
Już od 15 lat w dniu św. Huberta szczecineccy leśnicy i myśliwi gromadzą się na wieczornej mszy św. w kościele pw. św. Franciszka z Asyżu. Jest to też jedyny dzień w roku, kiedy figura św. Huberta opuszcza swoją kaplicę i stawiana jest na czas mszy św. u stóp ołtarza.
W niedzielnej uroczystości wzięły udział cztery koła myśliwskie: Ostoja, Oszczep, Ponowa i Darzbór.
Msza św. hubertowska rozpoczęła się od sygnału myśliwych. - „Darz Bór” - tym myśliwskim pozdrowieniem z zebranymi w kościele przywitał się diecezjalny duszpasterz myśliwych, ks. Jerzy Bąk, który jest zarazem proboszczem szczecineckiej parafii pw. Miłosierdzia Bożego (przy ul. Kołobrzeskiej). Najwidoczniej ani leśnicy, ani myśliwi takiego powitania się nie spodziewali, bo za pierwszym razem księdzu odpowiedziała... cisza.
Myśliwi corocznie spotykają się na mszy po to, aby za wstawiennictwem swego patrona dziękować Bogu za wszelkie łaski dla ludzi związanych z lasem i za piękno polskiej przyrody.
-Hubertowskie tradycje odrodziły się w Polsce dopiero w ostatnich latach – wyjaśnił emerytowany nadleśniczy Tadeusz Partyka. - Wyrazem tego było ustanowienie w 1992 roku Medalu św. Huberta jako najważniejszego odznaczenia łowieckiego za zasługi na polu kultury łowieckiej. W środowisku szczecineckim dzięki uprzejmości i zaangażowaniu ks. Marka Kowalewskiego proboszcza parafii pw. św. Franciszka, msze hubertowskie odbywają się od początku istnienia parafii. Jest to już 15 taka msza. Corocznie zbieramy się tu po to, aby oddać cześć i podziękować za opiekę naszemu patronowi oraz prosić o wstawiennictwo przed rozpoczynającym się kolejnym sezonem łowieckim. Modlimy się o realizowanie naszej pasji dla dobra przyrody. O poprawne i przyjazne relacje pomiędzy myśliwymi, rolnikami, a leśnikami. Myślistwo to nie tylko polowanie, ale przede wszystkim racjonalna hodowla i ochrona upraw rolnych, oraz szeroko rozumiana ochrona zwierząt, sprzyjająca utrzymaniu biologicznej równowagi.
Pierwsza msza hubertowska odbyła się w 1999 roku. - Była wtedy piękna pogoda, mimo że w Dzień Zaduszny lało od rano do wieczora - wspomina ks. Marek Kowalewski. - Pamiętam rozjechany od maszyn budowlanych plac budowy kościoła. Budynku jeszcze nie było. Do dzisiaj wspominamy św. Huberta i te 7 rozpalonych ognisk, bo tyle w tym czasie było kół łowieckich. Była to pierwsza msza św. hubertowska odprawiona na terenie diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Jej pomysłodawcą był Tadeusz Partyka. Jak wspominał proboszcz, to właśnie myśliwi ufundowali pierwszy ornat.
Po zakończeniu mszy figura św. Huberta powędrowała z powrotem do kaplicy. Ostatni sygnałem myśliwych zagranym w kościele było zaproszenie na posiłek. Tego wieczoru przy ognisku uczestnicy mogli do woli delektować się bigosem myśliwskim. (zet)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
...jakim trzeba być popaprańcem żeby bez rzeczowej znajomości tematu osądzać wszystkich myśliwych i czerpać z tego przyjemność a ludziom wciskać kit o bezbronnych zwierzątkach i mordercach?
...jakim trzeba być popaprańcem żeby strzelać do bezbronnych zwierząt i czerpać z tego przyjemność a ludziom wciskać kit o gospodarce łowieckiej?