Reklama

Marzena Góra: Du ju spik inglisz?

25/08/2011 11:07


 
Jako, że sezon urlopowy od dłuższego już czasu w najlepsze sobie trwa, (chociaż pogoda ostatnio wcale na to jednak nie wskazuje) to i w naszym mieście wczasowiczów wszelkiego pochodzenia i narodowości również nie brakuje. I nie ma co się dziwić, bo i okolice ładne i jezior kilka w około a i atrakcje ciekawe też można sobie wyszukać. Ale wczasy wczasami, atrakcje atrakcjami a przyjezdni też czasem w celu nabycia produktów podstawowych do sklepu udać się muszą. I w jednym z takich przybytków, do którego po zakupy dnia codziennego się udałam, na małżeństwo, co to do nas zza zachodniej granicy przybyło, przed sobą w kolejce natrafiłam. I niby nic nadzwyczajnego, bo oni też muszą niekiedy do sklepu osiedlowego zawitać. Ale że od lat (co najmniej osiemdziesięciu) porozumienie polsko-niemieckie zawsze jakichś problemów nam przysparza, to i tym razem bez konfliktów obyć się nie mogło. A punktem zapalnym, który to oburzenie wielkie u sąsiadów naszych wywołał, był fakt, że pani leciwa już i do emerytury za kasą sobie dorabiająca językiem obcym żadnym władać nie potrafi, bo i nigdy zapewne umiejętności takie nie były jej potrzebne. A państwo, kiedy już swoje w kolejce odstali, potrzebę silną poczuli, aby na temat produktów, które to na ladę wyłożyli, wywiad szczegółowy przeprowadzić. I w języku swoim narodowym panią kasjerkę pytaniami zaczęli zasypywać. A kiedy to efektu żadnego nie przyniosło na dialog po angielsku spróbowali się przerzucić i od nowa swoje wywody w kierunku ekspedientki snuć. A że po minie było widać, że leciwa staruszka niewiele więcej i w tym języku rozumie (a ja swego czasu nauki stosowne pobierałam) to z propozycją tłumaczenia już chciałam się zgłosić, kiedy to do uszu moich obelga doleciała, która to przez klientów zagranicznych w stronę pani kasjerki została wystosowana a informację o, delikatnie mówiąc, niekompetencji obsługi niosła. Ja z natury niewiastą spokojną i bezkonfliktową jestem, ale gdy w mojej obecności ktoś starszą osobę obraża i to w sposób podstępny, bo dla obrażanej niezrozumiały, to z boku temu przyglądać się nie mogę. I w myślach gramatykę obcą szybko sobie powtórzyłam i w sposób jak najbardziej poprawny w tymże języku państwu swoje niezadowolenie z ich zachowania wyłożyłam. Bo skoro pani ekspedientka z kraju swojego się nie rusza i za granicą do nikogo roszczeń odnośnie znajomości jej języka rodzimego nie wysnuwa, została przez nich wyzwiskiem (rodem z przedszkola) obrzucona, a oni do kraju obcego postanowili zawitać, ale słów podstawowych w języku naszym urzędowym nie potrafią wypowiedzieć, to jakim epitetem sami siebie powinni określać? I tym stwierdzeniem trzecią wojnę światową prawie rozpętałam, bo słowa niewybredne teraz i pod moim adresem zaczęły być kierowane. Po czym klienci szanowni produkty wszystkie przy kasie porzucili i nie oglądając się za siebie ze sklepu wymaszerowali.
Generalizować nie chcę, bo kilku obcokrajowców w mieście naszym już dane było mi spotkać, a z niejednymi pogawędki sobie miłe również urządzałam, żeby umiejętności swoje przy okazji podszlifować. Ale gdy z zachowaniem takim, niezależnie od tego, w jakim języku i przez kogo prezentowanym, przychodzi mi mieć do czynienia to spokojnie na to patrzeć nie mogę a i nikogo, kto sam bronić się nie może, obrażać nie pozwolę. Bo to nie o narodowość i sprawy z zeszłego stulecia, ale o kulturę osobistą i szacunek dla starszych chodzi. A na to zawsze będę wyczulona.
Marzena Góra

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do