Reklama

Polska gminna z bliska inna

23/12/2011 11:42

W latach 80. istniały wydziały zdrowia i opieki społecznej. Ten drugi człon centralnej (było przecież Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej) i lokalnej władzy był dla niej elementem wstydliwym. W ustroju szczęśliwości powszechnej przecież nie powinno być marginesu biedy, wykluczenia, podobnie jak prostytutek, złodziei i zbójów.
O opiece społecznej media, podporządkowane władzy (a były niepodporządkowane?), wspominały na ogół w kategoriach interwencji. I to też dopiero przed naturalnym zgonem tamtego systemu, konaniem poprzedzonym paraliżem postępowym lat 80. Mówiono i pisano o opiece społecznej wtedy, gdy niby socjalistyczna władza chciała się pochwalić dobrocią dla poddanych.
Obserwowałem to z bliska, mając żonę, kierującą przez lata działem listów i interwencji "Głosu Szczecińskiego". Gdyby nędzy nie było, moja kobieta nie ślęczałyby w robocie od rana do nocy, nie jeździła po miastach i wsiach "na interwencje" bez względu na porę roku, nie wykłócałaby się z tępymi biurokratami w końskich okularach, nie widzących ludzkiego nieszczęścia. Mało brakowało by straciła pracę, gdy napisała reportaż o dwojgu starych ludzi żyjących w rozwalonej chałupie i przymierających głodem na wsi koło Maszewa niedaleko Stargardu.
"Takich chałup, ludzi, wsi i nędzy nie ma! Rozumiecie!!!" - darł dziób partyjny aparatczyk, namaszczony na redaktorskie stanowisko. Otóż były. To nie tylko tytułem wstępu, lecz ku odświeżeniu pamięci tym wszystkim, którzy tamten czas wspominają z nostalgią. I przykładowo twierdzą, że nie było bezdomnych ani "nurków" nurkujących po śmietnikach w poszukiwaniu jedzenia. Byli, a z upływem czasu nędza rozwijała się jak rak, choć z wysokich trybun mówiono o szczęściu i życiu dostatnim.
O tamtych czasach przypomniała mi Zofia Dolak-Olczyk, pracownik socjalny Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w gminie wiejskiej Szczecinek. W opiece, a od lat 90. w "pomocy społecznej" p. Zofia pracuje lat 30, które mijają w bożenarodzeniową Gwiazdkę. Rozmawiamy o tym co lepsze: opieka społeczna, czy teraźniejsza pomoc wyspecjalizowanych placówek samorządowych? Jest to dyskusja akademicka, ponieważ jedno i drugie nie stanowi dobrej cechy systemów społecznych. Ale dotąd nie było takiego ustroju, który zagwarantowałby wszystkim dobrobyt. Zwłaszcza, gdy są i tacy, który nie chcą albo nie potrafią żyć bez wyciągania ręki po zasiłki i inne rodzaje świadczeń opiekuńczych.
Wprawdzie pomoc społeczna to nie to sam,o co niegdysiejsza opieka "dla osób po 65. roku życia" - głosiła ówczesna ustawa o opiece społecznej. I tak, przedwojenne przytułki nazwano domami starców i ponumerowano. Nie ponumerowano tylko staruszków i w tych domach o wolne miejsce należało zadbać, gdy się przekroczyło dwudziesty rok życia. Później przemianowano je na domy opieki społecznej, a pod koniec już gadano o domach spokojnej starości, czy też bardziej poetycko - "złotej jesieni". Taka to historia w pigułce.
Do opieki w ówczesnym Urzędzie Gminy Szczecinek p. Zofia trafiła prosto po maturze. Zdobyła ją w Technikum Rolniczym na Świątkach, ale rolnictwo jej nie wciągnęło. - Miałam wspaniałą kierowniczkę, panią Bonawenturę Karp. Byłam socjalną w mieście, ale po krótkim czasie wolałam pracować na wsi. Inni ludzie tam żyją, innej mentalności, kto wie, czy nie bardziej pokrzywdzeni przez los i bardziej niezaradni - wspomina Zofia. Pracując, ukończyła studia pedagogiczne. Już w nowych czasach, jako pracownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej zaliczyła specjalny kurs dla pracowników socjalnych, zakończony egzaminem państwowym i wydaniem certyfikatu. Mam zadanie trudne. Pani Zofia o swoim życiu prywatnym, rodzinnym opowiada zdawkowo. Szanuję to i nie ciągnę za język.
- Po zamążpójściu przeniosłam się ze Szczecinka na wie. Mieszkam na terenie gminy, mam dwoje dorosłych dzieci, córka za granicą, tam ukończyła studia - informuje krótko. Dlaczego "wsiąkłam" w pracę socjalnego? Po postu to lubię. Mówią, że do takiej pracy trzeba mieć talent, z nim się urodzić. Pewnie ze mną tak jest. Zasługi? (śmiech) - Niczym się nie wyróżniam spośród innych pracowników socjalnych. Może tylko stażem. Znam wielu ludzi, znam setki rodzin, którym pomagałam. Większość myśli, że my, w opiece, tak nas nadal nazywają, jesteśmy od rozdawania pieniędzy w ramach zasiłków. W tle jest pytanie: dlaczego rozdaje się pieniądze podatników. To ogromne uproszczenie.
- W naszej gminie z powodzeniem realizujemy unijne i ogólnopolskie projekty wyciągania ludzi z biedy, z bezrobocia, z beznadziei. Pyta pan o satysfakcję z pracy. Otóż dla mnie najcenniejsze jest, że podopieczni - tak określmy tych, którym z urzędu, ale i najzwyczajniej po ludzku pomagam, pamiętają o mnie. Cieszę się i wzruszam, gdy w wakacje jakaś rodzina, z którą jako socjalna z gminy miałam kontakt, przyśle mi widokówkę. Wyjątkowo też cenię sobie podobną pamięć ze strony dzieciaków, dla których udało się załatwić bezpłatne kolonie letnie, czy zimowisko...
Satysfakcja może nieco innej natury, może mniej okraszona uczuciem, sentymentem
Ani p. Zofia ani ja, nie zamierzamy płakać nad dawno rozlanym mlekiem, toteż nie biadolimy, jaka gmina biedna, popegeerowska, pełna pijaczków przy wiejskich sklepach itp. Spoglądamy z perspektywy dzisiejszej. Nie da się uniknąć elementu statystyki.
W gminnym budżecie mijającego roku na pomoc społeczną zaplanowano wydanie około 7 milionów złotych. To suma zawrotna, stanowi aż 24 procent całości budżetowych wydatków. Czy biednych ubywa? Niestety... Choć wedle rządowych zapewnień nasz kraj jest zieloną wyspą - z bliska widać inaczej. Także z bliska trzeba zauważyć, że w szczecineckim GOPS jest zaledwie pięciu pracowników socjalnych, każdy ma swój rejon działania, a w nim podopiecznych.
Socjalni po pewnym czasie zamieniają się rejonami. Po to, by na nowe miejsce, na ludzi potrzebujących pomocy przede wszystkim spojrzeć świeżym wzrokiem. To rozwiązanie się sprawdza, podobnie jak wiele innych.
W dobie częstego narzekania na niewłaściwe - zdaniem wielu - wydawanie pieniędzy przeznaczonych na opiekę, sporo się zmieniło. Na lepsze. Pomocowe programy czynią swoje, a taką na przykład współpracę z lokalnymi organizacjami pozarządowymi, stowarzyszeniami społecznymi w sołectwach, ocenia się bardzo wysoko. Stowarzyszeń w gminie Szczecinek jest coraz więcej, wspomagają GOPS, dają zajęcie ludziom starym, schorowanym i zapomnianym. Bo nagle przestają być samotni, nie płaczą po nocach, czują się pośród swoich i coś warci. Jak widać, pomoc społeczna to nie tylko pieniądze na zasiłki.
Bezrobocie w gminie Szczecinek daje o sobie znać bardziej niż w mieście, ale bywają kuriozalne sytuacje, stworzone przez bezmyślność urzędników na rządowym oraz parlamentarno - ustawodawczym szczeblu. Pani Zofia wspomina, jak latem pewien przedsiębiorca budowlany szukał w gminie ludzi do roboty. Odjechał z niczym, chętnych nie było. Mało, bezrobotni uciekli w popłochu do lasu przed ewentualnym pracodawcą. Lenie wiejskie, wyduszający kasę podatników? Obrazek jak ze snu pijanego wariata. Co się okazuje?
Wystarczy, że przez kilka miesięcy pracy sezonowej delikwentowi wzrośnie dochód na osobę w rodzinie, choćby o złotówkę, a wówczas straci prawo do otrzymywania świadczeń. Nie tylko dla siebie, ale także dla dzieci i stareńkiej babci, która jest we wspólnym gospodarstwie domowym, a nie ma emerytury lub renty. - Dlatego - uważa pani Zofia - system pomocy społecznej w sferze zasiłków, powinien być bardziej ucywilizowany, ludzki, dostosowany do istotnych potrzeb wspomaganej rodziny. Natomiast efekty dają wszelkie akcje pomocowe, choć akcyjność kiepsko się kojarzy.
Taki przykładowo projekt unijny "Kapitał ludzki" skutecznie pomaga wychodzić z bezrobocia. Cenna dla GOPS jest współpraca z dzielnicowymi policji, stowarzyszeniami przykościelnymi itp. I co najważniejsze - zdaniem chyba nie tylko p. Zofii - sporo ludzi wyszło z biedy. Nie jest to jeszcze powód do wielkiej radości, ale już coś. Pani Zofia prostuje też inną obiegową i nieprawdziwą opinię o pomocy społecznej. Pracownicy socjalni na mocy prawa z urzędu wchodzą tam, gdzie są głodne i zaniedbane dzieci, gdzie jest przemoc w rodzinie. Nie są konieczne tzw. zawiadomienia obywatelskie od sąsiadów potencjalnych podopiecznych, by do rodzin wkroczyli pracownicy socjalni GOPS.
Od tego roku działa w gminie program "Niebieska karta", powołano zespół do walki z przemocą w rodzinie. W gminie Szczecinek sprawdzają się szeroko dla wszystkich otwarte wiejskie świetlice, finansowane z funduszu sołeckiego, zagwarantowanego gminnym budżecie, a rozdysponowanego przez rady sołeckie.
Nadchodzi Wigilia. Prawda jest i taka, że to również dzięki "socjalnym" pracującym w gminach i miasteczkach każdy znajdzie miejsce przy wigilijnym stole. Często nie będzie on suto zastawiony. I będą tradycyjne imprezy choinkowe we wsiach z upominkami gwiazdkowymi dla wszystkich dzieci. Pani Zofia od lat tym m. in. się zajmuje. Wie, że zaraz po Bożym Narodzeniu będą dni ciężkiej pracy, ale ona ją polubiła przez "skromne" 30 lat.

Wojciech Jurczak

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do