taka zwykła, ludzka znieczulica, bo przecież pies ma właściciela, więc nikt nie będzie się wtrącał. Trudno też jednoznacznie powiedzieć, od którego momentu jego niby „normalna” zaczęła zagrażać życiu psa. Według rodziny śp. właściciela, przez ostatnie 2-3 tygodnie psa nie było w domu, bo znowu uciekł, że go szukali. Kiedy do mediów trafiła informacja o Mietku zadzwonili oni do schroniska, a w poniedziałek przyjechali i chcieli odzyskać psa. Nie zgodziłam się, ponieważ pies wymaga odpowiedniej opieki, a takiej do tej pory nie miał zapewnionej. Nie wystarczy tylko zaszczepić psa od wścieklizny, a brak wiedzy nie zwalnia od odpowiedzialności.
Stan Mietka z dnia na dzień jest coraz lepszy. Pies powoli dochodzi do siebie, przytył już 1,5 kilograma, jest w stanie również sam utrzymać się na łapach, nieśmiało też spaceruje. Jest spokojnym, starszym psem, przyjaznym nawet dla kotów. Ta smutna historia, dzięki pracy i pomocy wielu ludzi, a przede wszystkim pracownikom schroniska i ludziom, którzy zabrali go z drogi, ma jednak swój szczęśliwy finał.
- Rodzina właściciela psa zrzekła się prawa do niego, dzięki czemu w marcu Mietek przejdzie pod opiekę Fundacji Boksery w Potrzebie i pojedzie do domu, gdzie ostatnie dni, tygodnie swojego życia spędzi otoczony miłością. Nie będę kierowała sprawy do prokuratury o znęcanie się nad psem, bo winni jesteśmy wszyscy, my ludzie, jesteśmy winni, bo jesteśmy obojętni na krzywdę wielu takich Mietków. Jesteśmy winni, bo jesteśmy obojętni – dodaje na koniec nasza rozmówczyni.
Znęcanie się nad zwierzęciem oraz jego zaniedbanie, poprzez niezapewnienie mu odpowiedniej opieki jest regulowane prawem i jest karalne. Pamiętajmy, że widząc zaniedbane zwierzę lub akt znęcania się nad nim powinniśmy jak najszybciej powiadomić policję, straż miejską lub szczecineckie schronisko – taki brak obojętności z pewnością pozwoli uniknąć kolejnych psich dramatów.
Kilka dni temu pisaliśmy również o szczeniaczku Ciłku, którego ktoś wyrzucił do śmietnika przy ul. Koszalińskiej. Jego też uratowali wrażliwi na krzywdę zwierząt mieszkańcy. Dzięki błyskawicznej reakcji osób, które znalazły psa oraz pracy weterynarzy i pracowników schroniska, szczeniaczek, który był zarobaczony, miał przepuklinę, nużycę i zapalenie płuc, dochodzi już do siebie.(mg)
foto: Schronisko w Szczecinku
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Niestety takie zachowanie jest nadzwyczaj częste i to niezależnie od tego czy właścicielem(podobno Przyjacielem) Pieska jest rolnik,robotnik czy nauczyciel albo psycholog. Piesek zrobił swoje,piesek może odejść.