
felieton ukazał się 21 lipca w tygodniku Temat
Z całą pewnością największym wydarzeniem w mijającym tygodniu była impreza kulturalna zwąca się Piknikiem. Aby odróżnić ją od zwykłego, a więc bezprzymiotnikowego pikniku, dodano do niego magiczne słowo "Art." Problem w tym, że w słowniku języka polskiego pod redakcją prof. J. Bralczyka, takiego słowa nie ma. Owszem, jest artefakt, przedtem art brut – czyli twórczość ludzi żyjących w izolacji i art deco – to kierunek w sztuce. W przypadku naszego środowiska byłbym za tym drugim pojęciem, które okazuje się najbliższe naszej rzeczywistości.
Piknik kojarzy się z odpoczynkiem – wyjazdem na łono przyrody, przykładowo na mieleńską plażę, gdzie ciało leży obok ciała. Skoro były to dni wolne od obowiązku świadczenia pracy, nic dziwnego, że tutejsza ludzkość potraktowała to dosłownie i na mniej lub bardziej ciekawych imprezach, największą publiczność stanowili różnego rodzaju operatorzy kamer i aparatów fotograficznych. Jeśli w tej kwestii mój (przyznam szczerze już coraz mniej dokonały) wzrok się mylił, gotów jestem odszczekać. Poza tym organizatorzy, a także agencja od promocji zrobiła bardzo dużo, aby cały plik wydarzeń artystycznych - na ile to było możliwe - umniejszyć. Art brut o którym wyżej, czyli twórczość ludzi żyjących w izolacji, ich zdaniem powinna się ograniczyć do hitów muzyki polo.
Ale były też dwa wyjątki – wystawa rysunków Macieja Gacy i niedzielna imprezka z udziałem księżnej Jadwigi, która w akompaniamencie bębniarzy przeszła ul. Mickiewicza do Ślusarni. Marsz najwyraźniej w osłupienie wprowadził organ ruchu drogowego. Niestety, patrol policyjny na sygnale przyjechał na miejsce, kiedy orszak akurat opuścił jezdnię.
Trzeba powiedzieć, że łaskawa pani na zamku szczecineckim, niedzielę nam swoim zwyczajem zagospodarowała całkiem ciekawie. Po pierwsze, tego dnia od samego południa (dlaczego nie od rana?) pływała już "Księżna Jadwiga" zabierając na pokład nieco więcej niż w pozostałe dni pasażerów. Być może dlatego, że w jeziorze z racji zielonego zakwitu, kąpać się nie można, a jeśli już, to jak to ostrzega napis na miejskiej plaży "na własną odpowiedzialność". Jednym słowem ewentualna wysypka czy krosty, to twoja prywatna sprawa i nie wiń za to kierowników jeziora, ewentualnie państwowej służby zdrowia. Dobrze, że narciarze ubierają stosowne uniformy, ale co z twarzą, przecież masek nie nakładają. Poza tym "Księżna", jako jedyna jednostka nawodna, nie licząc dwóch aeratorów, ożywiała ten nieco senno-piknikowy nastrój na Trzesiecku.
Piknik zaczął się od tłumów i to w dniu wyjątkowo ponurym i deszczowym. Na wystawę rysunków satyrycznych, ku zaskoczeniu organizatorów i pewno "koneserów", przyszły tłumy. Pan Maciej, bo to on był autorem wystawy, pokazał im gest Kozakiewicza. Ci co przyszli, nie karmią się złudną teorią, jakoby nikt i nic godnego uwagi nie może pochodzić ze Szczecinka. Przecież sama nazwa naszego miasta usposabia do tego, że coś co małe, nijakie – jednym słowem jest prowincjonalne, by nie powiedzieć zadupiaste. No co tam u was może być? – pytają, współczująco kręcąc głową.
Pamiętam, kiedy znawcy kpili z maszynisty Ociepki i Nikifora tego z Krynicy Zdroju. Nazwali ich prymitywistami. Po latach, kiedy obaj osiągnęli światowe uznanie, zaczęto się na nich wzorować. I kto to robi? Ci namaszczeni, prawdziwi artyści po ASP z tytułami. Teraz nieudolnie naśladują tych prawdziwych artystów, za to obdarzonych Bożą iskrą. To tak, jakby w wieku dorosłym zacząć stawiać litery takie jak w przedszkolu. W dobrym tonie, bo publika to łyka niczym pelikan rybę, jest umieszczenie wulgaryzmu rodem ze ściany publicznej toalety. Nie mniej ważny jest tytuł dzieła, najlepiej taki z sufitu. Im durniejszy, tym większy wzbudzi zapał. Przecież i tak nikt nie zapyta o co w tym chodzi? Regułą jest stanie pod naciapanym płótnem z wernisażową lampką wina i wydawanie ochów i achów. Dwa kroki w przód, jeden w tył. Przechył do przodu. Kiwanie z uznaniem głową. Mocne – niczym bimber po pierwszym spuście.
Właśnie tego u pana Maćka nie było. Za to były tłumy, co przy frekwencyjnej mizerii pozostałych imprez w ramach pikniku świadczy, że nie jest z nami tak źle. Trzeba tylko wiedzieć co?, kiedy?, komu? i gdzie?
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Zeby policja przyjechała na czas to najpierw trzeba jej to zgłosić przed imprezą i otrzymać zgodę na zajęcie pasa ruchu, ale do tego trzeba normalnego organizatora imprezy! A Maciek? Maciek jest super !!! i spoza ARTUKŁADU tych troje jedynie decydujących "artystów" biorących gażę. I nawet nie musi wspólnika z Londynu zciągać