
Maciek przyszedł na świat niespełna dwa tygodnie temu, 8 maja w szczecineckim szpitalu. Niestety już od pierwszych dni swojego życia chłopiec walczy o życie. Diagnoza była dla rodziców prawdziwym ciosem. Okazało się, że dziecko cierpi na Zespól hipoplazji lewego serca – wrodzoną wadę serca, która w większości przypadków kończy się śmiercią już w kilka dni po narodzinach.
- Wada polega na tym, że lewa komora serca u zdrowego dziecka powinna mieć 1 cm, a u naszego synka ma niecałe 2 mm – mówi pani Monika Kubacka, mama Maćka. - Jeden z lekarzy powiedział, że jest to ekstremalnie niedorozwinięta komora i w takim przypadku jeśli dzieci z taką wadą nie zostaną szybko zoperowane, to mają szanse przeżyć do miesiąca, chociaż w większości przypadków umierają w pierwszym tygodniu życia. - Ta wada powinna być zdiagnozowana już w okresie prenatalnym, ale żaden lekarz tego nie wykrył, a przecież badanie USG miałam wykonywane co 2-3 tygodnie!
Maćka natychmiast przewieziono do szpitala w Koszalinie.
- Tego dnia wypisałam się na własne żądanie ze szpitala, aby móc pojechać z synkiem do Koszalina. Tam lekarze potwierdzili tę wadę serca. Powiedzieli, że dziecko ma szansę na przeżycie tylko wtedy, gdy jak najszybciej zostanie przeprowadzona operacja. Jest kilka ośrodków w Polsce, które wykonują takie operacje, ale praktycznie cała Polska nam odmówiła. Nikt nie chciał się podjąć operacji tak ciężkiego przypadku. Podjął się tego jedynie szpital w Krakowie. I z Koszalina po dwóch dniach zostaliśmy przetransportowani samolotem do kliniki w Krakowie – kontynuuje mama chłopca.
Dzięki szybkiej interwencji lekarzy Maciek przeszedł operację ratującą mu życie.
Obecnie chłopiec przebywa w krakowskiej klinice, jednak rodzice chcą, aby ich synek – kiedy jego stan zdrowia już na to pozwoli – jak najszybciej wrócił do Szczecinka. Wielogodzinna podróż karetką czy pociągiem jest niemożliwa z powodu stanu zdrowia chłopca, a jedyną opcją jest transport lotniczy. Niestety, rodzice sami muszą opłacić transport Maćka do domu. Jednak jego koszt, który musza pokryć rodzice, wynosi 8 tys. zł i znacznie przekracza ich możliwości finansowe.
- Sama operacja kosztuje 150 tys. zł, a NFZ pokrywa jedynie 50 tys. zł, co znacznie obciążyło i tak zadłużony na ponad milion zł szpital w Krakowie. Prof. Skalski, kardiochirurg który podjął się operacji powiedział, że przyjął naszego synka tylko dlatego, że nie potrafi odmawiać pomocy i prawa do życia dzieciom. Jednak szpital jest poważnie zadłużony, dlatego koszt transportu spadł na nas – dodaje pani Monika. – Niestety, koszt transportu lotniczego wynosi aż 8 tys. zł. Dla nas jest to bardzo duża kwota i nie jesteśmy w stanie jej uzbierać. Dlatego zwracam się z serdeczną prośbą do mieszkańców, instytucji i firm z prośbą o pomoc w sprowadzeniu naszego synka do domu.
Choroba Maćka spadła na rodziców niespodziewanie zaledwie kilka dni temu. Z powodu ciągłego przebywania w szpitalach i walce o życie chłopca nie zdążyli oni jeszcze skontaktować się z żadną fundacją z prośbą o utworzenie subkonta dla synka.
Jednak każdy, kto chciałby pomóc Maćkowi wrócić do domu oraz wspomóc jego rodziców w tym najtrudniejszym dla nich okresie w życiu może to zrobić przekazując nawet drobne kwoty na konto:
Monika Kubacka PEKAO S.A. 64 1240 3679 1111 0010 4253 8391
z dopiskiem „Transport dla Maćka”
Wszelkich dodatkowych informacji udzieli mama Maćka, pani Monika Kubacka pod nr. tel.
724 419 729.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie