
Felieton ukazał się 15.05 w tygodniku Temat
Ja tam przesądny nie jestem. Na widok czarnego kota na drugą stronę ulicy nie przechodzę, rozsypana sól czy rozbite lustro o palpitację serca mnie nie przyprawiają, przez próg z każdym się przywitać potrafię, a i pod drabiną przejść mogę bez obawy. Jednako, nie wiedzieć czemu, liczba 13 w nerwację od lat mnie wpędza. Rypło się, gdy ostatnio żem się dowiedział, co też i naukowo udowodnione zostało, że w każdym papierosie znajduje się 13 związków trujących. W ten sposób wszystko stało się jasne... wszak trzynastka szczęścia faktycznie mi nie przynosi, a wręcz na odwyrtkę, czyli pecha. No i co by nie być gołosłownym, niniejszym wyliczankę palacza – pechowca zaczynam. Po pierwsze: jestem ścigany, wszędzie i na każdym niemalże kroku. W restauracjach, kawiarniach i pubach dymka puścić nie mogę. Na dworcach, przystankach komunikacji wszelakiej też zakaz widnieje, że o klatkach schodowych już nie wspomnę. I co by była jasność, ja nie protestuję, bo zrozumienie dla demokracji mam i wolę większości (niepalących) uszanować potrafię. Jednak jako przedstawiciel palącej mniejszości, nieśmiało (bo jakże by inaczej) prosiłbym o klarowne wskazanie miejsc, gdzie dymka puścić sobie mogę. Ba! Jestem gotów zejść do podziemia, tylko proszę wskazać mi prowadzące tamże wejście. Wszak nie może być tak, że na widok stróża prawa nogi w kolanach mnie miękną, bo nie wiem, czy na zakazie palenia nie jestem.
Po drugie: na okrągło obraża się mnie osobiście i za pośrednictwem mediów, mówiąc i pisząc, że kopcąc i jarając zasmradzam, zadymiam i zaśmiecam. O sorry, cóż to za słownictwo i uogólnienia. Ja osobiście nie kopcę, nie jaram tylko palę, nie smrodzę ino wytwarzam jakąś woń (a znam gorsze) i nie zadymiam, gdyż do wszelakich lokali mam zakaz wstępu. I nie zaśmiecam, gdyż moje pety lądują w koszu na śmieci po uprzednim starannym zgaszeniu.
Po trzecie: wpędzany jestem w ustawiczną deprechę przy zakupie kolejnej paczki papierosów, które to pogardliwie przez niepalących zwane są ćmikami lubo też fajurami. I nie dość, że płacę za nie z roku na rok coraz więcej (a płacę swoimi pieniędzmi), to odbiera mi się przyjemność palenia napisami o przerażającej treści umieszczanymi na opakowaniu.
Czytelniku Drogi, zrozumiem, jeśli czytając ów tekst śmignie Ci myśl o czym ten facet pisze? Jaki pech? To jest nałóg i na dodatek paskudny. Natomiast ja twierdzę uparcie, iż pech to jednak, gdyż nałogi to u nas spotykają się ze zrozumieniem i współczuciem. Weźmy na ten przykład takich alkoholików. I co słyszymy? Że biedacy w szponach straszliwego nałogu tkwią, który pustoszy ich organizm, że koniecznie im trza pomóc. I pomagamy! A jakże! W specjalnych ośrodkach leczymy, zrozumienie wykazując, że sama silna wola z nałogu ich nie wyzwoli. A na flaszkach jakoś napisów z wyliczaniem paskudnych chorób, jakie alkohol powoduje się nie umieszcza i smaku amatorom trunków procentowych się nie paskudzi.
Nad palaczami nikt się nie rozczula! Nikt pomocnej dłoni im podać nie chce, na odwyk nie kieruje, nic ino połajanki, pouczanki i mandatów wlepianie.
A przecie palacze dymek puszczając budżet państwa z tytułu akcyzy kwotą 17,7 mld zasilają. Ministerstwo Zdrowia powinno na walkę z nikotynizmem przeznaczyć okrągluśkie 90 mln złotych, a przeznaczyło ino 900 tysiączków. Nie dziwi mnie to wcale, wszak pogodziłem się z faktem, że po prostu mam pecha... Choć czasem myśl mnie pewna nachodzi, że może jednak spojrzeć na palaczy łagodniejszym wzrokiem i ciut im odpuścić? Wszak tacy najgorsi nie jesteśmy i nie słyszałem, co by po wypaleniu nawet paczki papierosów palacz na drogę przestępstwa wkroczył. A po wypiciu flaszki to i owszem, że o prochach i inszych wynalazkach to ja już słowem nie wspomnę.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie