Reklama

Nie może być źle

04/03/2010 09:20


Łatwo jest marzyć, gdy jest się młodym. Przed młodymi ludźmi przyszłość otwiera wiele możliwości. Jedni marzą o dobrych wynikach na maturze, innym śni się upragniony kierunek studiów, niepowtarzalne przygody, podróże, zawieranie nowych przyjaźni… Natalia marzy, by po prostu żyć.

Dom pełen dobroci i życia

Łubowo, jedna z większych wsi położonej w powiecie szczecineckim. Od dziewięciu lat Agnieszka Stępińska prowadzi tu rodzinne pogotowie opiekuńcze. Jak dotąd, w jej niewielkim, ale przytulnym mieszkaniu, schronienie i pomoc odnalazło 43 dzieci. Dla 16 z nich udało się znaleźć dom w rodzinach adopcyjnych. Choć niekiedy nie było łatwo, pani Agnieszka odnajdowała w sobie siły dla wszystkich maluchów, które trafiały pod jej dach. Zapewniała ciepło i dobroć; zastępowała mamę, kiedy tej prawdziwej z różnych powodów brakowało.
Mimo że wiele się wydarzyło, dom pani Agnieszki nadal tętni życiem. – Po południu maluchy nie dałyby nam spokojnie porozmawiać – tłumaczy, uśmiechając się, pani Agnieszka. – Obecnie mamy pod opieką trójkę rodzeństwa, jest jeszcze starsza córka ze swoim dzieckiem, no i Natalia. Teraz dzieci są w przedszkolu, z całej czwórki maluchów w domu została tylko najmłodsza, dwuletnia „Kropka”.
Zaciekawiona dziewczynka co chwilę wbiega do pokoju, a za nią… chomik. Jej obecność wywołuje uśmiech na twarzy pani Agnieszki – Natalia wyjechała na kilka dni do narzeczonego. Jest zaręczona – wyjaśnia z dumą i ze wzruszeniem. Po chwili jednak dodaje z powagą – Dostała przepustkę od lekarza. Dziś mają być jej kolejne wyniki. Czekamy.

Pierwsza walka
Natalia ma 21 lat. W 2004 roku zdiagnozowano u niej nowotwór złośliwy. Dla rodziny było to jak wyrok, ale nikt się nie poddał. – Córka chodziła wtedy do gimnazjum – opowiada pani Agnieszka. – Nie mogliśmy siedzieć z założonymi rękami, postanowiliśmy walczyć. Córka podjęła trudne i wyniszczające leczenie. Rok spędziła w szpitalu. Przeszła trzy operacje. Potem była chemia. Natalia wyłysiała. Była bardzo słaba.
- W walce z chorobą pomagało nam wtedy wiele osób. Rodzina, bliscy, ale też pracownicy ośrodka adopcyjnego w Koszalinie i Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Szczecinku. Tego się nie da zapomnieć. Wszyscy mówili, że nie mogą nas samych zostawić. Natalia miała w sobie ogromną wolę życia i udało się jej w końcu pokonać chorobę. Nikt jednak nie przypuszczał, że to jeszcze nie koniec.
Ponieważ choroba nie pozwalała Natalii normalnie funkcjonować, krótko po powrocie ze szpitala postanowiła kontynuować naukę w trybie zaocznym. – Ona się bardzo starała, myślała, że sobie poradzi, ale szybko się męczyła – wspomina pani Agnieszka. - W jednym tygodniu wszystko było w porządku, a w kolejnym dopadała ją apatia, niemoc. Bardzo to przeżywała. Nauczyciele namówili ją na zaoczne zajęcia i to okazało się dla niej najlepszym rozwiązaniem. W tym roku miała zdawać maturę. Kiedy się jednak dowiedziała, że choroba wróciła, rozpłakała się. Następnego dnia postanowiła, że nie złoży deklaracji maturalnej.

Ulotna radość
Nowotwór znów zaatakował. We wrześniu ubiegłego roku było już wiadomo, że nastąpił nawrót choroby. – Tak jak teraz, najgorsze było czekanie na wyniki – dodaje nasza rozmówczyni. – Potem człowiek zaczął się zastanawiać, dlaczego akurat nas to spotyka? Niedawno walczyliśmy z chorobą Natalii, dotknęła nas śmierć jednej z bliskich osób, przeszliśmy przez rozwód mój i męża… Wiele osób nam pomagało, ale jeszcze więcej odwróciło się od nas, przestało z nami rozmawiać. Dlaczego? Mam wrażenie, że po tym wszystkim ludzie boją się zwyczajnie spytać, co u nas. Boją się zapytać o zdrowie Natalii, jakby bali się usłyszeć odpowiedzi. Nie chcą wiedzieć o chorobie. Widocznie, tak jest im łatwiej.
W styczniu córka pani Agnieszki rozpoczęła kolejny etap leczenia. Przed nią wiele miesięcy trudnej walki. Jakie są rokowania?
–  Natalia ma liczne przerzuty do kości. Nie usłyszeliśmy od lekarzy, że jest beznadziejnie – odpowiada ze łzami w oczach pani Agnieszka. – Ale że wyleczenie Natalii to pestka, też nam nie powiedziano. Nie może być źle. Nie mogę myśleć inaczej.
Zgodnie z wyjaśnieniami naszej rozmówczyni, proces leczenia nowotworu Natalii jest refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Jednak oprócz leczenia w szpitalu przez cały okres terapii Natalia musi przyjmować preparaty, które wzmacniają jej odporność, chronią organizm przed infekcjami i szpik kostny przed niszczącym działaniem wstrzykiwanych izotopów. – Bez tych leków Natalia praktycznie nie będzie mogła funkcjonować – tłumaczy pani Agnieszka. – To one wzmocnią jej organizm i wspomogą walkę z nowotworem. Są jednak bardzo drogie. Miesięczny koszt zestawu leków to kwota rzędu 1500 złotych. Na pierwszą dawkę udało się uzbierać. Natalia mogła opuścić szpital. Czuje się dobrze. Wciąż ma włosy… Jednak koszt leków na cały czas trwania terapii to dla nas zbyt duża kwota. Potrzebna jest nam pomoc.

By po prostu żyć
   O czym marzy Natalia? W oczach pani Agnieszki znów pojawiają się łzy. – To piękna, młoda kobieta. Wszystko przed nią. Z tego, co wiem, bardzo czeka na wiosnę. Wtedy miała pojechać do Włoch do rodziny, która niedawno adoptowała naszą małą Kornelię. Po wygranej walce córka ukończyła kurs dla rodzin zastępczych. Bardzo zżyła się z Kornelią, dzieckiem, które znalazło się w naszym pogotowiu. Opiekowała się nią, była dla niej jak zastępcza mama. Małżeństwo, które adoptowało dziewczynkę, bardzo zaprzyjaźniło się z nami. Cały czas utrzymujemy ze sobą kontakt. Wiosną Natalia miała się z nimi zobaczyć. Wiem, że bardzo by tego chciała.
- A drugie marzenie? – kontynuuje nasza rozmówczyni. – Wyjść za mąż, założyć rodzinę, po prostu żyć.

Szukając pokładów dobroci
- Te wyniki, czekanie na nie jest zawsze najgorsze – napomina raz jeszcze, tuż przed zakończeniem naszego spotkania pani Agnieszka. – Spodziewamy się, że będą nie najlepsze. Przeważnie tak jest po pierwszym etapie leczenia.
- Kiedy ktoś życzy Natalii zdrowia i zapewnia, że wszystko będzie dobrze, odpowiadam, że musi być dobrze. Ani przez chwilę nie chcę dopuścić do siebie myśli, że coś pójdzie nie tak. Nie może. 
Do pani Agnieszki podbiega „Kropka” z chomikiem. Uśmiech, który mimowolnie wywołuje dziewczynka, ponownie wstępuje na twarz naszej rozmówczyni. Szybko zasłania wzruszenie. Życie toczy się dalej. Niedługo maluchy wrócą z przedszkola.
Mówi się, że nawet w najtrudniejszych chwilach zawsze można odnaleźć dobro, że nikt nie rodzi się tylko dla samego siebie i że nigdy nie wolno tracić nadziei. Natalia wraz ze swoją rodziną to osoby, które od wielu lat wyciągały pomocną dłoń do innych. Teraz same potrzebują pomocy. Ich nadzieją są wszyscy ludzie dobrego serca, gotowi wesprzeć Natalię i pomóc jej ostatecznie pokonać chorobę.
Każdy z nas może sprawić, że największe marzenie Natalii łatwiej będzie spełnić.
                             
Magdalena Szkudlarek

foto: Natalia z mamą

Osoby i instytucje, które zechciałyby wesprzeć Natalię, mogą dokonywać wpłat na konto:
Agnieszka Stępińska
PBSo/Czaplinek
97 8581 1027 0411 6437 3000 0001


Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do