Reklama

Nasze dzieci mają takie same problemy i potrzeby

30/04/2009 11:56



Po wielu latach pracy i pełnienia funkcji dyrektora Wielofunkcyjnej Placówki Pomocy Rodzinie na emeryturę odeszła Maria Wajda. Kierowanie placówką zostało powierzone pani. To z pewnością pani sukces zawodowy, ale także wielka odpowiedzialność związana z tym stanowiskiem?

- Dyrektor WPPR to bardzo odpowiedzialna funkcja. Ja miałam to szczęście, że przez ostatnie półtora roku pełniłam funkcję zastępcy dyrektora i od pani dyrektor Wajdy mogłam się dużo nauczyć. Pani dyrektor pracowała w tej placówce 35 lat, więc służyła mi radą, pomocą i doświadczeniem. Przy okazji mogłam podpatrzyć jak kieruje się tak dużą placówką, tak dużą liczbą dzieci, tak liczną kadrą i mam nadzieję, że wykorzystam to w przyszłości. 

Dyrektor to zazwyczaj w każdej instytucji menager, osoba która prowadzi daną instytucję, ale w przypadku stanowiska dyrektora WPPR chyba trzeba wykazać się czymś więcej niż tylko umiejętnościami sprawnego zarządzania?

- W przypadku tego stanowiska trzeba być sprawnym menagerem, ale przede wszystkim należy być otwartym na potrzeby dzieci, sprawdzać się na ile można im pomóc, ile można zrobić, by mogły jak najszybciej wrócić do rodzinnego domu. Myślę, że w tej pracy najważniejsze jest wykorzystanie każdej szansy, by nasi podopieczni mieli możliwość powrotu do naturalnych rodziców. To oczywiście wymaga dużych umiejętności pracy z dzieckiem i jego naturalną rodziną. Jeżeli nie ma możliwości pracy z rodziną naturalną, to poszukujemy innych rozwiązań, np. w rodzinach zastępczych czy adopcyjnych.
 
Dyrektor Wajda zostawiła Placówkę w dobrym stanie, zarówno jeżeli chodzi o stan techniczny budynku jak i standardy w niej obowiązujące. Czy zdecyduje się pani i odważy wprowadzić zmiany, które usprawnią jej funkcjonowanie?

- Myślę, że czas pokaże. W chwili ciężko określić, w którą stronę pójdziemy. Tak naprawdę zmiany w tego typu placówkach wprowadzane są także z wymaganiami czasu. Na pewno musimy realizować ustawowe zamierzenia, czyli dochodzić do pewnych standardów, a oznacza to m.in. zmniejszanie ilości dzieci w placówce. Dziś jest ich sześćdziesiąt dwoje, a w perspektywie do 2010 roku, zgodnie z projektem ustawy ma być tylko trzydziestka. Na pewno w tym roku chciałabym uruchomić placówkę wsparcia dziennego, która miałaby zapewnić opiekę dzieciom znajdującym się na granicy przejścia w całodobową opiekę instytucjonalną z powodu nałogów, przemocy i niewydolności wychowawczej rodziców, czy po prostu biedy. Na naszym terenie jest dużo domów, w których wystarczy tylko odpowiednio wesprzeć rodziców, czyli np. zająć się dziećmi, wtedy gdy dorośli szukają pracy lub idą do pracy, bądź korzystają z terapii. U nas pod fachowym okiem dzieci mogłyby odrabiać lekcje, w terminie wyjść do szkoły, zjeść ciepły posiłek i popołudniu wrócić do domu rodzinnego. Będę także starała się działać na rzecz lepszego postrzegania placówki na zewnątrz. Z moich obserwacji wynika, że ludzie w dalszym ciągu uważają dom dziecka za dickensowki sierociniec z kratami w oknach i metalowymi łóżkami, a naszych podopiecznych za inne niż wszystkie pozostałe dzieci, a to je zwyczajnie krzywdzi. Nasze dzieci są takie same, jak te wychowywane przez rodziców, mają takie same potrzeby i problemy, ale bardziej niż inne potrzebują po prostu miłości i ciepła.

Czy otwarcie placówki wsparcia dziennego będzie miało duże znaczenie w zakresie kompleksowej pomocy dzieciom podobnie jak otwarcie w ubiegłym roku Oddziału Małego Dziecka?

- Myślę, że tak. Jeżeli tylko uda się nam nie umieścić dziecka w opiece instytucjonalnej, to jest to już bardzo duże osiągnięcie. Jeżeli ono popołudniu ma swoja mamę i tatę, który zabierze na spacer, ułoży do snu, przytuli, to jest to nie do ocenienia dla prawidłowego rozwoju dziecka. Żadna instytucja tego nie zapewni, bez względu na ilość dzieci. Wsparcie dzienne polegałoby właśnie na tym, że dziecko ma rodzica na co dzień, a my tylko wspieramy rodzica i jego działania. 

Powiedziała pani, że placówka będzie musiała obligatoryjnie osiągnąć standard narzucony przez ustawę. Czy będzie to zadanie trudne do zrealizowania?

- Nie stanie się to ani szybko ani z dnia na dzień. Planowane jest osiągnięcie ilości dzieci w placówce tylko do połowy obecnego stanu. Myślę, że osiąganie standardów będzie wiązało się z dużymi trudnościami, ale duże nadzieje pokładam w pracy u podstaw, czyli pracy z rodziną. Będziemy starali się, aby dzieci, które już u nas są, jeżeli tylko powstaną takie możliwości, wracały do rodzinnych domów. W tym celu pomocna będzie tzw. szkoła dla rodziców, która swój debiut miała już w ubiegłym roku. Tam gdzie widzimy szansę, aktywizujemy rodzica. Program pracy z opiekunem dziecka prowadzony jest przez naszą panią psycholog i pracownika socjalnego. Współpracujemy w tym zakresie ze szczecineckim Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej, który prowadzi m.in. treningi umiejętności dla rodziców.

W pani pracy ważna jest współpraca z rodziną, ale działacie państwo wespół z licznymi instytucjami tj. sądami rodzinnymi, wspomnianym już MOPS czy PCPR. Na tej płaszczyźnie można coś więcej zrobić?

- Współpracujemy z ośrodkami pomocy społecznej. W chwili obecnej najlepiej układa się nam współpraca z MOPS-em w Szczecinku. Ściśle współpracujemy również z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, instytucją która praktycznie ma nad nami nadzór, ale tak naprawdę, ze względu na pracujących tam specjalistów mających na uwadze przede wszystkim dobro dziecka i pracę z rodziną, myślę że możemy iść wielotorowo, nie zamykamy się tylko w jednej formie oddziaływań, ale każda z instytucji coś nowego wnosi i daje nam możliwość dobrej pracy.

Współpraca z instytucjami może pozwolić także placówce realizować nowatorskie pomysły. Z całą pewnością takim jest umożliwienie dorosłym już wychowankom, którzy opuszczają mury placówki nauczyć się jak samodzielnie funkcjonować. Będzie pani zabiegała o wprowadzenie obok wypróbowanych metod pomocy podopiecznym wprowadzić i ten?

- Jest to na razie tylko koncepcja podpatrzona u innych, ale mam nadzieję, że do zrealizowania. Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby pozyskanie nazwijmy to umownie mieszkania chronionego dla osoby opuszczającej placówkę, która ukończyła osiemnasty rok życia. Zgodnie z ustawą ma ona prawo pozostać u nas do momentu ukończenia szkoły, w której osiągnęła pełnoletniość. Mieszkanie takie spowodowałoby, że taka osoba przestałaby mieszkać w placówce i jej zadaniem byłaby dbałość o zakupy oraz opłacanie rachunków, ale w dalszym ciągu byłaby wspierana w działaniach przez naszych pracowników. Natomiast miejsce zwolnione przez dorosłego wychowanka mogłoby być w perspektywie miejscem dla kolejnych dzieci, które oczekują w środowisku na pomoc. 

Dziękujemy za rozmowę
(etc)

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    lokator - niezalogowany 2009-04-30 17:58:43

    Cieszę się że tak jest dobrze w Domu dziecka Gratuluję!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do