Reklama

Poezja i sztuka nie jest dla chamów. Jan Bachar i jego wernisaż w Drawieniu

14/08/2017 05:58

Niezwykła wystawa w niezwykłym miejscu -tak można powiedzieć o kameralnym wernisażu obrazów Jana Bachara w Drawieniu. Miejscem wystawy był jego rodzinny dom. Obrazy zostały rozwieszone nie tylko na ścianach budynku, ale także w przydomowym sadzie na drzewkach. Słoneczna pogoda na tle zieleni i kwiatów przyczyniła się do pięknej oprawy tej niezwykle żywej kolorystyce prezentowanych prac.

Tematyka najczęściej dotyczyła przyrody, choć nie brakowało obrazów sakralnych, a także  dotyczących wojennej tragedii polskich oficerów w Katyniu. 
Jan Bachar - malarz amator, rzeźbiarz, poeta, dyrektor Domu Kultury w Bezledach, urodził się w Szczecinku. Tutaj skończył Technikum Mechaniczne jako jeden z pierwszych absolwentów. Wcześniej uczęszczał do szkoły w Drawieniu, a następnie w Żółtnicy. Następne trzy lata był studentem Seminarium O. Redemptorystów Tuchowie. Jak sam z humorem zauważa: - Potem wziąłem urlop dziekański i wzięto mnie do wojska. Trafiłem do Bartoszyc i tam już zostałem. Przez 30 lat byłem szefem Domu Kultury Kombinatu Rolnego Bezledy, a w 1979 roku rozpocząłem organizowanie Plenerów Plastyki Nieprofesjonalnej „Bezledy. W tym roku jest to już 36 plener. 
Artysta wystawiał swoje prace w Bezledach, Bartoszycach oraz na różnych przeglądach plastyki nieprofesjonalnej. Oprócz malarstwa sztalugowego i rzeźby tworzy również poezją - jest członkiem Bartoszyckiej Grupy Literackiej „Barcja", a swój pierwszy utwór opublikował w 2006 r. w Zeszycie Literackim „Barcji”.
Pierwotnie swój jubileusz związany z 30-leciem twórczości zamierzał dedykować matce organizując wernisaż w maju, ale jej śmierć właśnie w maju pokrzyżowała plany. Ostatecznie do wernisażu doszło w niedzielę (13.08). 
- Jestem tutaj dwa, trzy razy w roku. Tutaj mieszka mój brat. Mama niedawno zmarła. Jeden z braci jest w Kanadzie, siostra w USA, druga siostra mieszka w Lotyniu. Staramy się często ze sobą spotykać.


- Mówią o mnie, że mam optymistyczne malarstwo, że jestem kolorystą. Dowodem na to jest choćby obraz „Melancholia”, ale przed nim, u mnie zdarza się to często, napisałem wiersz: Kiedy wyruszam w pola dalekie i ścieżki leśne sobie tylko znane, często spotykam wędrujące melancholię. Razem ruszamy przed siebie poddając się nastrojom, uciekając od szarości obecnej. Nie potrzeba nam słów. Nie potrzeba nam gestów, zaprzeczeń. Nasze umysły chłoną i czują bezpieczną przestrzeń, zapach przyrody i oddech ziemi. Tak wędrujemy… 


Dla kogo piszą poeci, a artyści malują obrazy? Nasz rozmówca odpowiada swoim wierszem: - Poezja nie dla prostaków i chamów, co szorstką duszą oddychają. Poezja dla wrażliwych, co często serca poranione mają. Poezja dla zakochanych, kiedy tęsknią i kochają. (…) Poezja chodzi drogą, którą cham nigdy nie chodzi.


- Poezja i sztuka nie jest dla chamów – dodaje artysta. - To trzeba rozumieć. Przez moje wernisaże przewinęło się przeszło 500 artystów z Polski i zagranicy. Na podstawie prac mogę powiedzieć na temat każdego malarza. Mogę bardzo dużo powiedzieć o jego duszy, sercu, podejściu do świata oraz czy to jest człowiek radosny. Tak jest w malarstwie, że czasami radością na obrazie zakrywa się wewnętrzny smutek. Maluje po to, aby ukryć swoje wnętrze, stan swego ducha. Dla mnie malowanie to cudowna sprawa. Jak ryba bez wody, tak ja nie potrafię żyć bez malowania. U mnie sztaluga stoi cały rok przed łóżkiem. Obrazy maluję bardzo szybko. Pierwszy dzień robię kolorystyczny podkład, na drugi dzień zarys ogólny, a na trzeci kończę i podpisuję. Do obrazu już nie wracam. Prowadząc pracownię plastyczną, do której przeważnie przychodzą osoby dorosłe i będące już na emeryturach, stale im tłumaczę, że jak złożysz podpis nie masz prawa wracać do obrazu, bo go najczęściej zepsujesz. Podpis to jak w pacierzu "amen". 


Malowanie to jest impuls. Jak słyszę, że artysta tak napisał, tak namalował bo tak czuł, to gówno prawda. W nocy budząc się sięgam po lezący przy łóżku ołówek i kartkę aby coś zapisać. Jeśli tego nie zrobię- nie zapamiętam ani jednego słowa. To się tak dzieje. Człowiek coś musi przeżyć, co go zaintryguje, co w pewnym momencie układa mi się w rym. Tak samo jak z malowaniem. Niekoniecznie coś oglądam co mnie inspiruje. Nie lubię natomiast zimy, to okres gnuśności. Dlatego zimą maluję uciekając w kolor. Na dworze go nie ma. Tutaj, na tym wernisażu pokazuję moje dwa, pierwszy raz w życiu namalowane „zimowe” obrazy. Nie lubię zimy. 
Jak przyznał autor rocznie w jego pracowni powstaje ok. 70 obrazów. Na pytanie czy z malarstwa można wyżyć, odpowiada:  - Nie, to jest dodatek. Społeczeństwo jest biedne. Mnie to ubliża,  kiedy obrazy można sprzedać za maksymalnie  300-400 zł. Niedawno miałem biznesmena, który w ciągu 2 lat kupił 90 obrazów różnych autorów. (jg)

Miejsce zdarzenia mapa Szczecinek

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-08-14 08:13:14

    Szkoda, że było. Może warto napisać wcześniej, że coś będzie.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do