
Wielka radość łostatnio, bo w tamtym tygodniu, spotkała mego szwagra Mietka. Już nie będzie musiał chłopina kombinować, jak przysłowiowa kobyła pod górkie. Już nie będzie głowy sobie łamać, czy do działania przystąpić bladym świtem, gdy wszystkie jeszcze śpią, czy czekać na zmierzch, jak wszystkie zasiądą przed telewizorami, co by kolejnego życiowego seriala oglądać.
Nie będzie też wyczekiwać do późnych godzin nocnych, aż wszystkie zasną. Nie będzie też musiał zachowywać się, jak jakiś kamikaze, co by do działania przystępować w środku dnia, narażając swych sąsiadów na dylemat - donieść do organów ścigania, czy nie donieść na sąsiada. Koniec z tą całą konspiracjom, wreszcie można będzie działać z podniesioną przyłbicą, a raczej z wiadrem pełnym wody łoczywiście czystej w dłoni, a nawet i szlauchem.
Bo musicie wiedzieć, że Mietek od zawsze dbał i to bardzo o swoje cztery kółka. W upalne lato mył swoją leciwą syrenę skarpetą zwaną nad jeziorem, a przy okazji z całą rodziną kąpieli słonecznych i wodnych zażywając. A gdy skarpetę na malucha zamienił, to jego świadomość ekologiczna wzrosła i przeciepnął się na mycie przydomowe. Wyczytał bowiem w piśmie fachowym, że woda z jeziora drobiny piachu zawiera, które rysują lakier, no i zużycie kranówy wzrosło, a maluch Mietka był na łokrągło lśniący.
Ale szczęście szwagra długo nie trwało, bo takie mycie w mieście naszym zakazane zostało. Tym samym zaczął łon korzystać z myjni, które w naszym mieście się łotwierały. Wygoda i owszem była, no tyle, że płatna. To i nie dziwota, że szwagier zaczął kombinować. Na początku to jeździł na te myjnie bezdotykowe, taniej i owszem było, ale łon znaczy się Mietek za każdym razem utytłał się wodą jak małe dziecko. No, to kombinował dalej i zaczął prognozy pogody śledzić i jak deszcz zapowiadali, to z garażu swoją renówkę (bo się dorobił) wystawiał, siły przyrody do mycia wprzęgając.
Ale niestety bywały susze, no i wtedy brał w dłoń wiadro, szlauch i odskuteczniane było mycie konspiracyjne. Mandatu nigdy mu nie wlepili, bo sąsiady na Mietka nie donieśli, bo wdzięczne mu byli za to, że łon nie donosi na nich, jak łoni myją. Ma się rozumieć, że myli beż żadnych środków pieniących, a jak już to były one ekologiczne, jak najbardziej zresztom. Mówiąc krótko, wszystkie wiedzieli jak jest, a udawali, że jest inaczej. No i nasi radni na łostatniej sesji RM się nad problemem pochylili i nieżyciowy przepis uchylili.
Mietek to nie może się ich nachwalić i klnie się na wszystko co tylko może, że żadnych detergentów do wody dolewać nie będzie. Zgoła inszego zdania jest pan Leon i nie wierzy w deklaracje zmotoryzowanych, bo jak twierdzi u nich czysta woda do mycia aut, zawsze się pieni i dlatego uważa, że straż miejską w mobilne mini laboratoria trza by wyposażyć, co by z kolejną fikcją skończyć.
Nie mniej pan Leon wielki szacun dla radnych za tą decyzję ma, a i prośbę - co by jak chwilę wolną mieć będą, nad kolejnym problemem się pochylili. Bo jest taki zapis w prawie miejscowym, że właściciele czworonogów mają sprzątać po swych pupilach. Zapis jest, taryfikator mandatów jest, torebki na odchody na słupach wieszane były, nawet trochę mandatów było, a mimo to, łon, znaczy się pan Leon, nie dalej jak wczoraj wieczorową porą niestety wdepnął i to tak nieszczęśliwie, że się wykopyrtnął jak długi i płaszcz sobie utytłał, bo kup niestety było kilka - niesprzątniętych i to mimo zapisu.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie