
felieton ukazał się 12 czerwca w tygodniku Temat
Ostatnio tak mam, że w godzinach popołudniowych, umęczony codziennymi obowiązkami domowymi muszę se zlec na kanapie. A jest po czym. Wpierw śniadanie trza spożyć, a potem obiadek, no a potem wszystkim talerze zmyć, że o kubkach i sztućcach już nie wspomnę.
Nie inaczej było w środę, 4 czerwca. Gdy jużem śpika łapał, nagle z błogiego stanu wyrwał mnie dzwonek u moich drzwi. Ki diabeł? – se pomyślałem. Zwlekłem z leża, otwieram i... Tfu-tfu na psa urok, czarno odzianego osobnika widzę. A że rogów i ogona nie posiadał ino błyszczące guziki, tom się rychło zorientował, iż gość ów nie diabłem jest, ino kominiarzem z kartką w ręce. Uf, ulżyło mi ździebko i czujność straciłem. No i on to wykorzystał i wręczając mi kartkę życzeniami z okazji Dnia Kominiarza mnie złożył, i o grosik jakiś poprosił. Z braku takowego szarpnąłem się i uszczupliłem zawartość swej kieszeni o całe 2 zł. Nie powiem, kartka była kolorowa z wizerunkiem św. Floriana, co to patronem kominiarzy i strażaków jest, a w niej życzenia: dużo zdrowia i radości przez wszystkie dni w roku. Niby OK. Ale coś mi w tym nie pasowało.
Wszak jak ja mam imieniny, to nie latam z kartkami i życzeniami po rodzinie i sąsiadach, ino w chacie siedzę i na gości czekam. To przecie oni życzenia mnie składać mają, że o wręczaniu prezentów nie wspomnę. Czyżbym był w mylnym błędzie? I o co tu chodzi? Kurza twarz! A, jak nie wiadomo o co je chodzi, to pewnikiem chodzi o pieniądze! Tym bardziej, iż żyjemy w czasach, gdzie od teorii spiskowych aż się roi. Czy był to zatem kominiarz prawdziwy? Legitymacji żadnej nie okazał... Może przebieraniec jakiś co kartek se nadrukował? A nie są to drogie rzeczy! Wiadomo, ze szczęściem igrać mało kto się odważy, więc ci bardziej przesądni pewnikiem piątala, a nawet dychę kominiarzowi dali. No, a gdy pomnożyć to przez liczbę lokatorów w jednym budynku, a tę liczbę przez liczbę bloków na osiedlu naszym... wtenczas aż w dołku ściska, bo grosz się z tego robi całkiem niemały.
I na ten przykład mego szwagra Mietka to tak ścisło, że aż nospę zażyć musiał, co by go rozkurczyło. A i tak w brodę se przez pół dnia pluł, że to nie on na taki pomysł wpadł, a na dokładkę na 4 zł dał się czarnemu osobnikowi wyciulać. A że w biznesie robi od lat to, po kalendarz ze świętami niezwykłymi sięgnął i dostał pomysł. Zamiaruje mianowicie ubiór strażaka se skompletować i z życzeniami: oby wam się chałupa nie sfajczyła – do ludzi ruszyć. Mieciu liczy na duże datki, jako że siła argumentacji jego duża będzie – toporek strażacki u pasa, znaczy się. Chociaż następny maj dopiero za rok będzie, to Mietek parcie na kasę już ma... Tak oto postanowił pomysły insze w czyn wprowadzić. Zatem, 14 czerwca na ulice miasta chce ruszyć i życzyć przechodniom udanych robótek ręcznych, gdyż właśnie wtedy jest święto robienia na drutach w miejscach publicznych i kasować. Dziesięć dni później jest Dzień Przytulania i szwagier już pieniądz liczy, bo on już tak ma, że za kasę to do piersi swej przytuli nawet psa.
Ja się martwię jednak o niego. Choć wątroba to nie mięso, a szwagier to ponoć nie rodzina, jednakowoż nie życzę mu źle. Jak se chłop w lipcu nie odpuści, to źle na tym biznesie wyjść może i to całkiem. W miesiącu tym 5. dnia przypada wszak Dzień Łapania za Biust, a 14. Dzień Łapania za Pupę, niestety zresztą. I może być tak, że te łapane mogą jego starań nie docenić. Mietek, owszem zarobi... ale w twarz i to z dwóch stron. Albowiem, jak mawiała pewna kultowa postać: podłość ludzka nie zna granic. No, a na Dzień Podłości szwagier długo czekać będzie musiał, bo to dopiero 28. listopada.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie