
Kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni, mają mniejsze szanse na wysoką emeryturę, częściej widnieją na listach bezrobotnych i rzadziej angażują się w życie polityczne – te i podobne głosy często wywołują frustrację wśród pań oraz chęć wprowadzenia jakichkolwiek zmian. Różne statystyki mówią, że większość kobiet (choć nie tylko), zamieszkujących przede wszystkim niewielkie miasta, jest za wprowadzeniem pewnych udogodnień, które miałyby na celu poprawienie sytuacji tzw. słabszej płci.
Jednym z pomysłów jest wcielenie w życie parytetu dla kobiet na listach wyborczych. Kilka dni temu odbył się kolejny kongres, podczas którego minister Jolanta Fedak przekonywała uczestników do poparcia ustawy gwarantującej 50 procentom kobiet udział w życiu politycznym czy naukowym. Dlaczego? Chociażby w parlamencie zasiada obecnie zaledwie 20 procent kobiet. Panie w znikomym stopniu decydują o najważniejszych sprawach i nie angażują się w działalność polityczną mającą wpływ na codzienne życie wielu ludzi.
A jak wygląda sytuacja na poziomie lokalnym? W Szczecinku ważne decyzje w 21-osobowej Radzie Miasta podejmują 4 panie. Są to: Małgorzata Bała, Katarzyna Dudź, Danuta Kadela oraz Grażyna Kuszmar. Wszystkie z klubu PO. O to, czy ich udział w lokalnym życiu politycznym jest wystarczający, a także, czy w szczecineckiej Radzie Miasta potrzebne są parytety, zapytaliśmy przewodniczącego RM, Wiesława Suchowiejkę.
- Wszystkie panie w Radzie Miasta są aktywnymi radnymi, aczkolwiek ich aktywność mogłaby być wyższa, gdyby reprezentowały klub opozycyjny. Małgorzata Bała jest wiceprzewodniczącą RM – i już można powiedzieć, że wśród prezydium rady jedna trzecia to kobiety. Grażyna Kuszmar jest wiceprzewodniczącą Komisji Problemów Społecznych. W trakcie absencji przewodniczącego pełniła wszystkie jego obowiązki. A jest to komisja bardzo zapracowana: jej członkowie bywają w różnych miejscach, żeby zapoznawać się na bieżąco z sytuacją mieszkaniową, rodzinną; borykają się z trudnymi problemami wymagającymi wiele pracy. Oprócz tego, że jest radną miejską, Grażyna Kuszmar jest też prezesem Klubu Amazonek w Szczecinku. Kolejna pani, Katarzyna Dudź to chirurg, osoba bardzo zapracowana. Ale też znana z bardzo aktywnego wkładu w akcję przeprowadzania szczepień przeciwko wirusowi HPV. O aktywności Danuty Kadeli nie trzeba chyba wspominać. Podejmuje mnóstwo działań na rzecz naszych tzw. braci mniejszych. Działa cały czas. Gdyby mnie zapytano o niektórych radnych-mężczyzn, to z pewnością nie miałbym tyle do powiedzenia. Jeśli chodzi o parytety, to moje zdanie nie jest może zbyt postępowe. Uważam bowiem, że niczego na siłę robić nie należy. Zmuszać panie do polityki z tzw. łapanki również.
Całkiem podobnie rysuje się obraz uczestnictwa pań w życiu politycznym powiatu. W 19-osobowej Radzie Powiatu zasiada obecnie pięć kobiet: Dorota Chrzanowska, Beata Ceglarz, Weronika Korenicka, Irena Kubis oraz Halina Miernikowska. Podczas pierwszej kadencji w skład rady wchodziło sześć pań, natomiast w trakcie drugiej w podejmowaniu decyzji brały udział cztery. Czy to dużo, czy mało, zapytaliśmy Katarzynę Oleś, dyrektorkę Wydziału Funduszy Zewnętrznych, Współpracy i Rozwoju: - W radzie jest siedem komisji. Funkcję przewodniczących pełnią natomiast cztery panie, co w porównaniu do wcześniejszych kadencji daje tendencję zwyżkową. Na czele Rady Powiatu stoi kobieta, co również nie pozostaje bez znaczenia. Wszystkie radne są aktywne, prowadzą intensywne życie zawodowe, są matkami.
Nasza rozmówczyni, tak jak przewodniczący Rady Miasta, jest przeciwna wprowadzaniu jakichkolwiek parytetów. – Chociaż sama jestem kobietą, uważam, że nie ma sensu, żeby na siłę angażować Goździkową, którą wszyscy znają z tego, że sprzedaje środki na ból głowy, tylko po to, żeby była. Warto dać szansę temu, kto faktycznie potrafi się wykazać, bez względu na to, czy będzie to kobieta, czy mężczyzna. Gdyby się przyjrzeć urzędom i stanowiskom, jakie zajmują kobiety, to nagle okaże się, że pań w urzędach jest bardzo dużo. Pełnią ważne funkcje dyrektorskie w wielu instytucjach. Miejsc, w których pracują, jest zbyt dużo, żeby móc wszystkie wymienić. Panie są bardzo zaangażowane i odporne psychicznie. Ale żadna z nich pewnie nie chciałaby wiedzieć, że jest na danym stanowisku tylko dlatego, że trzeba było wypełnić lukę byle kim. A parytety niosą takie ryzyko.
Na podstawie rozmów z wieloma szczecinecczankami, można przypuszczać, że kobiety, świadome swojej wartości, nie potrzebują żadnych ułatwień w osiągnięciu danego stanowiska. Jeśli będą chciały, poradzą sobie. Nieco inaczej wygląda sytuacja z nie zawsze właściwym traktowaniem pań pełniących określone funkcje zawodowe. Ale to już zupełnie oddzielny temat.
(sz)
foto: temat/stock.xchng
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Argumentem w potyczkach z wszelkiej maści feminazistkami byłby postulat zastosowania parytetów np. w szkolnictwie. Przekładając to na polski - znaczna część nauczycielek go home i wiele wolnych miejsc pracy w niemęczącym wymiarze 18-godzinnego pensum tygodniowego dla młodych, zdolnych, miłych eleganckich, wykształconych mężczyzn.
Miernota się ucieszy bo się załapie "na krzywy ryj". Ambitna będzie miała żal bo o niej pomyślą że się tak załapała. Kolejny pomysł pań zniesmaczonych że mimo tytułów i stanowisk nikt nie chce ich nosić na rękach.