
Czytelnicy Tygodnika Temat czytali to już w czwartek, 9 sierpnia.
Temat. Co tydzień o tym, co ważne
Jako że wakacje w pełni, to i sezon urlopowy trwa sobie w najlepsze. Ci, którzy swoją szansę na odpoczynek od spraw służbowych już wykorzystali, z zazdrością i nieco nienawistnie spoglądają w stronę tych szczęśliwców, którzy na wakacyjne wojaże dopiero się szykują. Ale oni też przecież w końcu z tych urlopów wrócić będą musieli.
Pół biedy, gdy się do jakiegoś Radomia czy nad nasze morze wczasowicze wybrali, jako że polskie realia, nawet w dni wolne od szarej rzeczywistości, gdzieś tam im zawsze majaczyły. Ale ci, którzy postanowili w tym roku obce państwa poodwiedzać i w cieplejszym klimacie na słońcu się podsmażyć, mogą większego szoku doznać i po powrocie poczuć, że ktoś im w kolokwialną mordę dał.
Choć chamów i problemów również na obczyźnie zapewne nie brakuje, to są to przecież bardziej egzotyczne chamy i problemy, a nie takie zwykle pospolite, których na co dzień pod dostatkiem mamy.
Po powrocie, co by żadnego szoku po wyrwaniu z krainy wiecznego słońca nie doznać, po pierwsze trzeba sobie przypomnieć, że u nas zawsze bardziej pada niż nie pada. A nawet jak nie pada, to najpewniej zaraz padać zacznie. Bo żeśmy już do kraju wrócili i należałoby się dostosować do ogólnopolskich trendów i na pogodę zwyczajnie pomarudzić.
Bo naród nasz wyjątkowo marudny stał się ostatnimi czasy. I ja się wcale temu nie dziwię, chociaż nie na pogodę w ostatnich latach powinniśmy narzekać, a na inne „słońca” nam tu i ówdzie panujące. A przecież to i lepiej że pada, skoro musimy w tej pracy po osiem godzin znowu tkwić, to niech chociaż ci, którzy dopiero swoją przygodę z urlopem zaczynają, ładnej pogody nie mieli.
I nie ma co wyrzutów sumienia sobie urajać, że bliźniemu swemu tak podle życzymy, wszak to u nas normalne i nie ma co sentymentami się przejmować. Jak to „mondre” głowy z piedestałów prawią, że w Szczecinku sami frustraci i bliźniego swego niewinnego to by niezbyt aromatyczną substancją organiczną najchętniej wysmarowali, to i niech tak będzie - bo skoro „słowo się rzekło” to i „frustraci u płota”.
Drugą rzeczą, która może nas po mordzie zdzielić, jest niewątpliwie zachowanie co poniektórych weekendowych współplażowiczów, którzy nad naszym skromnym jeziorem postanowili wypoczywać. I chociaż młode matki jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że najpewniej w wyniku szoku poporodowego mogą się przez jakiś czas wszystkim, co wydala ich niemowlak, zachwycać i stosowne statusy pochwalne na portalach społecznościowych ustawiać, to już kilkuletnie, czerwone z wysiłku dziecię kucające w krzakach takiej euforii u sąsiada z ręcznika obok niekoniecznie musi wzbudzać (co sama w ostatnim czasie miałam nieprzyjemność dojrzeć).
A że trend się ostatnimi czasy przyjął, że przyszłe pokolenie bezstresowo powinno być wychowywane, to nie można pociechy na taki szok narażać i do obskurnego tojtoja posyłać. A że ktoś tam w to czy w owo wdepnie? Tyle się teraz mówi o życiu bardziej EKO, że nie ma co się przejmować - toć to sama natura przecież, a stópkę zawsze w jeziorku można sobie ochlapać.
Bo o tym, że koszykarzy u nas deficyt, zwyczajnie już nie wspomnę. Choć przecież już w podstawówce na lekcjach wuefu uczą, jak do kosza trafiać. Ale to się przecież zwyczajnie pod wieczór jakimś spychaczem po plaży przejedzie, potem `łupy` łopatą na tira załaduje i od jutra znowu będzie można piasek na plaży zobaczyć.
Po powrocie wypadałoby również od razu zejść na ziemię i o jakichkolwiek górnolotnych rozrywkach jak najszybciej zapomnieć. Co prawda podobno tu się u nas w mieście działo, ale niestety tylko w czerwcu i niestety tylko `podobno`. A że to znowu wszystko wina pogody, bo przecież nie tego, że zapalonych kibiców ci u nas tyle, co i koszykarzy, to już wiadomo, że słusznie na tą naszą aurę zawsze narzekamy.
I teraz najwidoczniej nie ma co ryzykować, że podstępne deszcze frekwencję nam popsują, dlatego koncertów u nas jak na przysłowiowe lekarstwo. I zaryzykuję stwierdzenie, że w tym wypadku chodzi o lekarstwo na raka. Ale przykład z kibiców trzeba brać i swoich zawsze dzielnie wspierać. I tak, jak owinięci szalikami panowie zawsze na koniec meczu „nic się nie stało” skandują, tak my jesienią, wciągając na siebie cieplejsze okrycia wierzchnie, będziemy mogli „nic się nie działo” zanucić.
Czytelnicy Tygodnika Temat czytali to już w czwartek, 9 sierpnia.
Temat. Co tydzień o tym, co ważne
foto: sxc.hu
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie