
felieton ukazał się 30 kwietnia w tygodniku Temat
Z historycznego punktu widzenia to ino raz się chyba zdarzyło, że Ruskie nam pomogli. Ale kiedy to było? Kilkaset lat temu nazad, jak po naszej stronie, w sile kilku chorągwi pod Grunwaldem stanęli i razem z naszym rycerstwem Krzyżaków naparzali – ze skutkiem wiadomym. I to było na tyle, gdyż potem już nie pomagali, a wręcz na odwyrtkę. A to nam dokuczali, a to gnębili, rusyfikowali, a na koniec obdarowali nas ustrojem ogólnej szczęśliwości. I na dokładkę w swych działaniach perfidne byli, na co dowody do dziś są widoczne niestety zresztą. Nie kto inszy, ino car Aleksander za czasów Królestwa Polskiego, nakazał drzewa przy drogach sadzić i srogimi karami ich wycinania zakazał. No, a wiadomo jak pan każe, to... wyjścia nie ma. Nie dziwota więc, że drzewa jak grzyby po deszczu przy drogach wyrastały. Gdy podrosły, to ich dorodne szpalery zauważyli artyści i na warsztat swój je wzięli. I tak na ten przykład malarze swe pejzaże im poświęcali, poeci zgrabne strofy układali, a Chopin niejeden kawałek pod wpływem wierzb w nutach zapisał. Ludziska jednako z czasem do drzew przydrożnych przywykli, a podróżni wręcz sobie je chwalili, bo cień dawały podróż umilając. I tak po prawdzie, to z czasem nikt już nie pamiętał, kto sadzić je kazał. Drzewa zaś cały czas rosły, a i osób wrażliwych na ich urodę i piękno przybywało, oj przybywało.
Niestety, czas mijał i... nastał wiek XX, następnie XXI. Na drogach pojawiły się, no i rozpanoszyły, samochody, no i rychło się okazało, że drzewo plus samochód na drodze to się równa wypadek. No i się zaczęło! Automobiliści – w osobie znanego rajdowca Hołowczyca ostatnio – stwierdzili, że drzewa przydrożne trza bez pardonu wycinać, bo są one powodem wypadków drogowych, na co są rozliczne dowody. Insi natomiast, czyli wrażliwcy i ekolodzy, przeciwni są wycince. Twierdzą, że trza jeździć wolniej na jednym gazie i uroki przydrożnej zieleni podziwiać. Wszak natura Polski to nasze dobro narodowe zresztą.
Ha, ha! Ja przyrodę lubię i owszem, ale względem tych drzew swoje wiem. One, zwłaszcza te przy drodze, to złośliwe są i nas nie lubią – no ale wiadomo wszak kto sadzić je kazał – Car(!). Raz jedno, duże takie mnie na drogę wyskoczyło. Ja odbijam w lewo, ono też, ja w prawo skręcam, ono też w tę stronę. Com ja się nakręcić kierownicom musiał, co by zderzenia uniknąć... A i tak na koniec korzeniami w podwozie mnie przywaliło. Takie zawzięte było! Dlatego też, nie mam wątpliwości żadnych - trza je rżnąć, wyrzynać i wreszcie kres wypadkom położyć. I trza się spieszyć, wszak jak z tom spuścizną (wiadomo po kim) se już poradzimy, to staną przed nami nowe wyzwania.
Nasamprzód rowy przydrożne trza będzie zasypać, bo przecie niejeden właściciel czterech kółek swój pojazd w nim rozbił i przy okazji z życiem się rozstał. A gdy wyrżniemy i zasypiemy co się da, trza będzie naszym miastom się przyglądnąć, ponieważ w nich wypadków od groma, a nawet i więcej. Weźmy na ten przykład takie chodniki, po których ludkowie chadzają. Przecie jezdnia tuż obok więc o przysłowiowego guza nietrudno, o czym rozliczne raporty policyjne informują i co potwierdzają zresztą. Czas najwyższy zatem, by coś z tymi chodnikami zrobić, aby życia zmotoryzowanym nie utrudniać. Nie lepiej ma się sprawa z budynkami i inszymi budowlami z cegły czy betonu stojącymi z bidą parę metrów od jezdni, dybiącymi na właścicieli czterech kółek. Na koniec rozprawić się będzie trzeba już tylko ze skrzyżowaniami, na których jakże często do różnistych kraks dochodzi.
Jako się rozprawimy, natenczas wreszcie szczęśliwość u nas zapanuje, bezwypadkowa zresztą. No i gaz do dechy wcisnąć se będzie można... niekoniecznie posiadając prawo jazdy.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie