
Nie, nie będę naśladował Stanisława Tyma, bo i nawet nie dałoby się odtworzyć zabawnego monologu znanego i uznanego prześmiewcy, a gdyby nawet, to i po co – Tym jest tylko jeden, ot co! Idą wakacje i to jest właśnie zaczyn sprawczy mojego dzisiejszego felietonowego tekstu, bo to przecie i pora relaksu – w rzeczy samej, jak dopowiedziałby inny klasyk. Może i nie wypada, ale niech tam, wcale nie czekałem na te wakacje jak na niepodległość, bo i aż tak ciężko latoś nie harowałem, a trudy pięciodniowego i godzinowo skąpego tygodnia pracy dawno już potrafię zregenerować, choćby w jak zawsze długi nauczycielski weekend. Dopowiem też od razu, że piszę ów tekst wyłącznie w swoim imieniu – jako i każe formuła felietonu – to tak na wszelki wypadek i na pohybel zazdrośnikom, których jak wszędzie dostatek.
Pierwszy wakacyjny tydzień spędziłem w stolicy polskich gór, w Zakopanem, a że urzekają mnie one niemalże od dzieciństwa – dalibóg, nie zamieniłbym tej wyprawy za jakiekolwiek Kanary, Lazurowe Wybrzeże, Chorwację... Co tam! A gdyby jeszcze wspomnieć zacne grono Przyjaciół, z którymi tam dyskutowaliśmy o sprawach ważnych i oczywistych dla oświaty... Zaiste, trudno sobie wymarzyć lepszy początek długiego, ponad dwumiesięcznego leniuchowania choć trochę to grosza kosztowało, ale co tam (powtórzenie). Z tym leniuchowaniem to oczywiście na wyrost, bo i tak od lat szkolny wypoczynek łączę z pisaniem o dręczących ją (też od lat) problemach. A jako że im lat przybywa, tym zamówień na owo pisanie mam więcej, spieszyć się muszę stąd i w wolnych chwilach robię to co lubię, no więc taka to dla mnie pora relaksu, znaczy przyjemna i pożyteczna. Uzbierała się też górka kupionych ale nieprzeczytanych książek, więc i ta przyjemność jeszcze przede mną. No i oczywiście Olimpiada, którą zamierzam uważnie śledzić niczym niefortunne dla nas czerwcowe boje futbolistów. Pardon, właściwie niby dlaczego niefortunne? Od lat uważam siebie za (racjonalnego) kibica i choć chciałaby dusza do raju czas pokuty naznaczony, a gdyby mniej poetycko – niby dlaczego mielibyśmy pokonać Niemców i Chorwatów, skoro tak po prawdzie Dawid nie ma szans w starciu z Goliatem, gdziekolwiek i jakkolwiek. Nawet nie mam do naszych pretensji, bo niby dlaczego choć mówią, że porażka z rezerwami Chorwatów to mimo wszystko obciach, co może i tak.
Tak czy inaczej tegoroczne lato zdecydowanie spędzę w moim mieście, co mnie także raduje, bo lubię swoją Ojcowiznę, a może nawet bardziej niż lubię. Na pewno dotrę wszędzie tam, gdzie czas nie zawsze pozwalał, mam też trochę redakcyjnych zaległości, więc to też na pewno. Kuba, dopiero co gimnazjalista wprawdzie chadza już swoimi ścieżkami, ale Maciusia już sobie zamówiłem na miejskie i podmiejskie wędrowanie i już się na to cieszę, jasne, że nade wszystko jego dziecięcą radością. Oczywiście nie obędzie się bez twórczych spotkań z Leszkiem, Piotrem i dziewczynami, co także sprawi mi (nam) wielką wakacyjną frajdę, też na pewno tu i tam wyjedziemy. Pogoda – niech będzie, ale nigdy nie byłem i nie jestem jej zakładnikiem. Wprawdzie w czasie deszczu dzieci się nudzą, ale wiek durny i chmurny czas jakiś już za nami, więc nic to ważnego nie stanowi, bynajmniej aż tak. Żeby nie było tak och i ach, mam jednako wyrzuty sumienia, że odmówiłem zaprzyjaźnionemu wydawcy poprowadzić lipcowe warsztaty w kilku miastach z nowym cyklem podręczników do języka polskiego, które nie tak dawno recenzowałem. Właściwie uczyniłem to z powodów osobistych, nie wypada mi bowiem zachwalać czegoś, co sam popełniłem, myślę o przewodniku metodycznym dla nauczycieli. Oczywiście przeprosiłem, ale wyślę im także ten felieton – niech wiedzą, że czynię to wręcz publicznie.
Będę zatem dużo pisał! Na pewno rozpocznę trzecią część rodzinnej sagi, może uda mi się kogoś dobrać do spółki, wiem nawet kogo, przynajmniej będę się starał. Także na pewno latem złożymy trzecią część monografii PSNT, tym razem poświęconej nauczycielom w szkole jutra a także ich inicjatywom. Może i starczy czasu, by nie tyle rozpocząć, ale dokończyć kolejną książkę o obliczach współczesnego patriotyzmu – w szkole, w społeczeństwie, w mediach, w polityce... Frapujący temat, zawsze mi bliski, więc czemu nie. W naszej gazecie – też chcielibyśmy sprawić Państwu serię przyjemnych niespodzianek, co jednak wymaga nie tyle czasu bardziej może konceptu, ale zawsze. Żeby uspokoić Żonę i być w zgodzie z obietnicą daną zaprzyjaźnionemu ortopedzie (pozdrawiam, także Ewę!), będę codziennie czas jakiś spędzał na rowerowych przejażdżkach. Wiem, że muszę choć tak trudno mi się za to zabrać, ale obiecuję – w wakacje na pewno. No i proszę, tyle mi się tego nazbierało, że może i tych dwóch formalnie wolnych od pracy miesięcy nie wystarczy. A mówią, że wakacyjna pora relaksu to takie słodkie leniuchowanie, że nauczyciele mają dobrze, bo dwa miesiące nic nie robią, a może i więcej. Oj, nie bądźmy tacy drobiazgowi.
No jasne, że coś za coś – nigdy bowiem nie mogę skorzystać z atrakcyjnych październikowych ofert do ciepłych krajów, pewnego zamiejscowego biura podróży prowadzonego przez bliskiego mi kolegę. Po prostu, nie mam i nigdy nie będę miał w październiku urlopu, więc co z tego, że prawie za darmo. Ale, broń Boże, nie narzekam, bo co mi tam Tunezja czy Baleary – przecie tu jest mój dom. Kończę, bo już zaczynam pisać jak belfer, a to jednak różnica – pisać a napisać i nie tyle o aspekt chodzi, a nawet nie tylko.
Bogdan Urbanek
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie