Reklama

Magdalena Szkudlarek - Szarkowska: Biało - czerwona wstążeczka

08/11/2012 09:28

Ilekroć zbliża się to święto, mam ochotę gdzieś się schować. Zaledwie parę dni temu trzeba było stoczyć wewnętrzną walkę, czy może zjeść kolację przy świecącym się w ciemności pomarańczowym warzywie, czy może zostać przy starej tradycji, a już znowu trzeba wybierać. Czy wyjść na ulicę z przypiętym do płaszcza „designerskim” kotylionem? A może wystarczy biało-czerwona wstążeczka? Wystrzelić fajerwerki? Upiec tort? Otworzyć szampana? A może spędzić ten dzień z rodziną? Pójść na melancholijny, jesienny spacer albo na bieg, a potem na koncert? A może zamiast tego wysłuchać wystąpienia któregoś z zatroskanych o stan kraju polityka lub przyłączyć się do jakiejś demonstracji? Naprawdę, w samym tylko dniu 11 listopada od nagromadzenia i przemieszania świątecznych, niepodległościowych symboli może rozboleć głowa. I jak tutaj nie zwariować?
Zapatrzeni w wielką bogoojczyźnianą retorykę, obsesyjnie popadającą we wszelkie możliwe skrajności, swoich - polskich świąt nie potrafimy świętować. Takich podziałów, gdzie każdy z osobna w zupełnie inny sposób utożsamia się z wszechobecnym w tym dniu pojęciem patriotyzmu, chyba próżno szukać w innych miejscach świata. Każdy ma swoją rację. A wszelkie próby zjednoczenia z niewytłumaczalnych powodów zawsze kończą się tak samo: jeszcze głębszym rozbiciem i jeszcze silniejszym wybuchem nienawiści.
Od kilku lat trwa moda, aby temu, zdaniem niektórych, mało wyrazistemu dniu nadać jakiś charakter. Nieważne co - ma być wesoło, kolorowo i fajnie. Słowem eklektycznie. W samym tylko niespełna 40-tysięcznym Szczecinku pomysłów na spędzenie tego czasu jest wiele. Swoje propozycje wysunęli rekonstruktorzy średniowiecza, poeci, artyści, politycy, samorządowcy czy szczecineckie parafie. Spragnionych spędzenia radosnego czasu pewnie nie zabraknie. Choć i oni z pewnością nie wyzbędą się krepującego beztroskie chwile nastroju, który jak cień będzie przypominał o jakiejś bliżej niesprecyzowanej i w sumie obcej, złowieszczo brzmiącej - tradycji patriotycznej cnoty.
I tak, nie rozumiejąc w większości, o co w tym wszystkim chodzi, parę dni po uprzątnięciu sprzed domów ołtarzyków z dyni i na kilka tygodni przed wysłaniem walentynki, pod pomnikiem Piłsudskiego wszyscy znów poczujemy się patriotami. Tego jednego dnia, no bo przecież nie codziennie, będziemy czuli, jak dobrze, komfortowo i ze spokojem o przyszłość, mieszka się w naszej Małej Ojczyźnie i w Polsce; że po tamtych stu dwudziestu trzech latach niewoli nie podzielą nas żadne konflikty czy tragedie; i że jeśli chodzi o dobro naszych ojczyzn - tej małej i dużej - zawsze to prawda będzie najważniejsza.
To niebywałe, ale my wciąż do patriotyzmu nie dorośliśmy. Najchętniej chodzilibyśmy bez przerwy w jakimś, nie pozwalającym na rozpoznanie Polaka, przebraniu. Lubimy być Irlandczykami, Włochami, Francuzami czy Amerykanami. Kultura chińska, japońska czy indyjska fascynuje nas bardziej niż polska. Już w szkołach, masowo diagnozując dysleksję, kręcimy „lip dub-y” albo organizujemy „flash moby”. Z drugiej strony lubujemy się w rozpamiętywaniu. Szczycimy się wydumanymi sukcesami przeszłości i teraźniejszości, ale zachowując wymowne milczenie, wstydzimy się siebie z czasów, w których pojęcie patriotyzmu miało barwę nieco inną od dzisiejszej. Bez zagłębiania się w szczegóły oceniamy. Reagujemy szybko i emocjonalnie. Przez cały czas się uczymy. Szukamy.
Można odnieść wrażenie, że nasz patriotyzm jest jak biało-czerwona wstążeczka, którą każdy 11 listopada po uczestnictwie w uroczystej Mszy św. w intencji Ojczyzny z dumą przypina sobie obok serca.

Tego, kiedy odpadnie - niezauważona, nie sposób przewidzieć. Że się zgubi? W przyszłym roku, o tej samej porze przypnie się przecież nową.

Czy ktoś tego chce, czy nie, kolejny dzień, w którym w świątecznej oprawie nastąpi zderzenie zupełnie różnych znaczeń i sensów, nadejdzie nieuchronnie. Rzeczywistość pokazuje, że wszystkich stereotypowych symboli, wyrażeń i zachowań, które zawładnęły tym świętem, a wraz z nim - ludźmi, raczej nie da się uniknąć. Najrozsądniejsze w tym całym pomieszanym: niepodległościowo-refleksyjno-zabawowo-demonstracyjnym święcie wydaje się więc chyba zachowanie dystansu. Do nas samych i do pusto brzmiących sloganów. 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do