
Prawie dokładnie 35 lat temu, 17 czerwca 1973 roku miało miejsce wydarzenie piłkarskie, które na trwale wpisało się w historię piłki nożnej Szczecinka. To w tym czasie na arenę rozgrywek piłkarskich wkroczył rozgrywany po raz pierwszy Ogólnopolski Turniej o Puchar „Przeglądu Sportowego” i Telewizji Polskiej, przeznaczony dla drużyn szkolnych. Osobno grały szkoły podstawowe i osobno ponadpodstawowe. W tej drugiej kategorii nasze miasto reprezentowała drużyna Technikum Mechanicznego.
Mistrz województwa
Od kilku lat na szczeblu istniejącego wówczas województwa koszalińskiego toczone były rozgrywki o tytuł najlepszej ekipy szkolnej w województwie w piłce nożnej. Do najlepszych piłkarsko szkół nie tylko w Szczecinku, zaliczało się Technikum Mechaniczne, do którego uczęszczała wtedy większość zawodników z juniorskiej drużyny „Darzboru”. To właśnie wtedy w 1973 roku , po latach supremacji słupskich drużyn „Cieślików” i „Gryfa”, wywalczyła tytuł Mistrza Okręgu juniorów, legitymując się min. rekordowym stosunkiem goli 93 – 18. Nic więc w tym dziwnego, że taka ekipa była bardzo silna i w szkolnych rozgrywkach zaliczana była do grona faworytów na arenie wojewódzkiej. Mimo tego, start w rozgrywkach nie był najłatwiejszy. W pierwszym spotkaniu nasi piłkarze stoczyli zacięty bój z ZSZ z Człuchowa i wygrali dopiero po dogrywce 2:1 (już wtedy mówiło się o 12 zawodniku rywali, którym był sędzia tego meczu). W kolejnych meczach szczebla wojewódzkiego było już znacznie łatwiej i zespół „Mechanika” bez problemów dotarł do finału wojewódzkiego.
Finał rozegrany został w Białogardzie, a rywalem TM Szczecinek była miejscowa ekipa Technikum Mechaniczno-Elektrycznego. Po bardzo dobrym i ciekawym spotkaniu chłopcy ze Szczecinka wygrali 2:0 i zdobyli tytuł Mistrza Województwa Kosza-
lińskiego. Tuż po rozgrywkach dotarła ciekawa informacja, o tym, że „Przegląd Sportowy” i Telewizja Polska organizują ogólnopolskie rozgrywki dla reprezentacji szkolnych - do tej pory takich nie było - i mistrz koszalińskiego będzie mógł rywalizować na szczeblu krajowym.
Droga do finału ogólnopolskiego
Informacja o pucharze PS i TV była nie tyle niespodziewana, co bardzo interesująca. W szczecineckiej szkole, ani przez moment nie zastanawiano się, czy wystąpić w dalszych grach, mimo że pociągało to za sobą spore koszty. Zdawano sobie sprawę, że drużyna przedstawia sporą siłę. Droga do finału ogólnopolskiego była jednak bardzo długa i niełatwa. Pierwszy szczebel to ćwierćfinały, które zaplanowane zostały w Nowym Tomyślu, gdzie piłkarze „Mechanika” spisali się znakomicie pokonując kolejno: TME Bydgoszcz 3:1, ZSZ Żary 2:, LO Choszczno 6:0 (strzelcami goli w tym meczu byli Zbigniew Zasiński i Bogdan Gacek po 2, Janusz Makowski i Henryk Semeniuk po 1. W ostatnim meczu piłkarze ze Szczecinka zremisowali z gospodarzami ZSZ Nowy Tomyśl 0:0 i z dorobkiem 7 p wygrali ten ćwierćfinał i wraz z gospodarzami 5 p, awansowali do półfinałów, udział w których, znacznie już nobilitował ekipę szczecineckiej szkoły. Najlepszym strzelcem nowotomyskiego turnieju był Zbigniew Zasiński strzelec 5 goli. Trzeba dodać, że trenerem „Mechanika” był młody szkoleniowiec Kazimierz Lis, który potem przez długie lata, aż do chwili obecnej pracuje dla dobra szczecineckiej piłki.
Dość łatwy awans sprawił, że ekipa TM Szczecinek z ciekawością czekała na wieści z innych boisk, w których powinni wyłonić się półfinałowi rywale naszej ekipy. Turnieje półfinałowe zaplanowano w dwóch miastach Krośnie i Wrocławiu, a piłkarze z „Mechanika” wylosowani zostali do półfinału wrocławskiego, gdzie za rywali mieli ZSZ Świdnik, Technikum Geodezyjne Białystok oraz gospodarzy Lotnicze Zakłady Naukowe Wrocław.
Przebieg turnieju wrocławskiego w końcówce był bardzo dramatyczny. Nasi chłopcy zaczęli znakomicie, nie dając w pierwszym meczu żadnych szans drużynie TG Białystok pokonując ją 3:0 po 2 golach Zbigniewa Zasińskiego i 1 Romka Aleksandrowicza. Drugie spotkanie przyniosło także sukces chłopcom z „Mechanika”, a tym razem 2:0 pokonali ZSZ Świdnik, oba gole były dziełem Zasińskiego - już wtedy uwagę na niego zwrócili „łowcy talentów” klubów I-ligowych. W trzecim meczu nasi piłkarze stanęli naprzeciwko faworyzowanych gospodarzy, którzy wcześniej niespodziewanie ulegli ZSZ ze Świdnika i aby wygrać cały turniej, musieli pokonać szczecinecką ekipę przynajmniej 5 golami. Mimo gorącego dopingu kibiców oraz przychylności sędziów, gospodarze ostatecznie wygrali, ale tylko 2:1 i wynik ten sprawił, że do finału Pucharu PS i TV awansował zespół ze Szczecinka.
Przed finałem w Poznaniu
Finał rozgrywek wyznaczono na 17 czerwca 1973 roku w Poznaniu na stadionie gdzie grała tamtejsza Warta”. Rywalem naszych piłkarzy miała być drużyna Technikum Górnictwa Naftowego z Krosna, a mecz miał być rozegrany jako przedmecz finałowego spotkania o Puchar Polski pomiędzy warszawską „Legią” a bytomską „Polonią”. Warto dodać, że chłopcy z Krosna bez straty punktu wygrali drugi półfinał rozegrany w Krośnie. W szczecineckiej szkole po półfinałowym sukcesie panowała wielka euforia. Ekipa powróciła z Wrocławia o godz. 4.30, a mimo tego na dworcu witało ją blisko 400 koleżanek i kolegów.Wspominał ówczesny dyr. szkoły Walerian Więcek: - Ja również byłem. Przywitaliśmy piłkarzy kwiatami, szkolna orkiestra odegrała hymn szkoły, a gdy już odpoczęli, na szkolnym apelu odczytałem gratulacyjny telegram od kolegium „Przeglądu Sportowego”. Jak duży był to sukces niech świadczy fakt, że szkoła, która istniała już od 8 lat (było w niej 962 uczniów), nie posiadała żadnych obiektów sportowych, a prośby dyrekcji do władz o budowę boiska nie były słyszane. Na zajęciach z w-f korzystano z obiektów „Darzboru”. Mam nadzieję, że ten sukces zdopinguje władze miasta do pomocy w budowie szkolnego boiska.
Gdy emocje trochę opadły, zaczęto myśleć o finale, w którym nasi piłkarze pragnęli wypaść jak najlepiej. Dyrekcja szkoły chcąc wspomóc piłkarzy dopingiem, zaczęła organizować wyjazd uczniów do Poznania. Okazało się, że liczba chętnych przeszła najśmielsze oczekiwania. Do Poznania postanowiło się wybrać około 600 sympatyków szkolnej drużyny, w tym około 400 uczniów. Pomoc w transporcie obiecało wojsko, a dyr. Więcek w gablocie robił miejsce na Szkolny Puchar Polski. Szkoda tylko, że chęci nie szły w parze z mo-
żliwościami.
Kino na dworcu
Udział w wielkim finale, przekraczał organizacyjne możliwości szkoły. Wspomina Zbigniew Stankiewicz jeden z ówczesnych piłkarzy: - Niestety, organizacyjnie nasza szkoła nie sprostała wyzwaniu. Nie dość, że na finał do Poznania udaliśmy się późnym popołudniem, dzień przed meczem (ekipa z Krosna przebywała tam już od tygodnia), to gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że nie ma dla nas miejsc noclegowych, a było już godz. 20. Ktoś czegoś nie dopilnował.
Abyśmy się nie rozchodzili, zaprowadzono nas do przydworcowego kina, a opiekunowie rozpoczęli usilne poszukiwania noclegu. Położono nas wreszcie w jakiejś sali gimnastycznej na polowych łóżkach a na kolację zaserwowano konserwy. Dodatkowo spaliśmy razem z kadrą nauczycieli i instruktorów naszej szkoły, którzy w nocy do aniołków nie należeli. Nie powiem żebyśmy się wyspali. Ale grać było trzeba.
Wielki finał
Po niezbyt dobrze przespanej nocy, szybka i byle jaka toaleta, potem znów nie najlepsze śniadanie i pomału szykowanie się do wyjazdu na stadion. Już na godzinę przed rozpoczęciem finałowego spotkania Szkolnego Pucharu Polski na stadionie im. 22 Lipca, zgromadzili się kibice obydwu finałowych przeciwników ze Szczecinka i Krosna.
Przeważali kibice drużyny szczecineckiej, którzy mieli znacznie bliżej do Poznania. Z Krosna przyjechały dwa autokary z uczniami Technikum Górnictwa Naftowego. Gdy obydwa zespoły pojawiły się na boisku, powitała je burza oklasków. W początkowych minutach przewaga należała do zespołu ze Szczecinka, ale ich najlepszy strzelec Zbigniew Zasiński, nie wykorzystał dwóch idealnych okazji do zdobycia bramki. Z czasem zawodnicy z Krosna, wykorzystując fakt, że grali z wiatrem, zaczęli stosować szybkie przerzuty i raz za razem gościli pod bramką Stanisława Stachelczyka. Ta ich przewaga dość szybko przyniosła efekty. Pierwszego gola strzelili w 15 minucie meczu. Siedem minut później było już 2:0 dla Krosna, a wynik jak się potem okazało ustalony został w 35 minucie, kiedy to piłkarz z Krosna kapitalnym strzałem piętą, trzeci raz pokonał Stachelczyka.
Wysokie prowadzenie do przerwy uspokoiło zawodników krośnieńskich, do tego stopnia, że w drugiej odsłonie stroną przeważającą byli zawodnicy „Mechanika”, którzy stworzyli sobie kilka wymarzonych okazji do strzelenia gola, ale piłka ani razu nie zatrzepotała w siatce rywali z Krosna, nawet, mimo tego, że od 51 minuty grali w dziesiątkę. Zwyciężyła ekipa TGN z Krosna 3:0. Zwycięstwo może trochę za wysokie, ale tak to często w piłce bywa, że kto nie wykorzysta swoich okazji, zawsze zostaje skarcony.
Po meczu wicedyrektor szkoły z Krosna Zbigniew Staszkiewicz powiedział: - Trudno mi opisać radość ze zwycięstwa. Jest to wielkie święto nie tylko naszej szkoły, ale również całego miasta. Jestem szczęśliwy, że chłopcy zdobyli sobie uznanie za swoją postawę i bardzo ambitną grę. Opiekun naszej drużyny Kazimierz Lis, najpierw serdecznie pogratulował zwycięzcom, a o swojej drużynie powiedział: - Był to najsłabszy mecz jaki zagraliśmy w tych rozgrywkach. Zapewne na naszej grze odbiła się olbrzymia trema. Inaczej trudno mi jest wytłumaczyć fakt, że zmarnowaliśmy aż 4 prawie stuprocentowe okazje. Z drugiej strony dojście do finału i zajęcie drugiego miejsca w Polsce jest i tak naszym olbrzymim sukcesem.
Dziś, trener Lis zapytany, czy z perspektywy minionych 35 lat coś by zmienił w przygotowaniach, czy grze
zawodników odpowiedział:
– W taktyce i ustawieniu, to chyba nie, ale powinniśmy się znacznie lepiej przygotować organizacyjnie. Kłopoty z noclegiem i wyżywieniem, gdzie kilku chłopców po kiepskim śniadaniu źle się czuło, na pewno miały wpływ na naszą dyspozycję. No, ale tak to wtedy było, widać impreza przerosła nas organizacyjnie”
Przypomnijmy zawodników jacy reprezentowali Technikum Mechaniczne w tym meczu: Stanisław Stachelczyk, Wacław Spychaj, Mirosław Macki, Zygmunt Chodor, Bogdan Chwistek, Zbigniew Stankiewicz,
Zbigniew Zasiński (kpt.), Janusz Makowski, Wiesław Ćwirko, Roman Aleksandrowicz, Bogusław Gacek, w rezerwie Janusz Berger, Tadeusz Jasnowski, Henryk Semeniuk, Zbigniew Gaca.
Epilog
Pomimo, że nie udało się naszym piłkarzom, wygrać finału, to i tak dostali wiele życzeń i gratulacji. Wszyscy za swoje osiągnięcie dostali II klasę sportową, co upoważniało ich do wstępu bez egzaminu na uczelnie o profilu sportowym. Większość z tamtych zawodników w piłkę grała jeszcze przez długie lata. Niektórzy dzięki grze w tym turnieju wypromowali się na tyle, jak choćby Zbigniew Zasiński, który od jesieni 1973 został piłkarzem I-ligowego wówczas ROW-u Rybnik i z miejsca stał się podstawowym graczem i czołowym strzelcem.
Pierwszoligowym graczem został też Janusz Makowski, najbardziej pracowity i najlepiej ułożony piłkarz tamtej drużyny. Najpierw z Zygmuntem Chodorem odeszli do koszalińskiej II-ligowej „Gwardii”, potem Janusz przez długie lata grał w II-ligowej „Stali-Stocznia”, aby pod koniec kariery reprezentować barwy pierwszoligowej „Pogoni” Szczecin.
Stanisław Stachelczyk w okresie służby wojskowej został powołany do reprezentowania warszawskiej „Legii”, ale określany jako wielki talent, swojej okazji nie wykorzystał. Do I-ligowych „Szombierek” Bytom przymierzany był Romek Aleksandrowicz, by ostatecznie wylądować w słupskim „Gryfie”, grającym wówczas w III lidze. W drugoligowej „Gwardii” Koszalin grał też Bogdan Chwistek. Zbigniew Stankiewicz w okresie służby wojskowej przez jakiś czas reprezentował barwy II-ligowego „Zawiszy” Bydgoszcz. Pozostali z różnym powodzeniem i przez różny okres czasu grali w III, IV i V lidze. Większość z nich, dziś już ludzie po 50-tce, mieszka nadal w Szczecinku (Stachelczyk, Spychaj, Macki, Stankiewicz, Berger, Aleksandrowicz, Semeniuk, Gaca), w Okonku (Chodor, Jasnowski, Trusewicz), w Koszalinie (Chwistek), w Ustce (Ćwirko), w Niemczech na stałe osiadł Makowski, nie wiadomo co dzieje się z Gackiem, a całkowicie tajemniczy i nieznany jest los Zasińskiego.
Na koniec motto tamtych rozgrywek: –To nie ważne, że nie wszędzie grano na prawdziwych piłkarskich boiskach. Najważniejsze, że pierwsze w historii naszego kraju, masowe rozgrywki piłkarskie dla szkół, cieszyły się olbrzymią popularnością. Świadczy o tym liczba - 9852 szkół oraz 147 000 najmłodszych piłkarzy – uczniów.
Kończąc te wspomnienia, które w większości znam z autopsji, bo byłem wtedy uczniem „Mechanika” i w Poznaniu też kibicowałem kolegom (kilku chodziło do mojej klasy), mam nadzieję, że być może do sylwetek niektórych piłkarzy z tamtych pamiętnych dni uda się nam za jakiś czas powrócić.
Zbigniew Ponichtera
Zdjęcie i współpraca:
Zbigniew Stankiewicz, Kazimierz Lis
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie