
Nie od dzisiaj wiadomo, że kobiety plotkować, tfu, rozmawiać lubią. I ja pewnego pięknego popołudnia na taką uprzejmą wymianę informacji, i przy okazji dobrą kawę, do swojej znajomej udać się postanowiłam. Ale dzień na taką wizytę chyba sobie zły wybrałam, bo od progu widzę, że nastrój gospodyni to ma, delikatnie mówiąc, nienajlepszy. I tak od słowa do słowa w końcu ze szczegółami całą historię dnia poprzedniego i przyczynę jej złego humoru poznać mi było dane. Otóż wybrała się ona wraz ze swoją znajomą oraz dwójką dzieci (w wieku bardzo nieletnim) na przejażdżkę naszą szczecinecką komunikacją miejską. Zakupiły bilety, usadowiły się wygodnie na siedzeniach i podróż swoją spokojnie odbywały. I niby wszystko było w należytym porządku oprócz (jak się później okazało) tych nieszczęsnych biletów, bo panie zamiast dwóch normalnych i dwóch ulgowych, trzy bilety normalne nabyły. I może nie byłoby żadnego problemu, gdyby do autobusu panie kontrolerki również nie postanowiły zajrzeć. I wtedy okazało się, że ich pociechy odbywają przejażdżkę nielegalnie, bo w taki sposób do sprawy biletów podchodzić jednak nie można. I nie ma znaczenia, że kwota łączna jak najbardziej się zgadza, ale bilety potrzebne są dwa tańsze a nie jeden droższy. I jak to usłyszałam to aż się wzdrygnęłam, bo jako że humanistką typową od urodzenia jestem, to nawet zliczyć nie umiem, ile razy ja tak z koleżanką jakąś (jeszcze za czasów mojej kariery szkolnej) na jednym bilecie podróżowałam. A i rodzicielka moja mnie i mojego brata na jednym bilecie po mieście czasem obwoziła. Ale widać opatrzność jakaś musiała nad nami czuwać, bo ani razu z takiego powodu mandatu żadna z nas nie dostała. Niestety znajoma o wiele mniej szczęścia miała w tym temacie i świstek, o jej występku świadczący, do rąk własnych otrzymała. A że sama też w to uwierzyć nie mogła, więc następnego dnia w godzinach wczesno porannych, czym prędzej do odpowiedniej persony, która przepisy wszystkie zna i sprawę jasno będzie mogła wyłożyć, udała się z wizytą. Zdziwienia jej nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, gdy okazało się jednak, że faktycznie takie poczynania są z obowiązującym prawem bardzo niezgodne i za odbytą przejażdżkę trzeba, o wiele więcej niż cena biletu wynosi, w odpowiednim punkcie zapłacić. Kawka wypita, informacje wymienione i trzeba było w podróż powrotną do domu wyruszyć. A gdy tylko próg swojego mieszkania przekroczyłam, w celu sprawdzenia tych rewelacji, przy biurku zasiadłam i regulamin naszej komunikacji zaczęłam studiować. Czytam, czytam i faktycznie! Przepisy mówią, że jedna osoba na dwóch biletach jechać sobie jak najbardziej może, ale dwie osoby na jednym bilecie to już tak nie bardzo. A to przecież i dla środowiska dobre by było, bo mniej papieru się marnuje i zawsze mielibyśmy pewność, że w tym samym składzie (w jakim wsiadaliśmy) z pojazdu wysiądziemy, bo towarzysza z biletem z oka przecież spuszczać nie można. I tak chwilę dłuższą nad tym wszystkim sobie podumałam. Bo to, że nieznajomość przepisów nie zwalnia nikogo z ich przestrzegania jest kwestią oczywistą. Ale, do jasnej Anielki (że się tak brzydko wyrażę) kto takie przepisy wymyśla? I całe szczęście, że czasy pobierania przeze mnie nauki (bo i zniżki przecież miałam, i jeździć często do szkoły trzeba było, a i nie raz z koleżanką jakąś biletem się dzieliłam) jakiś czas temu minęły, bo do tej pory pewnie o takim przepisie bym pojęcia nie miała a i zapas szczęścia też kiedyś mógłby się wyczerpać.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!